18 lutego 2015

Uczciwe wywody Jakuba Zajadłego

     
     Żeby nie było zbyt długiego oczekiwania, co do wywołanego nazwiska, już na wstępie przedstawiam – Jakub Zajadły jest alumnem II roku Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Świdnickiej. Jest autorem artykułu „Kleryk Internet Facebook” w seminaryjnym czasopiśmie „Nasze Seminarium” z grudnia 2014 roku. Sądząc po cyfrach, w ciągu roku wychodzą cztery numery tego czasopisma.
            Kiedy byłem jednym z redaktorów naszego parafialnego czasopisma „Zwiastun”, co prawda tylko przez dwa numery i trzy spotkania redakcyjne, opiekun „Zwiastuna”, ks. Łukasz, obiecał Redakcji zaprezentowanie właśnie tego wspomnianego świdnickiego czasopisma. Czasopismo „Nasze Seminarium” ma również swojego opiekuna w osobie ks. mgra lic. Tomasza Federkiewicza, który, przypuszczam, odpowiada za poprawność zamieszczanych tekstów. U nas o tym kto pisze i co pisze w „Zwiastunie” decyduje ks. proboszcz.

            Artykuł o Internecie w wydaniu młodego człowieka na poważnie przygotowującego się do kapłaństwa, zainteresował mnie szczególnie, ze względu na moje często kontrowersyjnie odbierane „kumplowanie się” z wirtualną rzeczywistością, jaką ze sobą niesie Internet. Zawarte w artykule informacje, cytaty i spostrzeżenia dotykają również mojego pisania na blogu. Artykuł, trochę jak wywiad, kończy się wypowiedzią prefekta WSD, który stwierdza:
           
Zawsze trzeba pytać Boga, czy to, co umieszczamy, co lajkuję jest tym, czego oczekuje od nas Bóg, co służy dobru naszego bliźniego czy też mnie samego.

W podobnym tonie usłyszałem na moim blogu wypowiedź, dotyczącą mojego pisania. Cytuję częściowo:

Pisanie nie polega jedynie na wyrażaniu myśli, to także głęboka zaduma nad wymową i konsekwencją każdego słowa a z tym ma pan wyraźny problem. Pana nieprzemyślany krytycyzm polega na ciągłym wyrządzaniu krzywdy moralnej innym często niewinnym. Proszę czasami pokusić się o zweryfikowanie swojej jedynie słusznej prawdy w konfrontacją z innymi opiniami (np. powyżej), nie wspomnę o wierze, której w pańskim wydaniu nie rozumiem.

Pomijając na razie temat wiary w moim wydaniu w tej ciekawej wypowiedzi, choć dla mnie o tragicznym wydźwięku, słusznie podkreślona jest odpowiedzialność za napisane, jak również wypowiedziane słowo.
Kogo słuchać i jak słuchać, aby nie ulec bezkrytycznie temu, kto się wypowiada i temu, kto pisze? Tak z brzegu przedstawiam kilka nazwisk wpływowych ludzi, którzy potrafią mówić z głębokim przekonaniem o słuszności swoich racji i związanym z tym powołaniem. Z zainteresowaniem można ich posłuchać (ks. bp Józef Życiński już nie żyje).

Marian Kowalski
Paweł Chojecki
Piotr Natanek
Adam Boniecki
Tadeusz Rydzyk
Józef Życiński

