To temat, do którego napisania
inspiracją było kilka wydarzeń z ostatniego okresu, i choć mniejsza trudność z
wyborem, to jednak trudność w przekazaniu moich spostrzeżeń co do treści i
formy pozostaje. Chociaż, zastanawiam się, czy warto się starać z tym pisaniem,
skoro i tak nikt nie komentuje, a i nikła nadzieja, czy ktokolwiek to czyta. A
może to moje pisanie to takie „zwykłe, niedowartościowane mędzenie”, jak to
ktoś mi napisał w komentarzu pod jednym z ambitnych artykułów na blogu. Mam
jednak w świadomości i to, że nie wszystko robi się z sensem, a co za tym idzie
– robi się bez sensu, co jednak też ma jakiś sens.
Zawsze są dla mnie ciekawe zachowania
ludzi. Myśląc z perspektywy 48 lat od rozpoczęcia studiów, zdecydowanie
powinienem iść na psychologię, a nie na… No, ale pozostaje przecież możliwość
zabawy w psychologa amatora. Nie mniej ciekawe od zachowań są spontaniczne
rozmowy z całkiem nieznajomymi osobami. To naprawdę jest przygoda.
Jak to mówią niektórzy – wiosny w tym
roku nie było. Skoro tak, to od razu mamy lato. A jak lato, to trzeba szeroko
otworzyć wszystkie okna w swoim blokowym mieszkaniu i dać popalić sąsiadom. Nie
o paleniu papierosów na balkonach tym razem, bo ta sprawa jest beznadziejna,
jak beznadziejni są ci palacze, zatruwający życie sąsiadom, ale o muzyce. Temat
„muzy” wiosną i latem jest zawsze na topie i zawsze mnie zajeża.
Sobota, 8 rano. Jeszcze na dobre się nie
przebudziłem, a już słyszę ostrą muzykę gdzieś na zewnątrz. Nie, tak nie da się
żyć! Otwieram okno i widzę na otwartym balkonie sąsiedniego domu krzątającą się
starszą panią w szlafroku. To stamtąd na tyle ile dała fabryka, rżnie muzyka
disco polo. Nie mam nic przeciwko muzyce disco polo, która uratowała nawet już
niejedno wesele, ale dlaczego tak głośno, dlaczego na całe osiedle?!
Podszedłem pod trzęsący się od muzyki
balkon i stoję. Może będzie okazja zagadać. Starsza pani po chwili
zainteresowała się intruzem pod swoim balkonem, patrząc na mnie wyzywająco.
– Proszę pani. Co się stało, że pani tak
głośno puszcza muzykę? Tu nie da się mieszkać! – próbuję przekrzyczeć
magnetofon.
Rzadko teraz kogoś stać na jakąś
refleksję, nie mówiąc już o zażenowaniu. Teraz z zasady od razu przystępuje się
do ataku i trzeba odejść z kwitkiem. Pani wyraźnie była zaskoczona, ale miała
gotową odpowiedź na moje argumenty:
– Ale ja tak lubię! – rozbrajająco
stwierdziła.
– No dobra, przyciszę. – powiedziała po
czasie, widząc, że dalej stoję pod jej balkonem.
Piątek, godziny dobrze popołudniowe.
Łowię ryby na zbiorniku „Sudety”, na cyplu przy odchowalniku. Przychodzi grupa
młodzieży gimnazjalnej i siadają kilkanaście metrów za mną na drodze okalającej
odchowalnik, wysypanej ładnie drobnymi kamykami. Są cztery dziewczyny i dwóch
chłopców: jeden wysoki, a drugi zdecydowanie od niego niższy. Za chwilę słyszę,
jak w okolicy spławika mojej wędki lądują z pluskiem kamienie. Jeszcze mnie nie
trafili. Odwróciłem się znacząco. Nie było wątpliwości – to chłopcy zabawiają
się moim kosztem, szpanując przed rozleniwionymi „foczkami”. Usłyszałem wyraźne
„sory”.
Można byłoby sądzić, że zabawa się
skończyła. Ale wtedy nie byłoby zabawy. Kamienie dalej lecą do wody. Wstałem i
podszedłem do tej młodzieży.
– Doigraliście się chłopcy! – wyjąłem
komórkę i zrobiłem im zdjęcie.
