23 lipca 2017

Niech mi pan pomoże!

Jechałem w piątek po obiedzie na ryby na zbiornik. Uprawiam klasyczne wędkowanie, a więc miałem przez plecy przewieszone w pokrowcu dwie wędki odległościówki i jedną gruntówkę. Do tego stara, duża podróżna torba na bagażniku z niezbędnymi przyrządami, ubraniem przeciwdeszczowym i cieplejszym ubraniem ewentualnie na wieczór. Na bagażniku jeszcze torba z siatką na ryby, podbierakiem, gąbka do siedzenia i worki foliowe, gdyba trzeba było przykryć sprzęt. Na kierownicy - po jednej stronie wiadro z zanętą, a po drugiej mniejsze z przynętami. Składak z zębatką 18-tką z tyłu. Jechałem w gumowcach, bo na miejscu gdzie łowię, trzeba wejść do wody. Ciężko pod górę od strony Asnyka między wałem zbiornika a nasypem torów kolejowych. Jadę na wyspę.

            Widzę przed sobą zjeżdżających na rowerach czterech chłopców. Jeden się zatrzymał, a trzech stanęło zaraz poniżej. Minąłem ich, mozoląc się pod górę. Kiedy dojechałem do tego jednego, zatrzymał mnie i powiedział:
            - Proszę pana, niech mi pan pomoże!
            Chłopców oceniam gdzieś tak na piątą, a może nawet szóstą klasę.
            - Co się stało? – zapytałem.
            - Ci chłopcy cały czas jadą ze mną, przeszkadzają mi. Na siłowni nie pozwalali mi poćwiczyć. Teraz jadą ze mną, a ja tego nie chcę. – opowiada.
            - To twoi koledzy? Jedziesz do domu? Gdzie mieszkasz? – pytam.
            - Nie, to nie moi koledzy, nie znam ich, mieszkam w Pieszycach i chcę dojechać do domu przez pola.
            Chłopcy czekają. Zrozumiałem sytuację. Trzeba znaleźć się w podobnej, żeby to również zrozumieć.
            - Chłopcy, podejdźcie no tu!
            Nie spodziewałem się, że podejdą. To typy – kupą na jednego. Niewątpliwie mam do czynienia z przejawem terroryzmu i wszystko w takiej sytuacji może się wydarzyć.
            - Pomogę ci! Ja pojadę za nimi, bo na pewno będą uciekać. Ty jedź za mną i skręć na Pieszyce, bo oni są na pewno z Bielawy. Pogonię ich na tyle, że już cię nie dogonią.
            Odwróciłem rower, wsiadłem i z całym tym majdanem po kamienistej drodze puściłem się z górki. Młody za mną. Chłopaki błyskawicznie wsiedli na swoje wypasione górale i uciekają ile sił w nogach. Nie skręcili w stronę Asnyka, tylko pojechali prosto do Lotniczej, oglądając się co chwila. Jechałem za nimi jeszcze chwilę, aby ten młody człowiek z Pieszyc oddalił się na bezpieczną odległość. Zwolniłem. Widać było euforię w tej trójce i podniesione w geście zwycięstwa ręce, gdy zawracałem. Wygrali.
            To taka krótka sytuacja, w której każdy może się znaleźć. To o tym wspominał pan Henryk w komentarzu do filmiku z tonącym. Do jakich zachowań jesteśmy zdolni w różnych sytuacjach: kąpiących się w niedozwolonych miejscach, skaczących na zbiorniku z pomostu mimo zakazu, palących papierosy na przystankach, nie sprzątających po swoim psie, parkujących na trawnikach, zaśmiecających park, rozbijających butelki na ścieżkach rowerowych i jeszcze przecież tak wielu innych?
            Ktoś mnie niedawno ironicznie nazwał w komentarzu – strażnik teksasu z Bielawy. Nie bardzo rozumiałem, o co chodzi. Obejrzałem nawet kawałek jednego odcinka filmu. Czy to źle, że reaguję czasami i dlaczego od razu nazywać to czepianiem się? Czy na pewno liczę na jakieś uznanie i profity za to, że byłem z innymi sprzątać Cegielnię? Czy nagłaśniam to, że udało mi się coś załatwić?
            Ten młody człowiek zanim pogoniliśmy tych młodocianych terrorystów, zwrócił się do mnie na pożegnanie:
            - Dziękuję panu. Jestem panu wdzięczny.
            I to wystarczy.

            

1 komentarz:

  1. Bardzo dobra postawa.
    Mozna zawsze strzelic "malym terorystom" fotke z telefonu i ja opublikowac.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.