20 października 2018

Spier… debilu!

Na osiedlu Konstytucji 3 Maja mieszkamy od 12 października 1988 roku, a więc dokładnie 30 lat. Aż nie chce się wierzyć, że to tak szybko minęło. Zapamiętałem tę datę, bo nie chciano nam dać kluczy do nowego mieszkania, ponieważ nie miałem czegoś tam zmienionego w książeczce wojskowej (może właśnie chodziło o zmianę adresu) i z sąsiadem (był w takiej samej sytuacji) pojechaliśmy jego samochodem do WKU (Wojskowa Komenda Uzupełnień) w Świdnicy. Tam na nas popatrzono jak na intruzów, bo 12 października to był w tamtym okresie Dzień Wojska Polskiego jako pamiątka po bitwie pod Lenino. Nie bardzo chciano nas obsłużyć, ale jakoś się udało.

            No i również właśnie mija 30-ta rocznica, jak sąsiadka truje nas dymem z papierosów, które pali na klatce schodowej. Od wielu już lat walczę z tym, mając podstawy w Regulaminie Spółdzielni, piszę pisma do Spółdzielni z prośbami o interwencję, byłem na policji, próbowałem ze Strażą Miejską, ale to nic nie pomaga. Może 2 lata temu było nawet spotkanie z mieszkańcami klatki i sąsiadką zorganizowane w klatce przez Spółdzielnię. Można było się wypowiedzieć. Oczywiście sąsiadka wszystkiego się wyparła, mąż to potwierdził (a dwa dni wcześniej stał z nią na dole, gdy ona paliła papierosa), a sąsiedzi przez 28 lat ani razu nie widzieli jej z papierosem. Mogli nawet przysiąc. Gospodarz klatki również. Później w prywatnej rozmowie ze mną próbowali się tłumaczyć – No… wie pan…
            Takich mamy sąsiadów.
            Ja już na ten temat pisałem na blogu wielokrotnie i właściwie to należałoby się pogodzić z tą sytuacją i dać sobie spokój. Z drugiej strony jednak myślę – dlaczego!! Dlaczego sąsiadka systematyczne, permanentnie ma mnie i moją rodzinę zatruwać, skoro ja jestem na prawie?!
            Dzisiaj, w sobotę, o godzinie 11:05, znów miałem pecha, że spotkałem sąsiadkę z kopcącym papierosem w zębach. Chociaż nie życzy sobie, abym w jakiejkolwiek formie zwracał się do niej zaryzykowałem:
            - Proszę pani, na klatce schodowej nie wolno palić!
            - Spie… debilu! – usłyszałem w odpowiedzi.
            Oczywiście napiszę o tym incydencie do Spółdzielni Mieszkaniowej i wiem, że Spółdzielnia znów nic w tej sprawie nie zrobi. Jednak spróbuję również powalczyć ze Spółdzielnią tym razem, ponieważ Spółdzielnia jako zarządca nie wywiązuje się ze swoich obowiązków i nie jest w stanie wyegzekwować przestrzeganie prawa, które sama spłodziła. Myślę, że za jakiś czas, jeśli Spółdzielnia dalej będzie bierna w sprawie palenia papierosów na klatce schodowej przez sąsiadkę, podam Spółdzielnię po prostu do sądu.
            Jestem zdeterminowany.




2 komentarze:

  1. Moja sąsiadka zza płota też popala.Widzę ją zawsze z papieroskiem,
    ciągle kaszle,kaszle i kaszle.Szkoda bo niczego sobie laska,jeszcze młoda.Była już dwa razy w szpitalu i dalej kopci i kaszle...płuca wypluje.
    Pana sąsiedzi to tchórze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, powinni zatrudnić 4 ochroniarzy aby w systemie 4-ro brygadowym pilnowali pańskiej Paździochowej i jej fajek - czy aby nie fajczy na klatce. O to chodzi? A rachunek też do Pana?

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.