Niedawno pytano mnie, dlaczego na
targowisku nie ma Straży Miejskiej? To pytanie nie do mnie. Gdyby w Bielawie
straży Miejskiej nie było w ogóle, nie miałbym problemu z odpowiedzią, a tak,
to muszę się za Straż Miejską tłumaczyć.
Jednak dzisiaj, a dzisiaj jest
sobota, na targowisku Straż Miejska była. Dwóch przystojnych, wysokich panów w
letnich ubrankach, w czapeczkach z daszkiem i napisem „Straż Miejska” na klapie
kieszonki na spodniach nad kolanem. Spodenki były długie. Jeden z nich to pan
Andrzej Wojtysiak. Spotkałem ich na tym drugim terenie, gdzie rządzą praktycznie
sprzedawcy, jakby innej narodowości niż my. Nie wiem, co to za ludzie i mam
nadzieję, że wspominając o tym, nie zostanę od razu posądzony o rasizm.
Już wspominałem na blogu o pani z
grupy tych innych, która to pani uderzyła w twarz naszą panią. Straży Miejskiej
wtedy nie było. Jest jednak okazja, aby o tych naszych braciach i siostrach
wspomnieć. A to w związku z moimi zastrzeżeniami do nich, również tych po
osobistych kontaktach. Ja nie wiem, co to za ludzie, czy są Polakami i jakiej
narodowości, czy się asymilują, gdzie mieszkają, czy mają faktury na towar i
pozwolenia prowadzenia działalności. I ja nie muszę tego wszystkiego wiedzieć,
choć to, kim ci ludzie są, skoro są – mógłbym.
Kiedy bywam na targowisku, również w
tym drugim sektorze, nie da się nie usłyszeć już z daleka natrętnego
zachwalania swojego stoiska i towaru. Postaram się o tym napisać kiedyś osobny
felieton, bo to ciekawa sprawa, a dzisiaj tylko to, czego oczekuję od Straży Miejskiej,
oprócz pilnowania porządku. A konkretnie chodzi mi o te wrzaski sprzedawców i
osób, które stojąc przed stoiskiem zachwalają na swój sposób nieskrępowanie towar,
aby według ich zapewne mniemania przyciągnąć klienta. Nie wiem, na ile to chwyta,
na ile nie, ale wysłuchiwanie tych wrzasków miłe nie jest. To jest coś obcego
naszej kulturze i ja tego nie akceptuję, i jestem temu przeciwny.
Niedawno podszedłem do takiego pana
i poprosiłem, aby tak nie krzyczał. Był zaskoczony, ale zachował się tak,
jakbym ja mu chciał zrobić krzywdę i musi się bronić. Zmierzył mnie takim
wzrokiem, że właściwie powinienem już nie żyć i jeżeli zdarzyłoby się to gdzieś
na pustkowiu, mam powody przypuszczać, że tego felietonu już by nie było. Coś
wykrzykiwał po ichniemu i odganiał mnie od swojego stoiska. Zaraz po tym,
kupując co miałem w planie, pytałem „naszego” sprzedawcę, czy mu takie wrzaski
nie przeszkadzają. Spokojny człowiek wypowiedział się, że jest to straszne i
trudno wytrzymać, ale co ma zrobić? Więc musi cierpieć. Obiecałem pomóc i taka
jest intencja tego felietonu.
Trochę przeskoczę do przodu, aby napisać,
że ten człowiek, który wzrokiem chciał mnie „zabić”, to znajomy strażnika
Andrzeja Wojtysiaka, bo dzisiaj widziałem, jak pan strażnik z nim się witał.
Mnie jeszcze nie zna, bo się nie ukłonił, ale może kiedyś się poznamy. Znaczy się
strażnik, bo tamtego się boję i omijam z daleka. I tak mi się wydaje, że ten
człowiek, to chyba jakiś przywódca, albo kierownik tego targowego zgromadzenia.
Innym razem podszedłem do młodego
mężczyzny, który też wydzierał się na całe gardło naganiając klientów, bo stał
na przejściu. W innym miejscu stał inny z tym samym zadaniem. Podszedłem i tym
razem, aby zapytać, czy musi tak krzyczeć. Też musiało go takie pytanie
zaskoczyć, bo nie odpowiedział od razu, a może potrzebował czasu, aby przetłumaczyć
pytanie na swój język i w zgodzie z kulturą swojej nacji, i potem kulturalnie
odpowiedzieć. Odpowiedział. Odpowiedział, że to jest targ i krzyczeć można.
I tutaj nasuwa się pytanie, czy
faktycznie regulamin targowiska przewiduje krzyki i wrzaski na targowisku?
Czy można, wbrew naszej kulturze, wprowadzać inną kulturę, obcą nam, bo gdzieś
tam na targowiskach się wrzeszczy? I czy „nasi” sprzedawcy marchewki,
pietruszki i kiszonej kapusty wkrótce będą krzykiem zachwalać swój towar? Jak na
razie po marchewkę, pietruszkę i kiszoną kapustę stoimy grzecznie w kolejce, jeśli
taka kolejka jest i nie wysłuchujemy przy okazji wrzasków.
