Aby
oddać sobie sprawiedliwość, to nie piszę tylko o brzydocie w Bielawie, ale przecież i
coś ładnego też pokażę, jak mi wpadnie w oko. Dalej twierdzę, aby było jasne,
że w Bielawie jest generalnie nieposprzątane. Ratują sytuację tereny należące
do Spółdzielni Mieszkaniowej, prywatne posesje i jakieś wyjątki z zasobów MZBM.
Mimo spodziewanych zmian wizerunkowych w Bielawie po objęciu władzy przez
burmistrza doktora Andrzeja Hordyja i nowej Rady Miejskiej z przewodniczącym Ryszardem
Dźwinielem i z pięcioma paniami radnymi, zmian nie widać. Nie ma w Bielawie
kogoś, kto zechciałby gospodarskim okiem spojrzeć na miasto, mając na uwadze kompleksowo
jego estetykę, a radnym chyba najbardziej zależy na tym, aby pobrać w odpowiednim
czasie i miejscu należną dietę, parafrazując hasło z PRLu – „Czy się stoi czy
się leży, dieta radnego się należy”.
Jest taki miły zakątek na ulicy
Wolności pod nr. 118. To Salonik Fryzjerski. Zanim zaczęto przyjmować klientów,
a raczej klientki, całe otoczenie zostało ładnie zagospodarowane przy udziale
znanego społecznika, pana Marka. Te ciekawe kamienie zostały przytargane
podobno z jakiejś kopalni z Kotliny Kłodzkiej.
Muszę szczerze przyznać, że podoba mi
się pomysł i realizacja, i to, że cały czas teren ten utrzymywany jest w
porządku.
A gdyby tak popatrzeć na najbliższe
swoje otoczenie i pomyśleć – co można by zmienić, aby było ładniej – dla siebie
przecież też, a na początek choć nie śmiecić, bo za sprzątanie trzeba przecież
płacić, a płaci również śmiecący?
Ja wiem, że to nieuprawnione propozycje
i marzenia, bo społeczeństwo jakie jest, to widzimy. Nawet strach zwrócić
uwagę, bo przecież taki obywatel ma świadomość, że dobrze mu się mieszka jak
szczurowi w odpadach, ale nie uogólniam.
Może trzeba będzie
jeszcze poczekać 4 lata na zmiany w samorządzie, a może nawet 9?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.