Nie zasłaniali się. Nawet poinformowali
mnie, że zdjęć bez pozwolenia robić nie wolno, jakbym o tym nie wiedział. Ja z
kolei poinformowałem ich, że zdjęcia przekażę na policję.
– I co policja nam zrobi? – stwierdzają
pewnie. – Przecież możemy rzucać kamienie do wody!
– Ale my jesteśmy grzeczne! – jak na
ironię odzywają się „foczki”.
Zwinęli się i odeszli. Widocznie zabawa
już nie była ciekawa. Przechodząc koło mnie, jeszcze poleciały do wody ostatnie
kamienie. Można by rzec w imieniu tej młodzieży:
– Ale my tak lubimy!
Ogrody działkowe w słoneczny dzień
minionej jesieni. Spokojną do niedawna okolicę diametralnie zmienili nowi
sąsiedzi, którzy bardzo swobodnie poczuli się na swojej działce. Co prawda nie
sąsiadują z naszą działką, ale głośna muzyka i wyraźne przekleństwa dochodzą
również i do nas. Bawi się młodzież w obecności starszych. Sporo tej młodzieży
i sporo piwa, a może i czegoś mocniejszego. Podszedłem i z alejki głównej
poprosiłem o ściszenie muzyki. Zaskoczenie. Przecież są na swojej działce.
Regulaminu na pewno nie czytali. Przyszli za mną do mojej działki. Awantura.
Nawet dziadek stanął po stronie młodzieży, która dzień wcześniej tłukła butelki
o betonową studnię stojącą przy naszej alejce. Ostatecznie skończyło się
dobrze. Zostaliśmy przeproszeni i imprezy od tamtej pory się skończyły. Nie ma
problemu z sąsiadami. Spokojnie można kontemplować radosny śpiew szpaków, kosów
i innych ptaków w okresie lęgowym.
Ramy felietonu nie pozwalają mi się
rozwinąć w temacie i wyciągnąć daleko idących wniosków jako psycholog amator. W
sumie nie jest tak źle – trzeba tylko mieć odwagę rozmawiać i nie szukać tylko
tego, co złe. Przecież nawet Niemen śpiewał, że ludzi dobrej woli jest więcej,
choć to już przecież inne czasy niż te, kiedy szanowano starszych, kiedy
szanowano się między sobą.
Zmarły w 1995 roku Sługa Boży ks.
Aleksander Zienkiewicz, dobrze znany mojemu pokoleniu z akademickiego
duszpasterstwa Wrocławia, niejako za życiową dewizę przyjął powiedzenie –
„Uwaga! Człowiek!”. I tego wszystkim DOBRZE ŻYCZĘ, aby zauważali obok siebie
innych, szanowali ich, a tym samym dawali świadectwo swojego człowieczeństwa.
BBBS Bielawski Bloger Bolesław Stawicki
No niestety , ale niektorzy ludzie mieszkający np. w bloku , nie mogą, albo nie chcą zrozumieć tego, że pod nimi, nad nimi i obok nich mieszkają ludzie. Glośna muzyka, bardzo głosne rozmowy, smiechy nawet w srodku nocy uważają za normę. Nie wazni są sądziedzi, to , ze chcą po prostu spać , nic się nie liczy nawet srodek nocy nie jest żadną przeszkodą. A co do papierosow , to niestety, ale niektorzy mają wszystko gdzies. Przyklad. Sąsiad mieszkający na ostatnim pietrze, kiedy wychodzi z domu, zawsze juz na samej gorze odpala papierosa. Zanim zejdzie na dol zasmrodzi całą klatkę. Nie wiem , czy tak cięzko jest zapalic tego papierosa będąc juz na klatce na dworze ?? Ludzie zacznijcie w koncu szanowac ludzi mieszkających obok was.
OdpowiedzUsuńNa mojej ulicy też jest kilku takich złodziejaszków,co to się policji nie boją.Niedawno uciekali przed policją przez moją i sąsiada działkę.
OdpowiedzUsuńNigdzie nie pracują,na alkohol mają...może wędkują,z ojcem nie,bo się zapił.
pl.copypasta.wikia.com/wiki/Mój_stary_to_fanatyk_wędkarstwa.
Miłej Zośki!