Artykuł
ten winien jestem bielawiance, pani Zofii, która poinformowała mnie drogą
elektroniczną o szczurach grasujących w bielawskim parku:
W parku na
wyspie żyje dużo szczurów. Niech Pan napisze coś na ten temat. Ponoć są też
młode, to może być też pewien kłopot.
Zbierałem się ze zrobieniem
materiału trochę, ale padają deszcze - to kłopot ze zdjęciami. No i do tej pory
o szczurach wiedzą już wszyscy, i z tego co jest mi wiadomym, do parku ciągną
mieszkańcy w pogoni za sensacją. Na dzień dzisiejszy sprawa jest znana wszem i
wobec, i nawet burmistrz Bielawy podjął już działania, aby to nielegalne
mini-ZOO zlikwidować.
Pani Zofii dziękuję za troskę o
nasze miasto i zaufanie do mojego bloga. Jak się okazuje, to nie jest
odosobniony przypadek z prośbą o interwencję, a trwa to od samego początku
istnienia bloga, od 1 października 2013 roku.
Poszedłem jednak do parku uzbrojony
w aparat fotograficzny z teleobiektywem, wygospodarowawszy trochę wolnego czasu.
Czekałem, kontrolując wyspę, aby zobaczyć jakiś ruch. W międzyczasie porobiłem
ujęcia dotyczące wyspy. Zwierzaki jednak chyba się pochowały, wietrząc zapewne
moje niecne intencje.
Zainteresowała się natomiast mną, a
raczej tym, co zamierzam zrobić, pani z yorkiem, podobno bardzo wyczulonym na
szczury. Jako częsta bywalczyni w parku objaśniła mi, co zacz i żeby zobaczyć
szczury, trzeba przyjść wieczorem. Jednak mając sokoli wzrok, widziała, jak
szczury biegają po wyspie, czego ja nawet przez teleobiektyw nie dostrzegałem.
Właściwie to nawet zwątpiłem, że z tymi
szczurami to może jakaś lipa, żeby przyciągnąć turystów do naszego parku, ale w
pewnym momencie york zaczął zachowywać się nerwowo. Pani stwierdziła, że czuje
szczura. Zacząłem bacznie rozglądać się, i faktycznie szczur był, i to całkiem
blisko. Płynął z wyspy w stronę betonowych płyt nabrzeża. Płynął wprost na
kaczkę i wydawało mi się, że chyba ma zamiar na nią zapolować. Jednak ją minął
i wkrótce zniknął w dziurach betonowej kratownicy. Już się nie pokazał. Był
wielki jak kot.
Wracając wieczorem z działki, zajrzałem
do parku, ale już bez aparatu. Stałem bez ruchu przy nabrzeżu, wypatrując
szczurów. Wyszedł, a właściwie wybiegł z nory między betonami i biegł w moim
kierunku. Zawrócił i schował się. Znów wyszedł i wskoczył do wody. Popływał
trochę w kółko i – znów do nory. Za chwilę wyszedł ponownie i tym razem
popłynął do wyspy. Po kamiennych schodkach sprytnie wskrabał się na wyspę.
Chyba wybrał się w odwiedziny do rodziny.
Walka burmistrza Bielawy ze szczurami
trwa. Czy będzie sukces? Zapewne tak, choć szczury to równie inteligentne
istoty i zrobią wszystko, żeby przetrwać. Może jednak trzeba będzie
rekultywować wyspę, może od nowa zrobić nabrzeża?
Jest jednak coś, co można już zrobić, a
mianowicie nie dokarmiać szczurów.
Panie Bolesławie ludzie nie rozumią że kaczki �� nie potrzebują ich chleba.
OdpowiedzUsuńWczoraj na Cegielni jedna kaczka a Pan do wody wrzucił reklamówkę suchego chleba bo kaczki zjedzą.
Nie zwracał uwagi na tłumaczenia że chleb szkodzi.
A potem nic dziwnego że są szczury ��
A na czym polega ta walka burmistrza ze szczurami? bo jakoś nie widzę żadnych działań a szczury mają się całkiem dobrze. Burmistrz tylko dużo i kwieciście gada a co z tego wynika widać na zdjęciu
OdpowiedzUsuńDzisiaj księża w wielu kościołach nie odczytali listu episkopatu! Państwo w państwie! Liczę że Polacy w końcu rozliczą kler.
Usuń