13 lipca 2014

Bielawa - Bardo Śląskie

   
 Tym razem nie chcieliśmy jechać zbyt daleko. Propozycja Barda Śląskiego była do przyjęcia, więc pojechaliśmy w gronie trzech osób tzn.: kol. Jurek, kol. Franek no i ja. Pojechaliśmy jakże dobrze znaną trasą: Józefówek, Ostroszowice, Grodziszcze, Rudnica Jemna, Budzów, Brzeźnica, Potworów.
            W Józefówku chyba jedyną atrakcją jest dom prezesa naszej Spółdzielni Mieszkaniowej. Dla mnie to jeszcze miłe wspomnienie pana Mietka Borguli, z którym miałem tę radość pracować przez wiele trudnych lat od 1975 roku, oraz jego całej rodziny. Wspaniały pracownik i wspaniały człowiek. Teraz takich szukać ze świecą.
               W Grodziszczu pokazaliśmy Frankowi źródełko i o mało co, nie kupiłem ramy do „Huragana”, na którym to sprzęcie zaczynałem swoją karierę w klubie kolarskim jeżdżąc po szosie. Na tor, jaki był we Włocławku, miałem „Diamanta”, a potem nowiutkiego „Wichra”.
            W Rudnicy zatrzymaliśmy się przy ruinach zamku.



            W Jemnej ciągle się coś zmienia, choć to taka mała wieś. Robią ładne ogrodzenia, coś malują, poprawiają.
            No i dalej piękne widoki na góry po prawej stronie i dolinę po lewej. Ładnie widać Srebrną Górę i forty.
            Od Budzowa do Brzeźnicy jest bardzo dobra szosa i prawie wcale nie było samochodów. Piękna, szybka jazda na rowerach i nawet można się pościgać. W Brzeźnicy krótka przerwa na tradycyjnego loda. Jechało dużo motocykli. Chyba znów mają gdzieś jakieś zgrupowanie. 





        W Potworowie Franek chciał koniecznie jechać do Barda na skróty. Co prawda znam drogę przez góry, którą chodzi corocznie piesza pielgrzymka, ale na nasze wyścigowe rowery to raczej nie był dobry pomysł.
            Za Potworowem wjechaliśmy na krajową ósemkę. Samochody tylko śmigały koło nas. Na szczęście do Barda jest krótki odcinek, choć najpierw pojechaliśmy na przystań pontonów na Nysie Kłodzkiej. I znów wspomnienia z zeszłorocznego spływu. Radzę każdemu spróbować, o czym już obszerniej wcześniej pisałem.













 Chyba ze względu na duże zainteresowanie tym „sportem”, powstała druga, konkurencyjna przystań. Na razie zaczynają, ale zainteresowanie jest. Dla odróżnienia wiodącym kolorem u nich jest granat.





            No i na koniec podjechaliśmy do bazyliki. Ile już razy ja tu byłem? Tylko w zeszłym roku dwa razy, a w Bardzie trzy. Zatrzymaliśmy się na skwerze przy pomniku Jana Pawła II. jest to zapewne jeden z pierwszych pomników papieża w Polsce, bo powstał już w 1981 roku, a więc już w trzecim roku pontyfikatu. Odpoczęliśmy i czas w drogę powrotną.



            Jednak Franek zaryzykował i pojechał jakąś drogą na lewo jeszcze przed ósemką, licząc na skrót. Czekaliśmy na niego przy skrzyżowaniu w Potworowie, skąd prawdopodobnie powinien się pojawić. Minęło już sześć minut, a Franka nie ma. Kiedy zbieraliśmy się już do odjazdu, kolega nadjechał szosą od strony Brzeźnicy. Okazało się, że faktycznie jest skrót, a nawet dwa, ale raczej na górskie rowery i przyjechał jeszcze przed nami.
            Wracaliśmy przez Budzów, Stoszowice, Przedborową, Owiesno i Kietlice, zgodnie z zasadą, że prawdziwi turyści nie wracają tą sama drogą.
            Piesza pielgrzymka na Jasną Górę, w Przedborowej, gdzie zawsze jest postój na posiłek, będzie miała w tym roku niespodziankę, ale nic więcej nie powiem, bo nie byłaby to  wtedy niespodzianka.
            W sumie przejechaliśmy zaledwie 66 kilometrów.
            Już zapraszam na następne sobotnie spotkanie, jak nie będzie padało. I tu drobne wyjaśnienie. Słyszałem taką opinię, że my jeździmy daleko i szybko. Tak faktycznie jest, ale zależne jest to od aktualnego składu grupy. Potrafimy tempo i odległość rowerowej wyprawy dostosować do innych uczestników, dlatego zapraszamy również innych odważnych.

PODOBNE

http://wirazbielawa.blogspot.com/2012/11/i-znow-razem-we-dwoje.html#more

http://wirazbielawa.blogspot.com/2013/08/sobota-17082013-rok.html

http://wirazbielawa.blogspot.com/2013/07/sobota-6072013-rok.html

https://plus.google.com/u/0/photos/105120746427937823726/albums/5815534170670475409

4 komentarze:

  1. Bardzo fajne wycieczki rowerowe robicie. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wypad i fotorelacja.Mój pierwszy rower był poniemiecki,firmy nie pamiętam.Następny był"Mifa"-bez przerzutek."Fayorit" był już z przerzutkami.Synowi kupiłem kolarzówkę od kolegi w Strzegomiu,podobno był to rower S.Szozdy-tak twierdzili.
    Karierę na nartach też zaczynałem na poniemieckich,miały już okucia"Kandahar".Do tego kijki bambusowe i pilotka,buty"narciary"z prostokątnym czubkiem z cholewą zapinaną na sprzączki-robione przez szewca.
    Szyte i zamiast gwoździ były drewniane kołki.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Greetings! Very useful advice within this post!
    It's the little changes that will make the biggest changes.
    Many thanks for sharing!

    my blog: Racing Rivals Hack

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.