To
źródło jest w Bielawie powyżej stawu „Cegielnia” za os. Europejskim. Woda tam
płynie od dawna i ludzie wodę biorą, że to niby źródlana. Był czas, kilka lat
temu, że faktycznie do tego ujęcia były w lato kolejki. Widziało się rowery
obładowane butelkami, wózeczki pełne butelek z wodą, a i w rękach też noszono.
My też żeśmy stamtąd wodę brali i
nawet badana przez Sanepid, nie wykazywała niczego szkodliwego. Było dobrze do
tego stopnia, że Urząd Miasta obudował ujęcie kamieniami i wyprowadził rurkę z
nierdzewnej stali, przez którą cały rok woda leciała. Urząd też postawił
tablicę z napisem – „Woda zdatna do picia”. Źródło było tak popularne, że
powstał nawet pomysł, aby przy nim zbudować kapliczkę z figurą Matki Boskiej.
Pamiętam z tamtego okresu ciekawą
scenkę przy źródle:
Przyjechałem po wodę, a tam jak
zwykle kolejka. Na szczęście jeden starszy gościu, mój znajomy z zakładu pracy,
z dyszlowym wózeczkiem może ze 150 litrami wody już odjeżdżał:
- Panie …, a na co Panu tyle wody?! –
pytam zdziwiony.
- Kąpię w niej żonę! – odpowiedział
znajomy wyraźnie zaskoczony pytaniem i dodał - A pan swojej nie kąpie?
Tym razem ja byłem zaskoczony, ale
zdobyłem się na najprostszą odpowiedź:
- Nie kąpię!
Po jakimś czasie tablicę
informacyjną zmieniono i było na niej: „Woda niezdatna do picia”. Niezgadzający
się z takim stwierdzeniem klienci ujęcia zaraz wydrapali „nie” i woda znów była
zdatna do picia.
Jaka to woda i o co w tym wszystkim
chodzi?
Jedno jest pewne – nie słyszałem,
aby tą wodą ktoś się zatruł. A woda nie jest jakaś tam źródlana tylko po prostu
drenażowa. Potwierdza to też mój sąsiad z działki, który mieszka w Bielawie od
1945 roku, a więc ma prawo wiedzieć o tej wodzie wszystko, tym bardziej, że
teren cegielni był dla niego i kolegów terenem zabaw zaraz po wojnie.
Jest jeszcze jedna sprawa, na którą
warto zwrócić uwagę, a którą też podnoszono. Otóż powyżej wypływu wody od długich
już lat jest pole truskawek. Wiadomo, że jakieś tam środki chemiczne są
stosowane na tej plantacji, przenikają do gleby i mogą być dla człowieka
szkodliwe. Tak przynajmniej mówiono.
No, ale warto się tam przejść choćby
po to, aby popatrzeć na staw i piękne na nim nenufary, a może zdarzyć się i
jakaś kaczka albo wędkarz. I widoki, oczywiście, sięgające nawet przy takiej
złej pogodzie jak dzisiaj nawet do Kiełczyna z widoczną wieżą kościoła.
Jak byłem dzieckiem i w letnie popołudnia szedłem z tatą szukać ochłody nad wodą, trafialiśmy na "cegielnie". To była naprawdę daleka wyprawa przez łąki i pola bo wtedy chyba os.XXV- lecia PRL jaszcze nawet w planach nie było. W owym czasie "źródło" z którego czasem piliśmy wodę było z drugiej strony stawu, tego obecnego to z lat dziecinnych nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńA. Karasiński
Ja też piłem wode z tego żródła ale z drugiej strony obecnego w latach 45- 55
OdpowiedzUsuńAle stawu chyba jeszcze wtedy nie było?
UsuńJest w Bielawie kilka miejsc, które mogłyby być atrakcją turystyczną, tylko czy są ludzie chętni do rozreklamowania tych miejsc? W programie wyborczym co drugi radny miał promocję miasta.Już prawie widziałam jak ludzie z okolic i odległych stron walą do Bielawy, żeby podziwiać to i owo albo korzystać z nowo powstałych atrakcji, a tu nawet nie ma zainteresowania linami rozpiętymi między drzewami w parku
OdpowiedzUsuńCo tam reklamować ważne że się jest już radnym lub burmistrzem może i jakaś fucha się trafiła na "stołeczek" a z tym oczywiści kasioreczka bo i dlaczego nie jak tak.Takie to banialuki kłamczuszki nam wciskają a rzeczywistość jak każdy rozsądny widzi :(( .Szkoda bo nasza Bielawa jest ładnym miastem tylko jakoś nie może doczekać się prawdziwych uczciwych działaczy na Jej korzyść!!! Jak tak dalej będzie to faktycznie zostaniemy kurortem złamanych serc i obietnic.
OdpowiedzUsuńNo tak. w latach 45-55 to nie mogłem z tego źródła czerpać bo ... nawet moja mama nie była pełnoletnia więc ja jeszcze w planach nie byłem. To o czym wspominałem to już lata 70-te. Pamiętam jak w drodze "na cegielnie" mijało się os. Słoneczne a później długo szło przebierając krótkimi dziecięcymi nóżkami wśród łąk pachnących ziołami i pól nad którymi pięknie śpiewały skowronki. A "cegielnia" to dopiero była radocha pływanie na dętce od koła samochodowego, taplanie się w wodzie gdzie po kostki zapadało się w mule a po wyjściu z niej trzeba było się dobrze oglądnąć czy nie wyniosło się ze stawy jakiegoś żyjątka zwanego pijawką. A jak się czuło pragnienie biegło się na górę właśnie do tego starego źródła które zasilało świeżą wodą staw. Taka to była Bielawa mojego dzieciństwa. Miło się wspomina bo to akurat wspominki letnich i słonecznych dni. A na sanki - najbliżej było mi na "Reksia" pamiętacie gdzie to jest? Pozdrawiam A. Karasiński
OdpowiedzUsuńWiem gdzie to jest "na Reksia", ale dlaczego tak się ta górka nazywa, to już nie wiem. No i tam w dole podobno była strzelnica.
UsuńMyślę że to na cześć popularnej w owych czasach kreskówki, była
OdpowiedzUsuńGóra Krasnoludków czy Bolka i Lolka to musiała być i Reksia hi hi. A strzelnica i owszem sam tam zbierałem ołów ze śrutu i sobie różne rzeczy wytapialiśmy. A. Karasiński
jest listopad 2023 i okazuje się, że wskutek poczynań właściciela działki powyżej wylotu wody, polegających na wykopaniu baseniku do nabierania wody mającej służyć do podlewania upraw - praktycznie źódełko jest niezdatne do służenia mieszkańciom jako ujęcie wody źródlanej wody pitnej... 2-go listopada nabieralem 12 butelek pięciolitrowych - pierwsze 3 butelki woda przejrzysta - ale następnie pozostałe butelki już nie... Więc straciliśmy to co można nazwać dobrem publiczny służącym nam od dziesięcioleci...
OdpowiedzUsuń