Podsłuch na sali sesyjnej

Byłem dzisiaj na sesji Rady Miejskiej. Co prawda tylko na samym początku – ale zawsze to można powiedzieć, że byłem. Rzadko zdarza mi się uczestniczyć w sesjach i jak na razie, to byłem dopiero czwarty raz i to wszystko w tej kadencji. Może, jak mieszkańcy Bielawy z mojego okręgu wyborczego zobaczą we mnie dobry materiał na radnego, będę chodził na sesje częściej, a nawet obiecuję, że na wszystkie.

            Otóż zaraz po prawej stronie sali sesyjnej przy wejściu jest miejsce dla mieszkańców. Mogą sobie posłuchać, popatrzeć i porozmawiać, ale tylko przed sesją i w czasie przerw. Dyscyplina musi być. I właśnie przy tych rozmowach trzeba bardzo uważać, bo nad głowami mieszkańców leży podsłuch, jak na załączonym zdjęciu. Wygląda dość niepozornie, ale wszystko słyszy. Sam tego doświadczyłem, bo inaczej o podsłuchu bym nie pisał.

         Otóż na jednej z poprzednich sesji nieopatrznie za głośno coś powiedziałem do jednej pani i podsłuch nagrał. Że nagrał i że zostało to wykorzystane, okazało się w komentarzu na blogu. Powiedziałem trzy nazwiska. Niedługo po tym te same nazwiska zostały powtórzone we wspomnianym komentarzu.

            A ostrzegano mnie, przed tym podsłuchem.