2 stycznia 2018

Nowy rok – nowe wyzwania

Jakoś udało się przebrnąć przez te wszystkie świąteczne wydarzenia końcówki minionego 2017 roku. Przebijając się przez całe sterty najróżniejszych życzeń i noworoczną strzelaninę, mogę wreszcie odetchnąć i pomyśleć, co robić dalej, już w 2018 roku. Plany i nadzieje niech się spełnią. Niech się spełni również to, aby ten nowy rok był lepszy od poprzedniego, jak to często się życzy.
      Kiedy zbliżam się już do 68-ki, to już czuję, jaki ten rok będzie super, jeśli przyjąć, że do tej pory takie życzenia się spełniały. Samo gadanie to jednak jeszcze nie wszystko. I choć pogadać sobie też lubię i patrzeć, co z tego gadania wyniknie, to jednak warto jeszcze coś konkretnego w tym roku zrobić. A wierzę, że dalej będą okazje, aby komuś pomóc czy komuś „zaszkodzić”. Oczywiście zaszkodzić, gdy ktoś sobie na to zasłuży, a czuję, że kolejka lemingów już się ustawia. Chociaż, jeśli chodzi o lemingi, to, przecież one szkodzą sobie same i jeszcze nikt nie odkrył – dlaczego. Lemingi – to lemingi i wszystko jasne. A może uda się kogoś przekonać do swoich jedynie słusznych racji? A może ktoś mnie przekona? Nawet byłoby to ciekawe.
            Wbrew utartym sloganom nie jestem ciekaw, co ten nowy rok mi przyniesie. Wszak już tyle się przeżyło, że wszystko dobre cieszy, a niepowodzenia jeszcze mobilizują do wysiłku. Jeszcze się żagiel bieli, a nadzieja wciąż w serc kapeli na werbelku cicho gra - jak to chciałoby się zaśpiewać z Alicją Majewską.
            Z sielanki pierwszego półrocza, zapewne porwie mnie nurt kampanii wyborczej do samorządów, jakie czekają nas w drugim półroczu. Jakoś tak dziwnie to brzmi – rok wyborczy. Jakkolwiek cele w wyborach w 2014 roku były dla mnie jasno określone i wszystko było proste, tak teraz jest zupełnie inaczej, bardziej skomplikowanie. Czy będzie walka o stołki czy walka o Bielawę? Już widzę oczyma wyobraźni zawodników w blokach startowych. Widzę tych radnych obiboków, którzy niczego dobrego dla Bielawy nie zrobili, a myślą o niczego sobie dietach w następnej kadencji. Widzę tych wyrywnych, którzy chcą zbijać kapitał wyborczy poprzez zmasowaną kontrolę działań Urzędu Miejskiego, szukając w tekstach żądanych tonach dokumentów błędów interpunkcyjnych. Widzę wreszcie tych cynicznych, obłąkanych pseudopolityków, którzy żerują na naiwności potencjalnych wyborców, aby wciskać im swoje zatrute ideologie, w imię jakiegoś tam wyimaginowanego dobra.
            Może jednak będzie inaczej. Może dorośliśmy do trzeźwego myślenia i logicznych analiz. Może nikt nas tym razem nie kupi za rogalika z czekoladowym nadzieniem, za długopis czy za te marne 30 zł.
            Ale, co tam wybory. Cieszyć się trzeba. Wyruszyć jak dawniej na wyścigowym rowerze w dal zakątków Dolnego Śląska i poczuć prawdziwą wolność. Wejść na Wielką Sowę i spotkać tam pana Henryka. Iść na działkę i porozmawiać z miłymi sąsiadami, dopóki jeszcze są. Wybrać się z wnuczkami na ryby na Jezioro Bielawskie i mieć radość z tego, jaką im się zrobiło frajdę, a może i wychować następcę? No i pokończyć wreszcie te pozaczynane książki, dopóki jeszcze wzrok jako taki.
            Powodzenia życzę i ciekawego życia w tym 2018 roku.


            Przyroda zdezorientowana. Kwiatki w trawie przed blokiem znów zakwitły. 

1 komentarz:

  1. W Nowy Rok byliśmy z żoną na spacerze i nazrywaliśmy bazi. Przez moment zacząłem wątpić czy to Boże Narodzenie było wcześniej, czy Wielkanoc :)

    Pzdr, Ta

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.