10 stycznia 2017

Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej

   
         Zbliżają się w naszych parafiach Pierwsze Komunie Święte. Przygotowania do tej uroczystości trwają już intensywnie od przedszkolnego wieku pod względem ideologicznym, by w ostatnim okresie dołączyć do tej ideologii swego rodzaju musztrę, dryl, aby wszystko ładnie wypadło. I wszystkie dzieci hurmem w maju przystąpią po raz pierwszy do Stołu Pańskiego, a potem w rodzinnym i przyjacielskim gronie, będą te podniosłe chwile przeżywać.
            Pamiętam doskonale swoją Pierwsza Komunię z 1959 roku i wszystkie siedem następnych w swojej rodzinie. Pamiętam Komunie swoich dzieci i to, że na te uroczystości  podejmowałem się sprzątania kościoła.
Ale i przecież sama administracja parafii szykuje się co roku do tej uroczystości we współpracy z rodzicami i osobami odpowiedzialnymi za całość. Powstają swego rodzaju komitety rodziców, które rodziców dzieci komunijnych reprezentują. Ksiądz proboszcz, z racji swego urzędu, nad wszystkim ma pieczę, za wszystko odpowiada i o wszystkim decyduje. To na ks. proboszcza spada odpowiedzialność, za „dopuszczenie” dzieci do sakramentu Komunii Świętej. Za moich czasów to ks. proboszcz kanonik dr Piotr Zwierz, osobiście egzaminował każde dziecko przed Komunią i to był nasz pierwszy w życiu egzamin. Baliśmy się wszyscy okropnie. Choć mi udało się zaliczyć egzamin za pierwszym razem, to i poprawki też były.
            W tym artykule chcę zwrócić uwagę na komunijne pamiątki dla kościoła parafialnego, składane przez rodziców dzieci pierwszokomunijnych. Taka jest tradycja, że rodzice dobrowolnie składają jakieś dary dla parafialnego kościoła w postaci paramentów liturgicznych czy ofiary pieniężnej. Nie wnikam w szczegóły, ale chciałbym zaproponować dość oryginalny i wyjątkowy prezent pierwszokomunijny, swego rodzaju wotum dziękczynne za pełne uczestnictwo w Eucharystii i życiu Kościoła.
            Jak wiemy – podróże kształcą. Do spostrzeżeń z podróży na Podlasie, jaką odbyłem na początku października zeszłego roku, dołączam poniższe. Otóż w Łosicach na ulicy Bialskiej stoi krzyż. On stoi na miejscu kultu religijnego, a konkretnie na miejscu cerkwi unickiej. Zaraz za krzyżem jest szkoła podstawowa, która zajmuje w jakimś stopniu teren dawnej cerkwi. Właśnie przy tym krzyżu miałem okazję porozmawiać, całkiem nieświadomie, ze znakomitym lokalnym historykiem panem Tomaszem Dobrowolskim. Tym razem zwróciłem uwagę na tabliczkę przyczepioną do krzyża. Jednoznacznie z napisu wynika, że ten krzyż jest pamiątką Pierwszej Komunii Świętej łosickich dzieci z maja 1981 roku.


            I właśnie naszedł mnie pomysł, że może nasze, bielawskie dzieci komunijne, a właściwie rodzice tych dzieci, jako pamiątkę pozostawiliby krzyż w Bielawie. A potrzeba takich krzyży przynajmniej cztery, z usytuowaniem na rogatkach miasta w miejscach wylotowych na Owiesno, Ostroszowice, Jodłownik i Pieszyce. Na Dzierżoniów jest.  Przy odpowiednim oznaczeniu, te dzieci mogłyby kojarzyć taki krzyż jednoznacznie z podniosłą uroczystością swojej Pierwszej Komunii Świętej, jak to jest w Łosicach na Podlasiu.
            Myślę, że nie ma żadnych przeszkód, aby takie działania w Bielawie podjąć. Myślę, że księża bielawscy na czele z księdzem dziekanem, prałatem dr Stanisławem Chomiakiem, nie byliby przeciwni, a nawet by pomogli. Nie ma żadnego problemu z kasą, burmistrzami, a i Radą Miejską też nie (mam nadzieję). A więc potrzeba tylko i wyłącznie dobrej woli. Czy w Bielawie ktoś taką dobrą wolą jest w stanie się wykazać? Czas pokaże.



            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.