Wracam niejako do tematu, który bulwersuje mnie od zawsze
i jakoś do porządku dziennego nad nim przejść nie potrafię, a i nie chcę.
Chodzi o powszechne używanie wulgaryzmów w mowie potocznej bez skrępowania i
żadnych ograniczeń, i praktycznie w każdych okolicznościach – no, może jeszcze
na razie za wyjątkiem kościoła.
„Niech z ust waszych nie wychodzi żadne brzydkie słowo,
lecz tylko dobre, potrzebne ku zbudowaniu, by przyniosło łaskę tym, którzy go
słuchają. I nie zasmucajcie Ducha Świętego Boga, który was opatrzył [swoją]
pieczęcią na dzień odkupienia.” Ef 4, 29-30
Zaczynam tym cytatem z Pisma Świętego. Wolno używać
wulgaryzmów, czy nie?
Faktem jest, że w naszych kontaktach wulgaryzmów używa się
i nie jest to zasługą furmanów czy szewców. Język, w którym używa się
wulgaryzmów, kiedyś określano jako rynsztokowy. Teraz w takim języku dopatruje
się nawet elementów kultury, a na pewno staje się językiem normalnym.
Jak to więc jest z tym popularnie nazywanym –
przeklinaniem?
W felietonie posłużę się kilkoma przykładami ze swojego,
jakby nie było, dość długiego już życia, zaznaczając jednocześnie, że jestem
zdecydowanym przeciwnikiem używania wulgaryzmów.
Każdy, kto mnie zna, wie, że łowię ryby. Najczęściej jeżdżę
składakiem na zbiornik Sudety, na którym mam „swoje miejsca”. Ten, kto mnie tam
spotkał, czasami mógł zauważyć mnie w ochronnikach słuchu na głowie. Na
pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że to słuchawki od radia. Nie. To ochrona
przed wulgaryzmami, które dochodzą po wodzie nawet z Sudeckiej Plaży i placu
zabaw dla dzieci.
Często nad wodą siedziałem koło znanego wędkarza – pana
Janka. Było tak jednego razu, że za nim łowił ryby starszy już wiekiem
mężczyzna. Był bardzo rozmowny z panem Jankiem, ale w rozmowie z sąsiadem
bardzo przeklinał. Nie wypadało mi tym razem zwrócić uwagi. Założyłem
ochronniki słuchu, ale efekt był mizerny. Były dwa wyjścia: zmienić stanowisko
albo iść do domu. Wybrałem to drugie, choć taka rezygnacja z wędkowania
zdarzyła mi się po raz pierwszy w życiu. Pan Janek zdziwiony, że po tak krótkim
czasie zwijam wędki, zapytał:
– Panie Bolku, to pan już idzie? Co się stało?
– Nie mogę już dłużej słuchać, jak ten facet przeklina –
odpowiedziałem głośno, żeby tamten usłyszał.
Facet „zbystrzał” i… zdenerwował się. Zaczął krzyczeć i
kląć. Nie wierzył, że odchodzę z jego powodu. Twierdził, że dlatego, że ryby
nie biorą. Groził, że mnie wrzuci do wody. Nie bałem się, bo umiem pływać i
spokojnie pakowałem się. Mężczyzna był wyraźnie podirytowany. Cały czas gadał i
klął. Nie reagowałem.
Kiedy odchodziłem, krzyknął za mną wyzywająco:
– Niech się pan za mnie modli!
Słynna Sudecka Plaża na Jeziorze Bielawskim– ulubiony
obiekt promocyjny miasta. Oczywiście zapraszam tych, których nie rażą
wulgaryzmy i dym z grillowania, bo to jest u nas już standard. No i proszę nie
liczyć na jakąś interwencję naszej Straży Miejskiej, bo przecież Straż Miejska
nie będzie zwracać uwagi przeklinającym – nawet wychowawczo dzieciom.
To było w maju, wiele lat temu. Jechałem składakiem na
działkę. Na rogu Parkowej i 1-go Maja, przy kiosku spożywczym stało dwóch
odświętnie ubranych młodzieńców i dwie odświętnie ubrane panienki. Po ubiorze
łatwo było skojarzyć, że to maturzyści. Poważna sprawa. Jednak coś w tej grupie
mi nie pasowało; pili piwo z butelek i przeklinali. Zawróciłem ze skrzyżowania
i podjechałem do tej rozbawionej, sympatycznej grupy.
