12 listopada 2017

Moje rowery – Turystyczne

Powoli zbliżamy się do końca cyklu. Oprócz tych zaprezentowanych w tym materiale, pozostały jeszcze do przedstawienia cztery. Te dzisiejsze, to turystyczne, w których widać ślady ingerencji w kierunku przeróbek. 
            Z tym niebieskim jest problem, bo nie pamiętam skąd on u mnie się wziął? Prawdopodobnie z Krakowa, ale wymaga to potwierdzenia. Co ja, z kolei przy nim majstrowałem, też nie pamiętam. Na pewno na nim jeździłem i pamiętam, że jeździło się dobrze, bo jest dość lekki. Czy jeszcze wróci do łask, po jakimś remoncie? To już chyba zależy tylko od wnuczków, czy któreś taki rower zechce. Mogę przygotować. Ale to też nie tylko chęć do jeżdżenia o tym decyduje, ale i miejsce w piwnicy.


     Ten zielony rower - wiem na pewno, skąd się wziął u nas. Wspomniany wcześniej kolega Jurek, robił porządki w piwnicy i zapytał mnie przy okazji, czy nie chcę roweru. No cóż, jak stanowisko do wielu innych, nie śmiałem odmówić. Widać, że przeróbka totalna, ale naprawdę był na chodzie i jeździłem na nim z wykorzystaniem bagażnika, bo wtedy jeszcze był. Teraz, jak widać – totalna ruina. Ale są pewne ciekawostki. Otóż rama jest na pewno Waganta. O takim rowerze pisałem w cyklu. Przednie koło jest przykręcone za pomocą motylków. Takie koła kiedyś były. Właśnie moja ESKA SPORT miała takie motylki.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.