21
października 2018 rok. Ważna dla mnie data, ponieważ po raz pierwszy w życiu
kandydowałem do Rady Miejskiej naszego miasta Bielawy. Trudna kampania
wyborcza, która dla mnie przecież była jakimś novum, gdyż fizycznie w niej uczestniczyłem,
roznosząc ulotki swoje i zbiorcze kandydatów na radnych z mojego okręgu,
materiały związane z kandydowaniem na burmistrza naszego lidera Marcina Raka.
Cztery razy stałem pod naszym targowiskiem, zachęcając przechodzących do
wzięcia ulotek i gazetki. Rozmawiałem z wielu ludźmi na mieście. Byłem
uczestnikiem wielu spotkań związanych z wyborami w Bielawie i w Dzierżoniowie. Takim
zwieńczeniem tej kampanii, tej pracy, niewątpliwie był akt wyborczy w lokalu
wyborczym Obwodowej Komisji Wyborczej, która dla nas była w sali Spółdzielni
Mieszkaniowej. Poszliśmy z żoną do lokalu po obiedzie.
Dowód osobisty, odszukanie na liście
wyborców, karty do głosowania – i można zaznaczać. Byłem przygotowany i nie
musiałem się zastanawiać. Siedziałem przy wolnym stoliku i szukałem
interesujących mnie osób na liście. Po prawej stronie przy kolejnym stoliku
siedział sąsiad z żoną, tą od papierosów, o czym pisałem wcześniej. Nie wiem,
czy mnie zauważyli, ale raczej nie zwracali uwagi, zajęci swoimi listami. Kiedy
podszedłem do przeźroczystej urny wyborczej, aby wrzucić karty do głosowania,
pan stojący przy urnie poprosił mnie, abym złożył karty jeszcze raz.
Odpowiedziałem uprzejmie, że będą mieli więcej roboty, ale do prośby
zastosowałem się. Kiedy już wrzuciłem karty do urny, podniosła się ze swojego
miejsca wspomniana sąsiadka, wyszła przed stolik i zdecydowanie, wskazując na
mnie, głośno, publicznie powiedziała w uniesieniu:
- To ten pan wczoraj złamał ciszę
wyborczą i wrzucał ulotki do skrzynek na klatce!
Byłem zaskoczony i zdenerwowany, bo
w moim wydaniu nic takiego nie miało miejsca. Wszyscy na sali to słyszeli. Pan
siedzący przy urnie zasugerował, abym nie reagował.
Były ulotki powkładane w widoczny sposób
w skrzynkach, ale jeszcze z czwartku. W piątek spotkałem jeszcze uśmiechnięte
dziewczyny od pani Masyk, jak wkładały małe ulotki do skrzynek.
Nie wiedziałem, jak mam się zachować.
Zostałem publicznie oskarżony o coś, czego nie dokonałem. Postanowiłem zgłosić
to do przewodniczącej komisji z zaznaczeniem, aby notatka znalazła się z
protokole. Widać było niezdecydowanie i jakieś wyczekiwanie. Ostatecznie
przewodnicząca komisji zleciła zapisanie tego incydentu jednej pani z komisji.
Opowiedziałem wydarzenie i podałem dane osobowe. Nie wiem, co dalej będzie. Czy
mam to zgłosić do jakiegoś sądu? Niewątpliwie mojemu wyborowi na radnego
zaszkodzono.
Gazetki pana Marcina Raka, który w
kampanii miał poparcie PiSu i OBSu, a które wystawały w naszych skrzynkach, w
sobotę leżały dokładnie podarte na kaloryferze, Część w kawałkach leżała na
posadzce.
Chyba w czwartek, kiedy z żoną
wracałem ze sklepu Netto, przy klatce wspomniana sąsiadka wykrzykiwała
prowokująco:
- Mam nadzieję, że ten … Łyżwa nie
wygra, ani te … pisiory.
Kropki to epitety, których nie godzi
się nawet powtarzać.
Wiedziałem, że to prowokacja i nie
reagowałem, Jej mąż ją uspakajał.
Zaczynam autentycznie bać się jako
zwolennik PiSu i już wkrótce może nawet członek tej partii. Może ja sam jakoś
sobie poradzę, ale mam liczną rodzinę, która nas często odwiedza. Brak reakcji
może być przyczyną tragedii.
Sąsiadka zdecydowanie zepsuła mi ten
dzisiejszy, wyborczy dzień.
Panie Bolesławie tak ja pisałem Piotr i Hordyj w II turze prośba do Pana i Pana Raka i całego PiS nie popierajcie Hordyja nie dajmy wrócić Dźwinielowi i całej reszcie którzy stoją za Hordyjem
OdpowiedzUsuńAle wie Pan, Panie Bolesławie, że po tej całej kreciej robocie jaką Pan przeciw Łyżwie wykonał ewentualne zwycięstwo Hordyja to będzie po części i Pana dzieło?
OdpowiedzUsuńAnonimowy 22.10.07:50 Po części na pewno tak, bo przecież każdy głos się liczy, choć myślę, że mój wpływ na wypadki w Bielawie jest zdecydowanie znikomy. Mój wynik jako kandydata na radnego zapewne o tym zaświadczy. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem "krecia robota". Ja byłem cały czas w kontakcie i z Łyżwą i Runowiczem, ale ani jeden, ani drugi słuchać mnie nie chcieli. Poza tym taki, a nie inny wynik należy przypisać małej frekwencji wyborczej. Ja, oczywiście z takiego wyniku nie cieszę się. A odpowiadając Anonimowi z godz. 7:46, to już wyrażałem się w kampanii, choć nie agresywnie, jak może niektórzy się spodziewali. że Hordyja i związanych z nim ludzi w poprzednich latach nie popierałem i nie popieram. Jednak czasy są nowe i wyzwania na miarę nowych czasów. Może być zaskoczeniem to, co może wydarzyć się w najbliższych dniach, jeśli dr Hordyj okaże się dobrym politykiem. No, ale ja na polityce się nie znam.
Usuń