– Jak to jest? – spytałem uprzejmie. – Publicznie pijecie
piwo, a nie wolno, przeklinacie w miejscu publicznym, a nie wolno?
Odpowiedział mi kulturalnie jeden z młodzieńców:
– Proszę pana, to teraz jest normalne.
Faktycznie miał rację. Takie zachowanie staje się normą,
ale czy jest normalne?
To było dawno. Byłem na działce, a na sąsiedniej, siedząc
na drzewie, zrywało wiśnie dwóch młodych mężczyzn. Prowadzili ożywioną
dyskusję, nie żałując sobie wulgarnych przerywników. Właściwie było po połowie
normalnych słów i po połowie „łaciny”. Nie dało się długo wytrzymać przy
pieleniu marchewki, słysząc taką dyskusję. Zdecydowanie, ale w miarę
kulturalnie, zapytałem:
– Panowie, czy moglibyście rozmawiać nie przeklinając?
Ucichło. Nie mogli. Nie potrafili. Już nie umieli. Rwali
wiśnie w niczym nie zmąconej ciszy, tak, że można było usłyszeć głosy
nawołujących się bażantów w pobliskiej, wysokiej trawie za ogrodzeniem. Wkrótce
odeszli.
Na Osiedlu XXV-lecia (jeszcze wtedy PRL) szło dwóch
chłopców. Przypuszczam, że byli uczniami gimnazjum. Szli i klęli. Podjechałem:
– Chłopcy! Nie przeklinajcie! – zwróciłem się do nich po
przyjacielsku.
Nawet się nie zatrzymali, a wyższy arogancko, odwracając
się, krzyknął:
– A co! Nie wolno!?
Mieszkam w bloku na pierwszym piętrze. Któregoś letniego
dnia słyszę odbijaną piłkę i chłopięce głosy. Wyjrzałem przez balkon. Dwóch
może ośmioletnich chłopców przerzucało sobie piłkę przez żywopłot. Nie robili
żadnej szkody. Ale słyszę, że jeden czasami przeklina. Postałem jeszcze trochę,
żeby się upewnić. Nie myliłem się. Pomyślałem sobie, że to jeszcze dziecko i
nie rozumie. Zejdę i mu wytłumaczę. Podszedłem. Zatrzymali zabawę zaciekawieni.
– Słyszałem jak przeklinałeś – zwróciłem się do
nieznajomego.
– Ja nie przeklinałem – odpowiada pewnie.
– Ale ja słyszałem. Nie przeklinaj, bo to nieładnie!
Rozmawiałem z sąsiadem pod garażami:
– Panie Bolku! Niech pan sobie wyobrazi, że mój dwuletni
wnuczek już przeklina! Jestem zdziwiony i przerażony! Taki mały i już klnie!
– Panie Janku! A pan już przestał kląć? – pytam. – Gdzieś
to dziecko musiało słyszeć taką mowę!
Nietrudno zauważyć, że w przytoczonych przykładach jakby
była konsekwentna ciągłość „kultury” przeklinania. Jakby z całą konsekwencją
temat przechodził na następne pokolenia. Kto pochwala tych świadomych
„przeklęciuchów”? – ręka śmiało do góry. Przecież jak to wielu mówi: „Polska –
wolny kraj, wszystko wolno”. Czy aby na pewno? Mnie oczywiście, trzymając się
tematu, interesuje druga część zdania.
Żaden normalny rodzic nie zaczyna edukacji swojego dziecka
od nauczania wulgaryzmów. To się potem „skądś” bierze. Może trzeba być
„trendi”, warto zabiegać o względy w grupie, być swobodnym, może przeklinanie
jest dobrą terapią na odreagowanie stresu, itd.?
Czy jednak takie wulgarne zachowanie jest pozytywnym
działaniem „ku zbudowaniu” i czy „przynosi łaskę tym, którzy go słuchają”? Mnie
nie przynosi, a skutek jest wręcz odwrotny.
W społeczeństwie naszym istnieje ogólne przyzwolenie na
używanie wulgaryzmów. Nie piętnuje się tych nagannych zachowań. Czasami porusza
się ten temat w telewizji, ale zawsze traktowany jest z „przymrużeniem oka”.
Nie mówi się wprost, że to zło. Nikt się nie gorszy. Językoznawcy
twierdzą naukowo, że wulgaryzmy z czasem tak spowszednieją, że już nie będą
razić. Ci, co nie przeklinają, uważani są za ludzi dziwnych, nieżyciowych,
nierealnych, absurdalnych.
