Napisanie
tego artykułu zaproponował mi kandydat na burmistrza Bielawy pan Marcin Rak, po
zgłoszeniu do niego problemu przez mieszkańców miasta. A i to mój okręg
wyborczy. Ja nie dochodzę, z jakiej strony problem został zgłoszony i dlatego
postanowiłem sprawę zbadać na miejscu.
Chodzi o horror jaki odbywa się
regularnie każdego szkolnego dnia przed szkołą podstawową nr 7 w Bielawie,
zafundowany przez rodziców, przywożących swoje pociechy rano do szkoły. Miałem
ze sobą aparat fotograficzny i choć chowałem go za plecami, a zdjęcia robiłem
dyskretnie, to i tak mnie namierzono ze szkoły i musiałem się tłumaczyć,
dlaczego zdjęcia robię. Chyba byłem przekonujący w tym tłumaczeniu, bo jakoś
nie oberwałem. O filmowaniu to nawet nie marzyłem.
Moja relacja oparta jest również o
rozmowy, jakie na miejscu przeprowadziłem.
Jest faktycznie tak, jak na filmiku,
jaki otrzymałem jako materiał poglądowy. Wąskim dojazdem do szkoły od strony
ul. Żeromskiego wjeżdżają auta, dalej przedzierają się do bramy szkolnej,
wjeżdżają na teren szkoły, objeżdżają zapalikowaną wysepkę, wyskakuje z auta
dzieciak, a kierowca odjeżdża w stronę Żeromskiego, przeciskając się po wąskiej
drodze.
Wszystko odbywa się sprawnie, choć w
pośpiechu i aż strach pomyśleć, żeby coś się nie wydarzyło.
W czym jest problem? Jest chaos,
zamieszanie, dzieciaki nieraz biegną, aby zdążyć do szkoły przed dzwonkiem i
muszą bardzo uważać na tym przejściu dla pieszych. Jedno potrącenie już było, a
o następne naprawdę łatwo.
Samochody blokują się na wąskiej drodze,
bo są takie, które wjeżdżają na teren przedszkola. Sytuacja pogarsza się, gdy
na zaplecze sklepu przyjedzie dostawczy samochód.
Ten samochód musiał wycofywać, bo
zablokował wjazd do przedszkola.
Samochody wjeżdżają na krawężniki. Na
terenie szkoły rozjeżdżana była ta wysepka i stąd została ogrodzona metalowymi
słupkami, co raczej estetycznie nie wygląda, ale taka była konieczność.
Kierowcom przywożącym dzieci, też to się nie podoba.
Zdarzają się przypadki najechania na parkujące po obydwu stronach auta mieszkańców pobliskich bloków.
Kto jest winien takiemu bałaganowi stwarzającemu
chaos i niebezpieczeństwo? Winni są rodzice, którzy, jak to pan Henryk
twierdzi, najchętniej wjechaliby swoimi autami prosto do szkoły, gdyby zrobić
im odpowiednie podjazdy. Co prawda jest tablica, że parking jest dla określonej
grupy użytkowników, ale przecież rodzice nie parkują, tylko robią tam sobie
kółeczko.
W trosce o bezpieczeństwo pani
dyrektor szkoły zarządziła otwarcie dwóch furtek od drugiej strony szkoły,
uruchamiając przejście przez boisko szkolne. Sprawdziłem to. Furtki są otwarte,
piękny dojazd od ulicy Pięknej (Bohaterów Getta) i ulicy Włókniarzy. Duży
parking i szeroka zatoczka.
Tylko, że tam już za daleko jechać dla
wygodnych. Już się nauczyli, przyzwyczaili i robią zadymę pod szkołą.
No i trzeba by coś zaproponować, bo
gadać i pisać to każdy potrafi – ktoś powie.
Rozwiązanie jest proste. Po prostu
poprosić rodziców i dziadków za kierownicą, aby nie wjeżdżali na teren szkoły,
a dzieciaki wysadzali od strony boiska lub na ulicy Przedwiośnie.
Oczywiście takie rozmowy nic nie dadzą,
bo Polak nie da się ucywilizować, a więc pod tą tablicą, albo nad nią, zawiesić
znak drogowy – „Zakaz wjazdu” - z odpowiednią tablicą pod spodem, kogo ten znak
nie dotyczy.
Pomoże? Oczywiście, że nie. I wtedy
poprosić jednego dnia tylko na pół godziny policjanta, aby stanął przy tablicy.
Efekt murowany.
Raczej strażnika Straży Miejskiej nie
polecam, bo oni mają tyle roboty, że umordowani są po pachy i na pierdoły czasu
nie mają, i jakiegoś znaku pilnować nie będą. To już, ewentualnie, po odejściu komendanta
- a to już niedługo.
Myśleliśmy jeszcze o zatoczce przy ulicy
Żeromskiego, za przejściem dla pieszych, ale to chyba zły pomysł.
No i – do roboty! Działać trzeba kochana
Rado Rodziców SP 7!
Za niedługo pójdę sprawdzić efekty tej
roboty.
Rodzice narzekają? Jaki tam horror.
OdpowiedzUsuńDroga powinna być zamknięta w dni powszednie od 7.40 do 8.10, a rodzice usiłujący mimo wszystko wjechać powinni dostać do ręki ulotkę z naszkicowanym dojazdem od strony boiska (jest tam szeroka droga dwustronnie skomunikowana i pojemne parkingi).
OdpowiedzUsuńTA
Kiedyś rodzice parkowali na ulicy Przedwiośnie, ale za pana namową postawiono tam znak zakazu zatrzymywania i teraz nie mamy gdzie parkować aby doprowadzić dzieci do szkoły. Dziękujemy.
OdpowiedzUsuńZatrzymać i wysadzić dziecko można na Przedwiośnia. A przecież jest propozycja, gdzie parkować, ale chodziło przecież, żeby mi dokopać. I to wcale nie pisze rodzic, który ma dziecko w SP 7, tylko wiadomo - wybory.
Usuń