23 lutego 2016

Czy to ma jeszcze sens?

   
          Od lat zajmuję się historią najnowszą. Siłą rzeczy ważną rolę odgrywają w niej dzieje lokalnych struktur NSZZ „Solidarność”, mroczny czas stanu wojennego, działalność podziemna Niezłomnych, Duszpasterstwa Ludzi Pracy, Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” Ziemi Dzierżoniowskiej. Oczywiście przy okazji wychodzą na jaw także fakty, wydarzenia i ludzie związani z „tamtą stroną” - partyjni aparatczycy, funkcjonariusze służb i MO, konfidenci.
Dziś, gdy ujawnienie dokumentów z tzw. „szafy Kiszczaka” przypomina i czyni aktualnymi wydarzenia sprzed lat trzydziestu niemal i ja zadaję Państwu pytanie – czy warto podjąć działania by podobne kwestie i wątpliwości zbadać i opisać w naszej „małej Ojczyźnie”? Gdyby dostęp do archiwów służb – SB, WSW i Zarządu II Sztabu Generalnego LWP był możliwy w początkowym okresie III RP, wiele spraw i wydarzeń potoczyłoby się pewnie inaczej. Nie byłoby prezydentury Wałęsy, „nocnej zmiany” z 1992 roku czy „restauracji” komunistów pod nowym szyldem z lat 1993 i 2001.  Może nie byłoby także Smoleńska. Ale były…
To, co udało mi się zebrać podczas przygotowań do książki o dziejach dzierżoniowskiej „Solidarności”, opisane w latach 2009-2010, uzupełniane i rozbudowywane do dziś, daje już dość sporą wiedzę o tym, co działo się na terenach obecnego powiatu dzierżoniowskiego w latach 80-tych, o sukcesach i porażkach opozycji, o ludziach prawych a dziś odsuniętych w cień. Ale także o tych, co z takich czy innych powodów zbłądzili, poszli na współpracę z komunistami, a potem przez lata retuszowali swe życiorysy. No i o takich, co koniunkturalnie wykorzystali zamęt „transformacji” by skutecznie przejść na stronę zwycięzców (zwycięzców?) i korzystać z tego, czasem po dzień dzisiejszy.
Za chwilę „szafa Kiszczaka” odsłoni kolejne prawdy o fałszywych bohaterach i autorytetach z tamtych lat. Pokaże, że „restauracja” legalnej „Solidarności” z lat 1987-88 była inspirowana przez komunistycznych dygnitarzy, za cenę usunięcia z przyszłego życia politycznego prawdziwych wrogów komunizmu. Pokaże także, że zwycięstwo ( zwycięstwo?) w wyborach czerwcowych 1989 roku i samorządowych w maju 1990 roku było wynikiem układu „czerwonych” z „różowymi” w Magdalence i rządowej willi przy ulicy Zawrat. Zero spontaniczności, wszystko zaplanowano i konsekwentnie zrealizowano. Ja wiem – to przerażające, gdy prawdziwym fundamentem III RP okazuje się kłamstwo, porozumienie konfidentów i ich oficerów prowadzących. Ale tak było…
Dlatego pytam Państwa – czy warto dziś pokazywać to co skrywa i skrywać jeszcze może mała „komoda” służb – Ziemi Dzierżoniowskiej? Czy dla ujawnienia prawdy warto naruszyć święty spokój lokalnych „autorytetów”, zasłużonych samorządowców, „honorowych obywateli” czy osób dla tej ziemi zasłużonych?
Czy warto jeszcze szukać osób odpowiedzialnych za niemal całkowite rozbicie lokalnych struktur podziemnej „Solidarności” z lat 1982-84. Czy należy ujawniać, kto i w jaki sposób rozpracował na rzecz komunistycznych służb Duszpasterstwa Ludzi Pracy w Dzierżoniowie i Bielawie, kto inwigilował i donosił na działaczy KIK-u, „Oazy”, środowisk kościelnych? Czy powinno się wracać do powstania Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” Ziemi Dzierżoniowskiej i jego dziejów? Jeżeli tak, to wtedy nie da się uniknąć pytań o to, w jaki sposób, z czyjej inspiracji i za czyją zgodą osoby z „tamtej strony” tak łatwo, bezszmerowo niemal, znalazły drogę do obozu idącego po władzę (władzę?). Podam przykłady – czy warto opisywać drogę prominentnej urzędniczki komunistycznego naczelnika Dzierżoniowa (żony wojskowego „opiekuna” ZR Diora), która krótko przed wyborami samorządowymi znalazła się na spotkaniu KO „S” w Bielawie, a potem przez długie lata odgrywała istotną rolę w UM Dzierżoniowa przy różnych burmistrzach?
