17 września 2016

Biały kruk - 2

       
     Zgodnie z zapowiedzią przystępuję do przeanalizowania „Słowa wstępnego” Burmistrza Miasta Bielawa VII kadencji 2014-2018 Piotra Łyżwy. Tak jest to „Słowo” podpisane, oczywiście w pierwszym przypadku, czyli mianowniku. To, co napiszę, jest oczywiście moim subiektywnym odbiorem tekstu, jako czytelnika i Bielawianina.
            Skoro zacząłem rozpatrywać tekst od końca, to i zacytuję treść od ostatniego akapitu, czyli „Słowa” zakończenie. Pan burmistrz pisze:
            Moje doświadczenie z lokalnym samorządem sięga samych jego początków. Od grudnia 2014 roku przyszło mi wziąć odpowiedzialność za naszą Bielawę w sposób szczególny. Mam nadzieję, że lektura dra Rafała Brzezińskiego będzie inspiracją do niejednej dyskusji czy refleksji na temat nie tylko najnowszej historii naszego miasta, ale przede wszystkim na temat jego przyszłości.

            I właśnie te słowa mojego burmistrza stały się inspiracją do mojej wypowiedzi, która niech głosem w tej dyskusji będzie.
            Początek „Słowa wstępnego” jest jak najbardziej prawidłowy. Co prawda takie stwierdzenie zabrzmiało może jak ocena, ale to jest jakby kanon w „Słowach wstępnych”, doceniający wkład pracy autora w powstałe dzieło:
            Niniejsze opracowanie autorstwa dra Rafała Brzezińskiego jest cennym przybliżeniem działalności bielawskiego, odrodzonego samorządu. Opowiada o wielu zdarzeniach, zawiera szereg komentarzy osób związanych z najnowszą historią naszej małej ojczyzny.
            OK. Wiemy już, że książka napisana przez pana dra Rafała Brzezińskiego jest cenna. Można by przypuszczać, że spełniła ona oczekiwania burmistrza i innych, którzy z należną troską, nad tą publikacją się pochylili. Kto to był i kto pomagał, a kto przeszkadzał, to już zapewne pan burmistrz wie.
            I byłoby wszystko dobrze, gdyby nie dalszy ciąg wypowiedzi:
            Opracowanie jest jednak właśnie tylko przybliżeniem. Autor nie był uczestnikiem większości opisywanych zdarzeń. Jak sam pisze (chyba brakuje przecinka) praca powstała na podstawie prasy lokalnej oraz wywiadów. Siłą rzeczy czytelnik jest więc czasem narażony na nazbyt subiektywną ocenę poruszanych zagadnień (chyba powinien być przecinek) a także na jednostronność wyrażanych opinii.
            No tak. Czar prysł. Dr Brzeziński to żółtodziób, który z zadaniem sobie nie poradził i w dodatku śmiał wypadki związane z odrodzonym samorządem oceniać czasami całkiem subiektywnie. Tak więc czytelnik został narażony, a pan dr Brzeziński się naraził.
            Wkład pracy w pracę, która ma 5cm grubości na kredowym papierze i z ilustracjami, może wydawać się niewielki. Ocenić obiektywnie wielkość tej pracy może jednak tylko ten, kto coś w życiu napisał. Ja napisałem. Wkład pracy w dzieło również ocenia się po ilości przypisów. Tu widać rzetelność i pewnego rodzaju ciągoty historyka do solidnego udokumentowania tekstu. I jestem przekonany, że tych przypisów, nawet sam burmistrz nie czytał, nie mówiąc już o sięgnięciu do źródeł. No, może poza jednym, o którym potem.
            Czytelnikowi mogłoby się wydawać, że historyk, pan dr Rafał Brzeziński, napisał, ot tak sobie, następną książkę. Jak się zorientowałem, pan Brzeziński jest daleki od polityki uprawianej przez samorządowców i akurat to nie leży w sferze jego zainteresowania. Mimo to z zadania wywiązał się uczciwie, pisząc dobrą pracę w zadanym, trzymiesięcznym terminie. Za to pan burmistrz jedną stronę „Słowa wstępnego” pisał przez rok.
            Chciałem uświadomić Czytelnikowi, że uczciwe podejście do tej pracy przez autora, poprzez wywiady z samorządowcami, przysporzyło mu więcej pracy, niż analizowanie i prezentowanie dokumentów. Napisać tekst na podstawie wywiadu – to jest koszmar. Mój 45-ciominutowy wywiad z jednym z bielawskich opozycjonistów, zakończył się na opracowaniu 20 minut. Masakra. Pana doktora podziwiam i jestem przekonany, że czas na napisanie książki w godzinach pracy na pewno nie wystarczył.
            Pan burmistrz dalej pisze już bardziej łagodnie, aby następnie przejść do wypominania autorowi, o czym to nie napisał, a o czym napisać powinien:
            Trudno byłoby również opisać wszystkie zdarzenia związane z naszym samorządem. Nie ma na przykład opisu historii związanej ze sprzedażą, a później odkupem Łysej Góry. Nie przeczytamy też na przykład o tym, że ulica Berlinga przez kilka miesięcy nazywała się ulicą kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nie ma również wzmianki o uroczystej sesji Rady Miejskiej po śmierci Jana Pawła II. Oczywiście nie sposób opisać wszystkie zdarzenia. Nie sposób również osiągnąć pełny obiektywizm.
            I w tym miejscu pozostawiam Czytelnika z wypowiedzią burmistrza Piotra Łyżwy, żeby nie było za dużo tekstu, aby w następnym odcinku to tej wypowiedzi obiektywnie, czy jak kto woli - subiektywnie, się ustosunkować.

            

1 komentarz:

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.