6 września 2020

Upomnienie braterskie proboszcza


Upomnienie braterskie

Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! 

                                                                                                                               (Mt 18, 15-17)

 

            Dzisiaj właśnie, w niedzielę, taka była Ewangelia podczas liturgii. To początkowy jej fragment, ale tematycznie zamknięty. To są, wg ewangelisty św. Mateusza, słowa Pana Jezusa, skierowane do uczniów. Tekst podaję za Biblią Tysiąclecia. Nie jest to bez znaczenia, dlatego, że w niektórych Bibliach słowo „donieś”, zastąpione jest słowem „powiedz”, co ma już trochę łagodniejszy wydźwięk. Donos obecnie kojarzy się z czymś negatywnym, godnym potępienia, a ten fragment Ewangelii odnosi się jednoznacznie do miłości bliźniego. W różnych Pismach różny jest też początek. Oprócz: „Gdy twój brat zgrzeszy…” występuje też: „Jeśliby twój brat zgrzeszył…”, a nawet: „Jeżeli twój brat zgrzeszy przeciw tobie…”

Bardzo dobitnie, a nawet tragicznie, wybrzmiewa to w dzisiejszym pierwszym czytaniu, gdzie nawet bliźni ma obowiązek upominania za cenę swojego zbawienia:

 

1. czytanie (Ez 33, 7-9)

Obowiązek upominania

Czytanie z Księgi proroka Ezechiela

 

Tak mówi Pan:

«Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia, przestrzegał ich w moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: Występny musi umrzeć – a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi – to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę».

        Z tym tematem w homilii próbował zmierzyć się dzisiejszy kaznodzieja, ksiądz diakon, który jest w naszej parafii na praktyce. Myślę, że dał radę. Zauważyłem jednak, że trochę w interpretacji Pisma dołożył od siebie, a mianowicie to, że w sytuacji, kiedy już doniesiono sprawę do Kościoła i winowajca nawet Kościoła nie posłuchał, ksiądz diakon proponuje jeszcze modlitwę. To współczesna propozycja, kiedy ufna modlitwa, może zdziałać cuda.

            Ja znów łapię się na tym, że interpretuję słowa Pisma Świętego, ale zaznaczam, że nie trzeba tego odbierać tak, jak mówi Kościół. Ja sobie tylko tak dywaguję i porównuję wypowiedzi, a dotyczy to, generalnie rzecz ujmując, zwracania uwagi. Ja, bynajmniej, nie słyszałem o takim przypadku, aby zastosować się do zaleceń Pana Jezusa. Może kiedyś tak było. Obecnie nawet nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, zwłaszcza, gdy trzeba zdobyć świadków i jeszcze z tymi świadkami iść do księdza proboszcza, donieść na tego grzesznika i złoczyńcę. Akurat ta perykopa ewangeliczna zastosowania we współczesności nie ma, no może z wyjątkiem pierwszego jej członu, co zdarza się bardzo często, a czasami nawet z pożądanym skutkiem, w zależności od zachowania się stron.

            Właśnie to zachowanie ma ogromne znaczenie, aby upominając, czy zwracając uwagę, bliźniego nie skrzywdzić. Na dzień dzisiejszy w książce „Słowo na każdy dzień…” jest ta Ewangelia krótko skomentowana:

            „Upomnienie braterskie to wielka sztuka życia. Możemy upominać z agresją, bo coś się nam nie podoba, drażni nas, czegoś w drugim nie akceptujemy. Wtedy jednak łatwo kogoś poniżyć, oskarżyć, skrzywdzić. Nigdy nie mamy wglądu w serce i intencje drugiego człowieka. Dlatego tak ważne jest, aby przed spotkaniem z bliźnim spotkać na modlitwie Jezusa i zapytać Go o światło i rozwiązanie, a potem wsłuchać się we własne serce i zapytać siebie, jakiego dobra pragnę dla tej osoby. Upomnienie płynące z miłości, ze szczerej troski o dobro drugiego otwiera serce i umożliwia przemianę. Jest zaproszeniem do rozwoju.”

            Zwróciłem uwagę na wyraźny przekaz, że upominający swego brata jest na prawie i z przekonaniem, że ma rację. Potwierdza to determinacja, jaka ma mu towarzyszyć w dalszych etapach postępowania. Brak efektu upomnienia dla dobra upomnianego w imię miłości, ma skutkować pewnego rodzaju odrzuceniem, wykluczeniem i nie zamartwianiem się dalej sprawą. Tak, zresztą, mówi sam Pan Jezus: - … niech ci będzie jak poganin i celnik! Mocne słowa. Radykalizm w pełnej postaci.

W tamtych czasach celnicy byli znienawidzoną kastą w Izraelu, zbierającą podatki nierzadko nieuczciwie, co dawało im też bogactwo. Celnicy byli pogardzani przez naród żydowski. To samo dotyczyło pogan, czyli wszystkich, którzy wyznawali innego niż Izrael Boga. Poganie byli kimś gorszym w oczach wiernych, z którymi Izraelczycy zupełnie się nie liczyli. To, oczywiście, uległo radykalnej zmianie, gdy zaczynał powstawać Kościół, a przykłady tego mamy choćby w Dziejach Apostolskich.

     Ja, również grzesznik, często jestem upominany przez wielu i w różnych formach, choć najczęściej w tej pierwszej formie. Czy to skutkuje? Ksiądz diakon wyraźnie zaznaczył na początku, że każdy ma prawo do oceny, do opinii. Kiedyś Kościół upominał grzeszników poprzez kaznodziejów na kazaniach, podając ich z imienia i nazwiska z ambony wprost, lub niejednoznacznie. Tak i mi się przytrafiło 9 listopada 2014 roku w czasie pamiętnej kampanii wyborczej do samorządu, w której odważnie występowałem przeciwko Ryszardowi Dźwinielowi, który chciał rządzić w Bielawie dozgonnie (miała być piąta kadencja), a proboszcz, Stanisław Chomiak, schlebiał Dźwinielowi wyraźnie. Właśnie w tym dniu w ogłoszeniach duszpasterskich wypowiedział w uniesieniu te pamiętne słowa: „Są ludzie, którzy piszą w Internecie, uważają się za katolików, a ja takich katolików się wstydzę”. Zabrakło tych pierwszych dwóch członów upomnienia z mowy Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii, zabrakło empatii, a potem zabrakło refleksji, której brakuje po dzień dzisiejszy. Ciekaw jestem homilii księdza proboszcza na temat dzisiejszych czytań.

Jest taka pieśń religijna, którą szczególnie śpiewa się w kościele podczas uroczystości przyjęcia sakramentu Chrztu Świętego:

Com przyrzekł Bogu przy chrzcie raz,
Dotrzymać pragnę szczerze.
Kościoła słuchać w każdy czas
I w świętej wytrwać wierze.
O Panie Boże, dzięki Ci,
Żeś mi Kościoła otwarł drzwi,
W nim żyć, umierać pragnę.

            I takiej ufnej wiary w Kościół życzę Wszystkim i sobie również … – mimo wszystko.

            A księdzu diakonowi, przyszłemu prezbiterowi, życzę dobrego przyjęcia przez laikat, który też jest Kościołem, a gdy już będzie proboszczem, dobrej współpracy z parafianami.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.