Co cementowało wieloletnią symbiozę jednego z burmistrzów Dzierżoniowa z byłym esbekiem a potem komendantem miejskiej straży? Dzięki czemu i komu syn prominentnego oficera SB z Dzierżoniowa został burmistrzem miasta w 1998 roku? Czy trzeba ujawnić mniej chlubną przeszłość kilku „honorowych obywateli” miast naszego regionu? Czy istotne jest nadal to, że pierwszy nasz lokalny poseł „kontraktowego” Sejmu miał życiorys naznaczony potężnymi zakrętami? Bo mieści się w nim i epizod z zarejestrowaniem go przez SB w latach 1973-75 jako k -TW (kandydata na TW, co nie przesądza o niczym), rezygnacja służb z pozyskania go „z powodu wstąpienia do PZPR”, piękna karta działalności podziemnej z lat 1982-84, zakończona 14-miesięcznym wyrokiem. A potem start do wyborów do Rady Narodowej Dzierżoniowa w 1987 roku, za aprobatą lokalnego PRON-u, niemal równolegle z działalnością w DLP. Trudny był to czas, i niełatwe wybory...
Większość Państwa, do których piszę, opowiadała się wtedy za nurtem opozycyjnym. Z nadzieją patrzyliśmy na zwycięstwo KO „S” w wyborach czerwcowych, wszyscy nasi ( nasi?) kandydaci zostali radnymi w maju 1990 roku w Bielawie i Dzierżoniowie, a także uzyskali bezwzględną większość w pozostałych gminach dzisiejszego powiatu. Wszyscy pierwsi burmistrzowie byli nasi - solidarnościowi. Czy był to więc sukces czy tylko realizacja scenariusza opracowanego poza nami, obok nas? Kiedy przeglądam listy członków KO „S” a potem listy kandydatów na radnych z tegoż KO „S” natychmiast znajduję wątpliwość. Kolejny przykład - do Rady Miejskiej Dzierżoniowa weszli wszyscy kandydaci KO „S”. Wszyscy jak jeden – 28-miu. Tylko kto spowodował, jak to się stało, że znaleźli się wśród nich ludzie dalecy albo wręcz wrodzy nurtowi opozycyjnemu. Kto to umożliwił, za jaką cenę? Przecież pamiętamy, że mandat radnego zdobyli wtedy także – dyrektorzy OSiR-u i MOK-u czyli wysocy urzędnicy podlegający bezpośrednio naczelnikowi miasta. A obok nich prezes jednej ze spółdzielni, były lektor KM PZPR, kilku przedstawicieli lokalnego rzemiosła czy raczkującego biznesu, z przedstawicielami słynnej wtedy spółki „Ekobud” na czele. Czy interesuje nas nadal jak to się stało?
Proszę Państwa!
Ja dzisiaj wiem kto swoimi donosami spowodował, że jako 28-letni nauczyciel w SP 4 w Dzierżoniowie zostałem powołany do wojska, mimo poważnej choroby wzroku i małego dziecka w domu. Miał to być pretekst do zwolnienia mnie, bo w tym czasie zatrudniono już innego historyka. Ale przyszedł rok 1989 i sytuacja uległa zmianie... Osoby te żyją tu nadal, spotykamy się czasami na ulicy. Pewnie nie wiedzą, że ja wiem. Wybaczyłem im - to tylko przeszłość.
Nie kieruje mną chęć zemsty, rewanżu. Myślę jednak, że bez ujawnienia całej prawdy, nawet trudnej, bolesnej nieraz, zawsze już będziemy żyli w „teoretycznym państwie” I nasze dzieci także.
Dlatego pytam – czy warto? I proszę jednocześnie, jeśli odpowiedź będzie twierdząca, o pomoc i wsparcie w tej pracy. Bo jeżeli wspólnie uznamy, że trzeba to zostawić jeszcze, to tak się stanie.
Nie mam ochoty być samozwańczym „lustratorem”, myślę tylko, że już pora na prawdę.
Czy warto proszę Państwa…?