Może by Straż Miejska poprosiła tych
innych sprzedawców; butów, biustonoszy, skarpet na pęczki, majtek, aby nie
krzyczeli, albo krzyczeli nieco ciszej. Aby raczej dostosowali się do naszej
kultury, nie drażniąc nas swoim zachowaniem i emanowaniem swoją kulturą. I myślę,
że da się to załatwić polubownie, gdy strażnicy mają wśród tamtej nacji swoich
znajomych.
Oczekuję również na stanowisko w tej
sprawie komendanta Straży Miejskiej, pana Grzegorza Nowaka, mojego kolegę i nie
wątpię ani przez chwilę, że w tej sprawie stanowisko swoje i Urzędu Miasta nam
przedstawi.
A przy okazji pana komendanta, to
czytałem niedawno na Sudeckiej, że pan Nowak Grzegorz podał pana redaktora
Adama Pachurę do sądu. Ciekawa sprawa. Jeszcze to sprawdzę, ale jeśli to
prawda, że pan Nowak Grzegorz bierze za swoją pracę aż 8 tys. zł co miesiąc i
jeszcze do tego trzynastkę i różne socjalne, premie i jeszcze coś od burmistrza
w torebki, jak to było na zdjęciach za zimową akcję pomocy bezdomnym, te 10
tys. mógłby już sobie darować. Co prawda pan redaktor Pachura, jeśli to prawda,
pisząc, że pan Nowak Grzegorz musiał wygrać konkurs na komendanta, był mało
czujny, albo Nowaka nie znał na tyle i procesu się nie spodziewał, ale Nowak
przedobrzył. Teraz to już naprawdę w Bielawie nic na Grzegorza Nowaka
powiedzieć ani napisać nie będzie można, bo od razu sąd.
Jeśli chodzi o to, że pan Nowak
Grzegorz musiał wygrać konkurs na komendanta, to ja też jestem tego samego
zdania, co pan Pachura. I to, że jeszcze przed wyborem pan Pachura napisał
publicznie, że to Nowak wygra, to ja też wiedziałem. Komisja konkursowa – to była
tylko formalność po to, żeby potwierdzić to, co od dawna wszyscy w okolicy
wiedzą. A wiedzą, albo powinni wiedzieć, że nie było nigdy w okolicy tak
wspaniałego kandydata na komendanta Straży Miejskiej, jakim obecnie jest pan Grzegorz Nowak,
ani nigdy już w historii Bielawy nie będzie.
Panie i Panowie Bielawianie – czapki
z głów przed panem Nowakiem Grzegorzem, naszym komendantem, naszej Straży Miejskiej.
Ale,
mimo to, radzę mojemu koledze
komendantowi, aby ten pozew wycofał. Nie przystoi na takim stanowisku i za taką
kasę chamrać się za „wizjonerstwo” redaktora Adama Pachury. No i trzeba
pokazać, że faktycznie jest się wielkim. Wielkim i wielkodusznym, jakim wielkim i wielkodusznym jest nasz
komendant Straży Miejskiej pan Grzegorz Nowak.
Brawo, brawo, brawo!
OdpowiedzUsuńZa co to brawo? A poza tym są granice, których się nie przekracza. Widzę, że autor bloga dołączył do dziennikarstwa na poziomie towarzystwa spod budki z piwem i dlatego tej granicy nie zauważa. Żenada
UsuńMyślę, że nie powinien cofać jeśli złożył po głębokim namyśle i z uzasadnieniem
OdpowiedzUsuńGorzej będzie, gdy przegra. Kwestionowany werdykt komisji powinna zaskarżyć ewentualnie sama komisja, jeśli poczuła się niewinna, albo osoba, która tę komisję powołała. Gdy Nowak przegra, będzie już po Nowaku. Jego prestiż legnie w gruzach i tym bardzo obciąży burmistrza.
UsuńTemat baaardzo kontrowersyjny.
OdpowiedzUsuńBielawianie uwielbiają kupować u tych "Rumunów" (choć tak naprawdę są to Cyganie z Bułgarii), bo mają towar w cenach i ilościach hurtowych. Można sobie kupić co tydzień nową bluzeczkę za 10 zł i nie trzeba jej prać, tylko wywalić i za chwilę mieć nową. Nie ma takiej siły na ziemi, aby fanki bluzeczek oderwać od tych "Rumunów". No i dobrze, bo można się obkupić w ciuchy za marne grosze.
Druga strona medalu jest jednak porażająca. Towar jest poza jakością, lub przeleżany 3-4 sezony w magazynach. Jestem pewien, że w większości przypadków mamy do czynienia ze szkodliwymi, rakotwórczymi barwnikami i rozpuszczalnikami - bo to robi cenę. Na dodatek "Rumuni" nie płacą ZUSu (jako obywatele UE mogą wylegitymować się ichnim, rumuńskim, czy bułgarskim zusem - jeżeli w ogóle mają coś takiego i ktoś o to pyta), nie sądzę aby płacili podatki, limit obrotów pewnie kilkaset razy przekroczył wymaganą wielkość do posiadania kasy fiskalnej - co w efekcie kładzie na łopatki bielawską konkurencję.
Z jednej strony ludzi często nie stać na zakupy w sklepach i rumuńskim towarem ratują swój budżet, z drugiej strony rujnują swoje zdrowie i lokalną gospodarkę.
I bądź tu człowieku mądry...
TA