Kiedy
od znajomej dowiedziałem się, że na Holimberku ktoś w krzakach wykopał dziurę i
zapewne czegoś szukał, bo naokoło tej dziury jest dużo pobitego szkła i
porcelany, zaraz następnego dnia zorganizowałem wyprawę, zapraszając do ekipy
trójkę swoich wnuczków w wieku początkowych klas szkoły podstawowej. Chętnie
zgodzili się i zapakowali do plecaków batony, ciasteczka i napoje. Ja
zabezpieczyłem łopatki i zaraz po śniadaniu poszliśmy. Po odprawie podekscytowani
chłopcy wyszukiwali znaków, które miały doprowadzić nas do znaleziska. Kiedy
już weszliśmy w te krzaki, dziura faktycznie była, a wokół niej walały się
potłuczone butelki, kieliszki, jakieś miseczki, kawałki kafli z pieca, resztki
dachówek i metalowe pozostałości z poniemieckiego gospodarstwa domowego.
…
Niczego całego znaleźć się nam nie udało
poza jedną małą, szklaną fiolką, byś może od zapachu do ciasta. Każdy mógł
brać, co chciał, choć nie bardzo było, co brać. Szukaliśmy czegoś z niemieckimi
napisami i niektóre skorupy takowe miały. Mi udało się znaleźć potłuczoną
butelkę z grubego szkła z napisem dołem - OBER-LANGENBIELAU, a górą - F…-SCHOLZ.
Resztę
„skarbów”, które pokazuję na zdjęciu, można oglądać na mojej działce.
Zastanawiałem się, co to mogło być.
Myślę, że to nie było nic ukrytego przez Niemców, bo nie przedstawiało żadnej
wartości. Te rzeczy nie były zakopane. Leżały w zagłębieniu przykryte grubą
warstwą liści. Może ktoś je tam wysypał, porządkując swoją posesję po
poprzednich mieszkańcach? Tylko po co targać to aż na górę? Może to
pozostałości po polskich porządkach kawiarenki, jaka była powyżej na górze i to
jest raczej bardziej prawdopodobna hipoteza.
Myślę też, że tę dziurę wykopali ci
z wykrywaczami metalu, których już widziałem, jak penetrowali dokładnie teren i
odkopywali coś szpadlami. Zapewne ciągle jeszcze jest coś do znalezienia. Oby tylko
to nie była jakaś mina czy niewybuch.
To niemiecki śmietnik.Niemcy wywozili śmieci do lasu.Pełno takich w okolicznych górach i lasach,w pobliżu zabudowań gospodarskich.Grzebałem też w takich.Kilka razy,kilkanaście lat temu,pojechałem na niemiecki śmietnik we Wrocławiu,ale tam"obcym"wstęp wzbroniony,można było oberwać od miejscowych"poszukiwaczy skarbów".Nie wiem jak jest teraz,czy jeszcze biją"obcych":))
OdpowiedzUsuńTen pseudo-poszukiwacz skarbów powinien tam zostawić porządek.Nie zostawia się takiego bałaganu.
Należało poszukać pozostałych fragmentów tej butelki i skleić.
Ja mam takich kilkanaście(całych),kilkadziesiąt rozdałem.
Mam też kałamarze z oryginalnymi korkami.W butelkach po lekach były jeszcze jakieś krople mocno pachnące ziołem wiązówką.
Pociski artyleryjskie,to były w głuszyckich stawach i w okolicach"Muchołapki"w Ludwikowicach Kł.Rzucało się tym,toczyło z Głuszycy do Walimia,rozmontowywało w kuchni...i spoko:)
Howgh!
We Wrocławiu mamy trochę takich miejsc tajnych :) Jest jeszcze spooro rzeczy do odkopania... Cóż, może kiedyś wrócę do młodzieńczego hobby :)
OdpowiedzUsuńWidzę że niezłe skarby znalazłeś :D
OdpowiedzUsuń