   Raczej przedstawiać nie trzeba. To tylko kilka kontrowersyjnych, również między sobą, nazwisk osób, które przecież mają wpływ również na nasze postawy i nasze myślenie. No chyba, że myśleć nam się nie chce i wolimy już z rana wypić piwo pod kioskiem i mieć cały dzień od myślenia wolny.
Przedstawiając temat w artykule, alumn Jakub pokusił się o pokazanie pewnej rzeczywistości dotyczącej Kościoła i zrobił to uczciwie. Widać, że Kościół się zmienia, staje ciągle przed nowymi wyzwaniami w zmieniającym się błyskawicznie świecie. Tak jak Kościół uznał kiedyś ostatecznie, i to za sprawą człowieka Kościoła kanclerza kapituły warmińskiej Mikołaja Kopernika, że Ziemia jednak nie jest płaska i nie jest pępkiem świata, przynajmniej pod względem astronomicznym, tak i teraz stanowisko Kościoła przy wielu wyzwaniach świata zmienia się, przy wiernym trwaniu przy nauce Chrystusowej.
Kleryk Jakub Zajadły wykazuje w swoim artykule różne podejścia ludzi tego samego Kościoła do Internetu, choć konkretnie do Facebooka. Wchodzić - nie wchodzić, logować – nie logować, wklejać – nie wklejać. Skoro są różne podejścia, świadczy to o tym, że Kościół nie zabrania bawić się nowinkami, tym bardziej, jeśli mogą służyć one do dzielenia się wiarą i do apostołowania. Kleryk Jakub studzi jednak hurraoptymizm, pokazując i złe strony portalu, gdy spotyka wpisy i zdjęcia niektórych kleryków i księży, które nawet powodują zgorszenie.
Nieopatrzna swego czasu publikacja zdjęć z otrzęsin w katolickim gimnazjum w Lubinie, o czym dowiedziała się cała Polska, wg kleryka Jakuba była wymownym przykładem tego, że należy cenzurować umieszczane w sieci materiały. I tu faktycznie widać troskę i odpowiedzialność o to, co w Internecie się umieszcza. Wg mnie, tu nie tylko chodzi o autocenzurę, ale przede wszystkim o to, że takie wydarzenia jak w Lubiniu w ogóle nie powinny mieć miejsca i to nie tylko w gimnazjum katolickim.
W podobnym tonie przedstawiony jest „problem” zamieszczenia zdjęcia profilowego. I choć autor daje tu wolność wyboru, to jednak da się odczuć, że optuje za zdjęciem księdza na facebooku w koloratce, co również popieram.
Może to jest takie zewnętrzne postrzeganie wizerunku osoby duchownej, ale taka obserwacja w świecie jest; dla niektórych powodem do dumy ze swoich duszpasterzy, a dla innych powodem do krytyki. Bezsprzecznie faktem jednak jest, że wśród osób duchownych są różnice zdań na wiele kwestii, co czasem budzi zrozumiały niepokój Ludu Bożego.
Kiedyś np. było nie do pomyślenia, aby księdza w miejscu publicznym zobaczyć bez sutanny. Próby ograniczania tego w niektórych państwach, spotykały się ze sprzeciwem. Teraz księdza na mieście nie odróżni się od „cywila”, a pozna go tylko ten, kto wie, że dana osoba jest księdzem. Teraz księża sami się tego przywileju pozbawili; no może uzgodnili. Że były tarcia w tym temacie również w Polsce, niech zaświadczy cytat z książki ks. Adama Bonieckiego „Lepiej palić fajkę niż czarownice…”: 

Napisał Leszek Kołakowski w mini wykładzie o przyszłości religii i filozofii (polecam!): „Gdy się przez jakiś czas obserwuje pewien stały kierunek przemian, złudzenie, że tak już będzie zawsze, jest całkiem naturalne, lecz z reguły fałszywe”. Tendencja do nadawania cechy niezmienności czy wręcz sakralizowania rzeczy przypadkowych jest pokusą tych, którzy jak ognia obawiają się naruszenia status quo i wynikającej z tego niepewności. Przykładem są niegdysiejsze daremne wysiłki niektórych polskich biskupów, by zachować zwyczaj paradowania księży w sutannach. W imię wierności wierze wymagali oni od księży noszenia tego stroju (pochodzącego z XVI w.) wszędzie i zawsze. Tylko nieliczni (m.in. kard. Karol Wojtyła) mówili o potrzebie jakiegoś signum distinctivum (znaku wyróżniającego). Dziś wiadomo już, kto miał rację. Sutanna stała się strojem używanym wyłącznie w sytuacjach urzędowych i obrzędowych. Kościół – jak się okazało zniósł to zupełnie dobrze.

Niektórzy z alumnów w ogóle nie założyli swojego profilu na facebooku. Jak twierdzi Artur z IV kursu, widzi on bardzo wyraźnie potrzebę osobistego kontaktu z drugim człowiekiem szczególnie w duszpasterstwie.

I to jest piękne. Internet nigdy nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z wiernymi. Czas jednak pokaże, czy ksiądz Artur będzie miał w niedalekiej już przyszłości tyle zapału, czasu, a przede wszystkim chęci, co w seminarium, aby przynajmniej ze swoimi parafianami faktycznie kontaktować się. Życie zgoła jednak czasami pisze inne scenariusze i dobrze chociaż, że tylko czasami.




3 komentarze:

  1. "Kiedy byłem jednym z redaktorów naszego parafialnego czasopisma „Zwiastun”, co prawda tylko przez dwa numery i trzy spotkania redakcyjne"
    hahahahahahahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie jest to śmieszne-Anonimowy19 lutego 2015 19:34-jeśli wpisujesz swój post to proszę zastanów się czy masz pojęcie o czym i na jaki temat chcesz napisać.Samo twoje-haha-to jakoś tak prostacko i nie elegancko brzmi no ale cóż widać tyle możesz i dlatego redaktor z ciebie żaden a zazdrości w tobie ogrom, nawet na ten jeden wpis zabrakło tobie talentu :(( .Pozdrawiam czytelnik "Blog Bolesława Stawickiego"
    P.S. Anonimowy19 lutego 2015 19:34-ale jeśli umiesz kolorować obrazki kredkami to może zamiast pisać do "Zwiastuna" po prostu go pokolorujesz :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzetelnie napisane subskrybuje. I. Zapraszam do mnie, zaczynam i liczę na konstruktywne uwagi

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.