To
nie ja jestem autorem przedstawionego artykułu pt. „Jacy z nas chrześcijanie?”.
http://boleslawstawicki.blogspot.com/2014/07/jacy-z-nas-chrzescijanie.html
Ten art. zamieszczony jest w parafialnym
czasopiśmie katolickim „Zwiastun” nr 171 Czerwiec 2014 pod tytułem „Czy są
jeszcze wśród nas chrześcijanie?”.
Zdobyłem się na tę prowokację z dwóch
względów:
Po pierwsze; chciałem zorientować się,
czy ktoś zarzuci mi, że to nie jest artykuł napisany przeze mnie, bo jest on we
wspomnianym czasopiśmie lub nie jest prawdopodobnym, abym ja napisał taki
odważny, rzeczowy tekst.
Po drugie; chciałem właśnie przy tej
okazji ustosunkować się do wspomnianego czasopisma, które to czasopismo podobno
jest naszym parafialnym, czyli parafii p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny w Bielawie. To ciekawa sprawa.
Artykuł w mojej opinii jest świetny.
Chciałbym umieć tak ładnie napisać i odważnie. Choć odwagi w pisaniu podobno mi
nie brakuje, to jednak to co ja piszę, niekoniecznie wszystkim się podoba.
Artykuł zahaczający o sprawy wiary, jak się okazuje, do komentowania się raczej
nie nadaje. Może ktoś coś pomyślał, może przemyślał, może przypomniał i…
poszedł dalej. Taka jest rzeczywistość naszego chrześcijaństwa. To jest
chrześcijaństwo bez walki. Proponowanie „racjonalnych” kompromisów,
nieszkodliwość, populistyczna mentalność – to łatki, które można przypiąć
każdemu z nas. Gdyby chcieć odpowiedzieć sobie, jakim tak naprawdę jestem
chrześcijaninem, odnosząc swoje zachowanie do zachowań pierwszych, autentycznych
chrześcijan, obawiam się, że wypadlibyśmy bardzo blado. Jesteśmy nasyceni, a
nawet przesyceni, a od spraw wiary mamy księży i niech oni się starają o nasze
chrześcijaństwo. Tylko, że my, nie
jesteśmy w stanie dać z siebie nawet minimum chrześcijaństwa. Znaleźliśmy się w
jakiejś szalenie zagmatwanej sytuacji, w której nawet nasza potencjalna odwaga
zamienia się w ogólnie przyjętą i tolerowaną poprawność. Przykładów takich
sytuacji jest wystarczająco dużo, żeby w tym oceanie amoralności i bezsilności
poczuć się bezradnym i osamotnionym. Różne zachowania chrześcijan, czy raczej
osób, którzy za chrześcijan się uważają, powoli stają się normą – nikomu już
nie przeszkadzają, nikogo nie rażą – nic się nie stało.
Ja nie będę teraz przytaczał przykładów takich
zachowań, ale myślę, że ku temu będzie jeszcze niejedna okazja. Przytoczę tylko
jeden, dotyczący naszej chrześcijańskiej wrażliwości, a właściwie jej braku:
Chodzi mi o zniszczony krzyż przy
budynku dawnego Pogotowia Ratunkowego przy ul. Wolności 116. Pisałem o tym w
marcu tego roku:
O ten krzyż wyraziłem troskę w art. 27
listopada 2013 r.
Nikt z władz kościelnych, ani
organizacji kościelnych naszej parafii nie reagował. Parafianie tylko
niektórzy, byli tą sytuacją zbulwersowani. A mówi się nam podczas różnych
okazji, aby bronić nasze krzyże. Myślałem, że w ogłoszeniach parafialnych
będzie o tym jakaś wzmianka, może będzie jakieś nabożeństwo ekspiacyjne, co da
jakby impuls do rzeczywistego zainteresowania się pozostałymi krzyżami w
Bielawie w tym tym, który jeszcze jest na wspomnianym budynku. Ale niczego
takiego nie było.
Był krzyż, krzyża nie ma – Polacy nic
się stało!
Co do „naszego” „Zwiastuna”, to mam
wątpliwości, czy jest on naprawdę nasz. Wszak nie jest napisane, jakiej to
parafii gazeta. Poza tym o naszej parafii są tylko wzmianki na pierwszej,
drugiej i dwunastej stronie. Tak przynajmniej się domyślam, bo o jaką parafię
chodzi, to raczej nie wiadomo. I tylko jedna z informacji jest podpisana.
