Latoś
obrodziło i chociaż w tym roku nie było na blogu cyklu o naszej działce, to i
tak działo się sporo, i było trochę nowości, jak choćby ta, że w milinie, w
bramce, kos zrobił sobie gniazdo i „wychował” trzy młode. Też ten kos jakiś
nierozsądny. Gniazdo na wyciągnięcie ręki i przechodzimy przez bramkę wiele
razy na dzień. Jakoś mu się jednak udało.
Choć pogoda wiosną nas nie
rozpieszczała i brakowało deszczu, to jednak urodzaj był praktycznie na
wszystko. Jak zwykle nie udała nam się cebula i pietruszka. Nie możemy doczekać
się normalnych borówek, ale za to była plaga ogórków i jest kłopot z pomidorami
koktajlowymi. Same się sieją, a owocują wielokrotnie więcej niż normalne
pomidory, no i nie chorują.
Jabłonka i cukinie - na naszej
działce, a śliwka węgierka i brzoskwinie – na syna, w tym samym ogrodzie.
ale super
OdpowiedzUsuńwłasne najlepsze
OdpowiedzUsuńkocham takie rzeczy prosto z drzew:) jak za dziecka brailo sie i jadlo :)
OdpowiedzUsuńNo sliwki so mega:) tylko te robaki...tak mnie wkurzaja...
OdpowiedzUsuńJest takie hasło: "Pierwsze śliwki - robaczywki", a mi się chce je uaktualnić i napisać: "Wszystkie śliwki - robaczywki". Może tylko w w tym roku.
Usuń