                                                                                                                          Janusz Maniecki
(zdjęcie z internetu)


11 komentarzy:

  1. Uprzejmie proszę, jeśli ktoś chce się w tym temacie wypowiedzieć, o wypowiedzi związane z tematem. Proszę nie robić żadnych osobistych wycieczek i nie wskazywać na konfidentów i ludzi związanych z tamtymi brzydkimi czasami, dopóki temat prawnie nie zostanie zatwierdzony. Uprzedzam, będę usuwał komentarze, jeśli będą godzić w dobre imię osób.

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto, ale najpierw trzeba przeprosić za to co samemu się w życiu spaprało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy warto? To zależy w jakim celu.
    Gdzie nie rzucę okiem, czy to w TV, czy po necie, wszędzie wylewają się jakieś kosmiczne ilości szamba, szczególnie celuje w tym publiczna TV. To jest jakieś ogłupiające podniecenie wzajemnym opluwaniem się. O wzajemnym szacunku to pewnie przez lata nie będzie można mówić, bo pusty śmiech ogarnia człowieka na te słowa.
    Prawda nas wyzwoli, prawdę zawsze warto znać, ale skąd mam wiedzieć co jest prawdą? Podejrzane, ponad 40 letnie papiery instytucji słynącej z kłamstwa i podstępu? Latami później trzepane, usuwane i podrzucane przez wszystkich zainteresowanych? Łącznie z KGB i GRU?
    A może ustalimy co jest prawdą przez głosowanie? Kto jest za tym, że Maniecki był agentem bezpieki ręka w górę? Toż to bzdura.
    Dopóki historią nie zaczną zajmować się historycy, a politycy się od tego nie odstosunkują, burdel będzie trwał w najlepsze.
    Jaka jest obecnie ocena Piłsudskiego? Ma swoje ulice, pomniki, leży na Wawelu, a człowiekiem był kontrowersyjnym. Agent i współpracownik bezpieki jednego z zaborców, z krwią 300 ofiar przewrotu majowego na rękach, skandalista obyczajowy i odstępca od wiary. I na dobrą sprawę kogo to dziś obchodzi? Oddaje mu się tak jakby powszechny hołd.
    Znaj proporcje Mocium Panie.