Gazeta nie ma stopki redakcyjnej. Nie
wiadomo, kto tę gazetę redaguje. Nie ma adresu redakcji, ani adresu żadnego
redaktora.
W środku gazety jest sporo artykułów,
które nie są zupełnie związane z parafią. Mogę przypuszczać, że są to przedruki
z jakiś innych gazet lub Internetu, również najczęściej bez podania autora i
źródła.
I czy to jest na pewno czasopismo
parafialne?
Jak sama nazwa wskazuje, powinno ono
dotyczyć spraw parafii, być napisane przez parafian i redagowane przez
parafian. Tak było kiedyś.
Piszę to w kontekście uwag, jakie słyszy
się w ogłoszeniach parafialnych, że parafianie „Zwiastuna” nie kupują, a więc i
nie czytają. Może warto byłoby zastanowić się, popytać, co chcieliby parafianie
czytać w czasopiśmie parafialnym. Zastanawianie się, czy jest sens dalej
drukować tę gazetę, może by zmienić na zastanowienie się, jak ma taka gazeta
wyglądać? Może warto spróbować oddać tę gazetę parafianom, jak to było onegdaj.
W takiej dużej parafii, największej w diecezji, chyba znajdzie się jeszcze
kilku ludzi, szczególnie młodych z pomysłami na rozruszanie tej sprawy, czego
parafii życzę.
I obiecuję, że więcej tego typu
prowokacji nie będzie.
Na Cmentarzu Parafialnym w kwaterze sióstr Elżbietanek pojawił się kamienny krzyż. Być może to ten sam. Może go siostry ewakuowały na cmentarz. Siostry (szpitalne) miały obok szpitala swój dom czyli klasztor. Klasztor był połączony ze szpitalem łącznikiem. Na półpiętrze klatki głównej klatki schodowej szpitala były tajemnicze drzwi opatrzone drewnianą tabliczką z wyrytym i poczernionym (może wypalonym) napisem "Klauzura". Jako dziecko z powodu aktywności kilka razy leżałem w tym szpitalu będąc kilka razy mniej, a raz poważniej uszkodzonym. Wtedy ten napis i drzwi były dla mnie wielką tajemnicą. Później dopiero dowiedziałem się co może znaczyć słowo klauzura. Zawsze miałem ochotę wśliznąć się za jakąś wchodzącą siostrą za te drzwi i stanąć oko w oko z .... wielką tajemnicą. Klasztory kryją jakieś niezbadane tajemnice.
OdpowiedzUsuńSióstr już chyba nie ma, a sam budynek z istniejącym łącznikiem jest już w prywatnych rękach (o ile się nie mylę, syna jednego z szacownych Ojców Ministrantów).
Pozdrawiam serdecznie.
Andrzej
Fajnie jest właśnie, gdy są jakieś tajemnice. Wtedy działa nasza niczym nie skrępowana wyobraźnia. Często okazuje się jednak, że te wyobrażenia są grubo przesadzone. Sióstr Elżbietanek już dawno w Bielawie nie ma. Najbardziej znana - siostra Damascena już nie żyje. Spoczywa na cmentarzu w Dzierżoniowie, chociaż ja osobiscie uważam, że "lepszym" dla niej miejscem był nasz cmentarz parafialny, tym bardziej, że w kwaterze sióstr jest jeszcze jedno miejsce wolne na grób. Stało się inaczej i nie było na to wpływu. W domu, w którym mieszkały siostry, teraz mieszkają dwie rodziny i nie jest to jakąś tajemnicą. Co do kamiennego krzyża, to nie widziałem. Zainteresuję się. Pozdrawiam
UsuńSiostra Damascena, to wielka historia tego szpitala. Kilka razy prześwietlała rentgenem moje uszkodzone członki, ale nie tylko, zawsze służyła pomocą. Powinna spoczywać na naszym Cmentarzu Parafialnym. Co do tajemnic ... były, gdy był klasztor, a teraz gdy klasztoru już nie ma to i tajemnic też już nie ma. Działa szpitalna kaplica, która jest pod opieką Syna i Synowej p. Emiliana Kupca, czyli pierwszego niekomunistycznego Burmistrza Bielawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Andrzej