Jeszcze można znaleźć w Internecie na stronie
ciekawostka.pl pod hasłem „99 absurdów świata” zapis – „absurd numer 29”:
„W Świdnicy w miejscach publicznych nie wolno przeklinać.
Za używanie wulgarnych słów Straż Miejska każe mandatami w wysokości od 5 do 50
zł”.
Było o tym głośno swego czasu. Zastanawiam się tylko, co w
tym zapisie jest absurdalne. Przypuszczam, że absurdalna jest wysokość mandatu,
bo przecież nie to, że nie wolno przeklinać w miejscach publicznych. Chyba nikt
rozsądny, który pod swoją opinią umie, a raczej ma odwagę, się podpisać, nie
będzie kwestionował obowiązującego w Polsce prawa, uważając je za absurdalne.
„Kodeks Wykroczeń Art. 141.
Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite
ogłoszenia, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze
ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany.”
I tu Straż Miejska w całej Polsce (w Bielawie też) może się
wykazać jako potrzebna w miastach, przynosząc miejskim kasom niesamowity
dochód, większy niż swego czasu ze śmietników przerobionych na radary.
Czy jest sens zwracania uwagi „przeklęciuchom”? Uważam, że
jest. Ci co przeklinają, świadomie, czy nieświadomie, „zasmucają Ducha Świętego
Boga”, a ci z kolei, którzy nie podejmują działań, nawet najmniejszych, aby
reagować na wulgaryzmy, też „zasmucają Ducha Świętego Boga” poprzez grzech
zaniechania. Tylko czy faktycznie warto?
Wrócę do jednego z podanych wyżej przykładów, do tego z
chłopcami grającymi piłką przez żywopłot. Kiedy wracałem następnego dnia z
działki, ci sami chłopcy grali w piłkę na trawniku przed blokiem. Jeden z nich
wyszedł na jezdnię i zatrzymał mnie. To ten co wczoraj przeklinał.
– Proszę pana. Przepraszam pana za to, że wczoraj
przeklinałem.
Nie byłem zaskoczony, ale było mi miło. Zawsze wierzyłem,
że są jeszcze ludzie nie zepsuci, rozróżniający jednoznacznie dobro od zła.
Czasem potrzeba tylko prawdziwej refleksji.
Warto zapamiętać: Jeżeli słowo, to „tylko dobre, potrzebne
ku zbudowaniu, by przyniosło łaskę tym, którzy go słuchają”.
A co z tymi, którzy po tej mojej wypowiedzi zapragną wyzbyć
się wulgarnego języka, a są już nałogowcami? Podpowiem.
Kiedy przed zniszczeniem „Bielbawu” pracowałem tam na
składalni, było strasznie ze względu na przeklinanie. Był nawet taki moment, że
chciałem się zwolnić, bo już nie można było wytrzymać. Interwencje nie
przynosiły żadnego skutku. Często miałem kontakt z przesympatyczną, skromną,
zawsze uśmiechniętą i gotową przyjść każdemu z pomocą – Tereską. Ale jak to w
pracy na odpowiedzialnym stanowisku – trzeba było się denerwować. I ona wtedy
strasznie „klęła”, w uniesieniu wykrzykując:
– Kurki…kogutki!!!
I tego Państwu DOBRZE ŻYCZĘ – zamienić te k… ch… pier… na
kurki… kogutki – tak po prostu i o razu.
BBBS Bielawski Bloger Bolesław Stawicki
Trochę walka z wiatrakami ale proszę się nie poddawać
OdpowiedzUsuńPsia mać,będzie coraz gorzej!Wczoraj siedziałem w samochodzie i widziałem,jak nauczycielka przeszła ze spuszczoną głową obok takiej grupki 11/14 letnich,palących,bluźniących chłystków.Stali na środku skrzyżowania i słuchali muzycznej łaciny.
OdpowiedzUsuńW wypadku w Słupcu/Nowa Ruda,w którym zginęło trzech młodych ludzi-młody kierowca przeżył i już szaleje samochodem po Słupcu.
Psia mać,będzie coraz gorzej!Wczoraj siedziałem w samochodzie i widziałem,jak nauczycielka przeszła ze spuszczoną głową obok takiej grupki 11/14 letnich,palących,bluźniących chłystków.Stali na środku skrzyżowania i słuchali muzycznej łaciny.
OdpowiedzUsuńW wypadku w Słupcu/Nowa Ruda,w którym zginęło trzech młodych ludzi-młody kierowca przeżył i już szaleje samochodem po Słupcu.