    TA

    OdpowiedzUsuń

  4. Szanowny Panie Januszu!
    Odpowiadam na apel.
    Podjęcie sprawy, którą Pan zechciał przedstawić, nie tylko ma sens, ale jest w mojej ocenie powinnością. Bardzo mnie ujęła szczera wypowiedź opozycjonisty, Kornela Morawieckiego w formie apelu do Lecha Wałęsy o przyznanie się do tego, co podłego uczynił, jeśli to uczynił. To stanięcie w prawdzie i przyznanie się do winy, aby Polska była już inna, uczciwsza i prawdziwie wolna, nie jest jakimś odgrywaniem się, ale koniecznością oczyszczenia siebie, a poprzez okazaną skruchę i wybaczenie ze strony pokrzywdzonych, jest czymś faktycznie wielkim na miarę wielkości człowieka i człowieczeństwa. To nie jest dobre, gdy również w naszej małej Ojczyźnie ludzie na podłożu zła, współpracy z SB, dobrowolnej, czy wymuszonej, dorabiali się majątków i stanowisk mając innych w pogardzie. Jest potrzeba przewrotu, wytłumaczenia wszystkich spraw i oczyszczenia. Oczywiście, takim działaniom należałoby nadać formułę prawną, na przykład jako delegaturę Instytutu Pamięci Narodowej i z tym Instytutem współpracować. Po powołaniu takiej komisji do zbadania i ujawnienia wszystkich tych spraw, dać szansę tym konfidentom i innym szkodzącym i szkodliwym ludziom do publicznego przyznania się do popełnionych czynów i przeproszenia. To jest trudne, ale potem już może być tylko lepiej. Po działaniach należy liczyć się z procesami sądowymi. Trzeba to mieć na uwadze. Mogą być też niespodzianki, że ktoś nie współpracował, a zapisany jest, że współpracował. Byłby to czas, aby i to wyjaśnić.
    Zdaję sobie sprawę, że wielu z nas nie chciałoby wiedzieć, kto na nich donosił. Może tacy donosiciele już podjęli wcześniej trud, aby swoje świństwa naprawić w jakiś sposób. To były przecież podłe czasy, ale odpowiadając Panu, Panie Januszu, również jako historykowi zatroskanemu o historię naszej Dzierżoniowskiej Ziemi, uważam, że ten trud ujawnienia tego trudnego czasu jest koniecznością. I naprawdę wierzę, że trzęsienia ziemi nie będzie, a prawda, która wypłynie, nas wyzwoli.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://ddz.doba.pl/artykul/michal-dworczyk-zaprasza-na-bieg-wilczym-tropem/11583/15

    OdpowiedzUsuń
  6. Tabula rasa!
    www.youtube.com/watch?v=DYNQkOINDrs

    Na tym balu,nad balami...
    www.youtube.com/watch?v=ZU3SR_n2i6Q
    -wodzirej"Bolek",Blanka Rosensteil i prowadzący...Wachowski.
    www.youtube.com/watch?v=LOlxRhpITuY
    Henryk

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. "Czy należy ujawniać, kto i w jaki sposób rozpracował na rzecz komunistycznych służb Duszpasterstwa Ludzi Pracy w Dzierżoniowie i Bielawie...".
    Szanowny Panie Januszu. To jeszcze raz ja. Podpowiadam Panu poważne źródło, w którym zapewne znajdzie Pan odpowiedź, albo potwierdzenie tego, co Pan już wie, na temat inwigilacji w Duszpasterstwie Ludzi Pracy w Bielawie. Myślę, że jest o tym informacja w pracy magisterskiej bielawianina ks. magistra Mirosława Benedyka, o której słyszałem bardzo pozytywne opinie. Zawsze to praca magisterska jest pracą naukową, z której wszyscy mogą korzystać. Ks. mgr Mirosław Benedyk obecnie pracuje w parafii p.w. Świętego Brata Alberta Chmielowskiego w Świebodzicach, jakby Pan chciał się skontaktować. Jednocześnie oświadczam, że ja konfidentem w DLP w Bielawie nie byłem, bo nie należałem, a nie należałem, bo nikt mnie tam nie zaprosił. Jeśli byłbym w DLP, to może potem byłbym radnym, albo kto wie, może i ...

    OdpowiedzUsuń
  9. "Nic nie skutkuje bardziej wspaniałymi efektami, niż sztuka bycia wolnym; ale nie ma też nic trudniejszego niż kształcenie się w wolności. Inaczej jest z despotyzmem. Despotyzm jest przedstawiany zwykle jako naprawianie wszystkich doznanych krzywd; jako wspieranie dobrego prawa, wspieranie uciśnionych, i zaprowadzanie porządku. Narody śpią w chwilowym dobrobycie jaki generuje; ale gdy się obudzą, są nieszczęśliwe. Przeciwnie, wolność powstaje zazwyczaj pośród burzy, umacnia się boleśnie przez obywatelskie poruszenia, i tylko wtedy, gdy jest już stara, można poznać jej zalety."

    Alexis de Tocqueville

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.