Chce mi się
wyć, gdy czuję, jak robi się ze mnie wała za moje pieniądze
Nigdy, w swoim ponad półwiecznym życiorysie, nie
pisałem się na bycie sadomasochistą. Nawet przez moment. I teraz okazuje się,
że ktoś, kto mnie nie zna, mógłby odnieść wrażenie, że znajduję przyjemność z
robienia z siebie durnia. Niestety! Dlaczego doszedłem do takiego wniosku? Po
obejrzeniu kolejnego materiału w TV Sudety, propagandowej tubie wyborczej
zajmującej jeszcze przez ostatnie dni magistrat. Tym razem skatowałem się
wywiadem dwóch „pociotków”.
Pierwszy to właściciel TV i jednocześnie aktywny „publicysta” tegoż medium, a także chrzestny ojciec dziecka swojego interlokutora – niejaki Adaś P. A drugie to Jego Magnificencja Rektor Wyższej Szkoły Polsko-Czeskiego Szybkiego Zdobywania Wiedzy, Dr Wice Burmistrz naszej Bielawy, a jednocześnie ojciec syna chrześniaka. Takie to pogmatwane, że aż można się w tym zgubić. Chyba jak w całej bielawskiej matni współzależności i nepotyzmu. Już od początku rozmowy czuć jej ważność i doniosłość. Bo w końcu, nie na co dzień można być świadkiem takich wiekopomnych odkryć, że rozdział środków unijnych odbywa się za pośrednictwem konkursu wniosków. I w tym momencie dopiero zrozumiałem, jakim „zbawieniem” dla Bielawy jest posiadać taki „łebski” umysł, jak umysł naszego magistrackiego doktora. Nie dość, że jest nie tylko liściem figowym dla niedouczonego Burmistrza, to jeszcze nam maluczkim może zapalać kaganek oświaty. Może, ale nie musi.
Pierwszy to właściciel TV i jednocześnie aktywny „publicysta” tegoż medium, a także chrzestny ojciec dziecka swojego interlokutora – niejaki Adaś P. A drugie to Jego Magnificencja Rektor Wyższej Szkoły Polsko-Czeskiego Szybkiego Zdobywania Wiedzy, Dr Wice Burmistrz naszej Bielawy, a jednocześnie ojciec syna chrześniaka. Takie to pogmatwane, że aż można się w tym zgubić. Chyba jak w całej bielawskiej matni współzależności i nepotyzmu. Już od początku rozmowy czuć jej ważność i doniosłość. Bo w końcu, nie na co dzień można być świadkiem takich wiekopomnych odkryć, że rozdział środków unijnych odbywa się za pośrednictwem konkursu wniosków. I w tym momencie dopiero zrozumiałem, jakim „zbawieniem” dla Bielawy jest posiadać taki „łebski” umysł, jak umysł naszego magistrackiego doktora. Nie dość, że jest nie tylko liściem figowym dla niedouczonego Burmistrza, to jeszcze nam maluczkim może zapalać kaganek oświaty. Może, ale nie musi.
Boć on jest doktor od
podstawowych idei strategii dywersyfikacji finansów przedsiębiorstw. A myślą
przewodnią jego doktorskiej dysertacji jest teza, że główną formą istnienia,
zapewniającą długofalowy rozwój przedsiębiorstw są działania dywersyfikujące. A
prościej – w praktyce dywersyfikacja oznacza stworzenie warunków,
umożliwiających zwiększenie odporności przedsiębiorstwa na zmiany, a tym samym
wzrost jego siły konkurencyjnej i finansowej. Kiedy przeczytałem to znów,
doznałem olśnienia. Tak to genialne, że facet, który wsławił się publikacjami
na temat klasycznego cyklu życia produktów a cyklu życia kompletów
pościeli z kory i satyny, czy analizy sytuacji w przemyśle tekstylnym (to
jest pełne zestawienie publikacji naukowych naszego doktorka), stał się zbawcą
naszego miasta. I co? Powinniśmy być z tego dumni, czy nadal mamy upierać się
przy tym, że trzeba tych wszystkich magistrackich cudaków od Obywatela Ryszarda
pogonić kijanką, gdzie pieprz rośnie? Jestem zdecydowanym zwolennikiem tej
tezy. Bo, jak w tuwimowskiej Lokomotywie – choćby przyszło tysiąc atletów i
każdy zjadłby tysiąc kotletów i nie wiem, jak by się wytężał, to… nic nie
zmieni faktu, że z pozyskanych jakoby 29 mln unijnych euro przeciętny
mieszkaniec Bielawy ma niewiele. Niepodważalnym faktem jest olbrzymie
bezrobocie, brak miejsc pracy, brak perspektyw rozwoju dla młodych i totalne
bankructwo sfery komunalnej. To jest niepodważalny efekt rządów obecnej ekipy
magistrackiej. I tego nasz uczony dr od pościeli z kory etc. nie zmieni.
Jeszcze trochę zniesmaczony Bielawianin
Opublikowano dnia 05.11.2014 autor: admin
Kopiowane ze strony porozumieniedlabielawy.pl
Dla doktora od pościeli z kory ważne jest to ,że jego status materialny się zmienił dzięki pracy w Urzędzie Miasta Bielawy. Reszta nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńDoktorów ci u nas co niemiara. Jeden specjalista od lewej nogi, inny od prawej, a jak zabolą obie, to .... do Wrocławia. Tak mawiał śp. dr Ireneusz Pluta. Ja znam jednego doktora, który się doktoryzował z westernów. Doktorat jako taki, bardzo się spauperyzował.
OdpowiedzUsuń