Jak
celnie zauważył wiele lat temu angielski piłkarz Gary Lineker – „Futbol to taka
gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką a na końcu i tak wygrywają Niemcy”,
więc brazylijski Mundial zakończył się przewidywalnie sukcesem naszych zachodnich
sąsiadów. Z polskich akcentów odnotować trzeba
reklamówkę z „gwiazdorem” Lewandowskim, który dość gładko tłumaczył, że „ ...jump
to po prostu mieć lepiej”, czym naśladował słynne przedwyborcze hasło partii
niestety jeszcze rządzącej w kraju – „By żyło się lepiej”. Warto też wspomnieć dziennikarskiego
„dinozaura” Szpakowskiego, który w jednym meczu z udziałem Argentyny uparcie
widział na boisku …Maradonę.
No cóż, trochę lat minęło od czasów, gdy i nasza
reprezentacja występowała z sukcesami na Mundialu, a nie tylko w reklamówkach
przed meczem, a skład komentatorski i ekspercki w studio jakby nie uległ
zmianie tylko …zacementowaniu. Niektórzy z widzów meczu finałowego zauważyli
zapewne na trybunie honorowej „krwawego dyktatora” Władimira Putina w
serdecznej rozmowie z prezydentami innych krajów, panią kanclerz Merkel czy
oficjelami FIFA. Im jakoś nie wadziła rosyjska aneksja Krymu i domowa wojna na
wschodzie Ukrainy, więc kordialnie przyjmowali prezydenta Putina. Nasze krajowe
„media” nawet słowem o tym nie wspomniały, bo i po co? Podobnie telewizor
zajęty „walką” o zachowanie w rządzie ministra Sienkiewicza „zapomniał” o
kolejnej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu. Trzeba sprawiedliwie dodać, że i
opozycja pochłonięta tą samą „walką”, rocznicę 11 lipca pominęła. Być może
polityczna poprawność podpowiedziała medialnym decydentom, że nie wypada
przypominać zbrodni dokonywanych przez Ukraińców na Polakach skoro teraz
wspieramy ich w sporach z Rosją? Tylko, co ma piernik do wiatraka? A pani Merkel
czy prezydent Niemiec mogliwspólnie z Putinem oglądać finał Mundialu?
Przypomnieć wypada, że mimo uścisków i uśmiechów to Niemcy, Francuzi i Włosi
negocjują z Putinem zakończenie walk na wschodzie Ukrainy. Od jakiegoś czasu
brakuje w tym gronie pana Sikorskiego – i media znów dyskretnie milczą.
Tuż przed
wiekopomnym głosowaniem nad „wotum zaufania” dla koalicji, pan Tusk był łaskaw
powiedzieć, że wynik głosowania jest mu potrzebny jako „mocny mandat do
negocjacji w Brukseli”. Być może ktoś jeszcze w Polsce w słowa te uwierzył, ale
zdaje się na wyrost - jak zwykle. Bo oto ten mityczny „mocny mandat
negocjacyjny” zaowocował mniejszą niż poprzednio liczbą miejsc dla Polaków we władzach
PE i organów KE, nikt już nawet żartem nie wspomina o jakichś „kluczowych
stanowiskach” dla panów Tuska czy Sikorskiego. Telewizor znów dyskretnie milczy,
a przecież wiele miesięcy trwał show na ten temat od rana po zmierzch. No cóż,
medialny przekaz jest czytelny – „Polacy nic się nie stało”, a pewnie już
niedługo „eksperci” udowodnią, że i tak mamy korzyść, bo przecież panowie Tusk
i Sikorski zostają w kraju i jest to „sukces”.
Aż
strach myśleć, czy przed kolejną grunwaldzką rocznicą polityczna poprawność
mediów krajowych nie doprowadzi do tego, że „udowodnią” zwycięstwo Jagiełły i
Witolda nie nad Niemcami, ale jakimiś wczesnofaszystami, bez określonej
przynależności narodowej rzecz jasna. I od razu „żyje się lepiej”.
Janusz Maniecki
P.S. Wiele już razy pisałem o
niebezpiecznym skrzyżowaniu ulic Sienkiewicza i Kolejowej w Dzierżoniowie – od
1 lipca miały tu miejsce kolejne 3 drogowe kolizje. Przypominam o tym miejscu
Panu burmistrzowi, bo nadal stanowiskiem władz miasta jest to, że nie ma
potrzeby zmiany tam organizacji ruchu drogowego. Oby nie było za późno na
decyzję … nie tylko z powodu jesiennych wyborów.
Honor !?
OdpowiedzUsuń