21 października 2018

Następny przebieraniec

Ciekaw byłem, jak Bratoszów poradzi sobie z reliktami komunistycznej przeszłości w związku z ustawą dekomunizacyjną, według której pomnik poświęcony PKWN (Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego) powinien zniknąć. Pomnik długo dekomunizacji opierał się, no ale jeśli mus to mus. Bratoszów poradził sobie podobnie jak mój rodzinny Włocławek z pomnikiem wdzięczności na Placu Wolności, na którym zakryto to, co lokalni patrioci oblewali czerwoną farbą. Linku niestety nie mam, bo nie mam czasu, aby go poszukać, a sam jakoś odnaleźć się nie chce.
            

W zeszłym tygodniu pojechaliśmy z żoną do Bratoszowa – tak dla relaksu. Zaparkowałem przy stawie, bo przecież jestem wędkarzem z zawodu, obeszliśmy powoli staw dookoła, podziwiając wielką ilość stanowisk wędkarskich, zupełnie nie do porównania z naszym zbiornikiem, mimo, że jest z 5 razy mniejszy. No a potem – spacerkiem pod pomnik, niewątpliwie drugą po stawie, co do ważności atrakcję tej wioski. No i co my tam widzimy? Ano widzimy następnego bohomaza przerabianego wielokrotnie prawdopodobnie od niepamiętnych czasów. Teraz pomnikiem, a właściwie przytwierdzoną do niego tablicą, czcimy pierwszych powojennych osadników Bratoszowa.
            To, co tam widać, to faktycznie ubliża wszelkim kanonom dobrego smaku i autentycznego wyczucia historii. Pamięć pierwszych powojennych osadników nie tak oszukańczo powinna wyglądać. To jest ubliżanie osadnikom. Teren zupełnie zaniedbany i wręcz straszny. Nikt o niego nie dba, jest zapuszczony i jakby świadomie zdegradowany.
        Ja rozumiem, że nie ma pieniędzy, aby powstało coś nowego, ciekawego, które pozostanie na lata, ale takie kombinowanie, na jakie zdecydowano się w Bratoszowie, jest po prostu niepoważne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.