2 listopada 2015

Jak to jest?

        Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy.  W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie.  Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał.  Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!»  Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?»  Jezus dał im taką odpowiedź: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo».  Powiedzieli do Niego Żydzi: «Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?»  On zaś mówił o świątyni swego ciała.  Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. 
                                                                                                                                  J.2,13-22

            To Ewangelia, jaką usłyszeliśmy w zeszłą niedzielę w naszym parafialnym kościele. I choć na ten dzień przewidziana była ogólnie inna Ewangelia, to można było skorzystać właśnie z tej, ze względu na uhonorowanie rocznicy poświecenia parafialnego kościoła również na pamiątkę poświęcenia matki kościołów – Bazyliki Laterańskiej w Rzymie. Wg „Niedzieli”, jest to „uroczystość poświęcenia kościoła własnego”. Uważam, że w ogłoszeniach parafialnych na dzień 25 października napisano informację źle, bo pisząc: „Rocznica Poświęcenia naszego Kościoła”, niby dlaczego „Poświęcenie” i „Kościół” napisano wielką literą? Każde dziecko wie, że kościół, jako budynek, pisze się z małej litery, a „poświęcenie” w środku zdania, również małą.
Ale to tylko taka techniczna dygresja. Dla przypomnienia podaję jeszcze, że nasz kościół otwarto dla wiernych 15 listopada 1876 roku i pod tą datą obchodzimy rocznicę jego poświęcenia, choć konsekracja kościoła była dopiero w roku 1892.
Na okoliczność takiej właśnie Ewangelii dobrą homilię wygłosił ksiądz Kamil. Dlaczego dobrą? Bo to była homilia klasyczna z wytłumaczeniem tekstu, z nawiązaniem do wtedy panujących realiów, z przesłaniem tekstu i wskazówkami dla nas, słuchających.
Ksiądz kaznodzieja przybliżył nam świątynię jerozolimską, wskazując na jej ogrom, co wiązało się również z ogromną ilością zwierząt (setki wołów, baranów, owiec i gołębi) i przynajmniej kilkadziesiąt stołów, przy których urzędowali bankierzy. I to wszystko w świątyni. Tak jest zapisane w Ewangelii, choć wiemy, że to targowisko urządzono gdzieś na zewnątrz świątynnego budynku. Jednak taki zapis potwierdza to, że jako świątynię terytorialnie traktowano teren ograniczony murami.
Ksiądz Kamil rozumiał problemy pobożnych Żydów zdążających do Jerozolimy na święto Paschy, którzy gdzieś musieli wymienić pieniądze, aby kupić za nie ofiarne zwierzę. I działanie tak kupujących, jak i sprzedających, można uznać za uzasadnione i usprawiedliwione. Jednak Panu Jezusowi to się nie podobało i w trosce o „dom swego Ojca”, zrobił świadomie z tym targowiskiem porządek.
Ta Ewangelia jest zawsze frapująca, bo widzimy Chrystusa w dość nieoczekiwanej sytuacji.
Co do wniosków dla nas, którzy w Eucharystii uczestniczyliśmy, to nie były zbyt budujące, bo jak zwykle istotna jest kwestia żywej wiary, a nie kwestia tylko chodzenia do kościoła.
I jak ta Ewangelia, mając na uwadze, że jest ponadczasowa, ma się do naszej rzeczywistości?
Otóż przeżywaliśmy wczoraj święto Wszystkich Świętych, które w tym roku przypadło w niedzielę, a dziś mamy dzień zaduszny, w którym szczególnie pamiętamy o zmarłych. Przez trzy kolejne dni, od soboty, nasza świątynia zamieniła się w targowisko zniczy i wkładów do nich. Na murku, po obydwu stronach wyjścia na cmentarz, jak na stołach w jerozolimskiej świątyni, rozłożono towar. Wolontariusze Caritasu mieli pełne ręce roboty, aby obsłużyć klientów. I tak również handlowano w niedzielę, no bo od wielu już lat przecież tak się handluje.  Wytwórcy i sprzedawcy zniczy nazywają te dni żniwami.
Nie robiłem zdjęć na cmentarzu, bo musiałbym pokazać przepych ustrojonych grobów bliskich zmarłych, a przy okazji tych cichych, na których nie było nawet wkładu do znicza. Zaraz podejrzany byłbym o wywrotową działalność i brak szacunku dla cmentarza, jak to już nieraz bywało. Ale i o co innego mi chodziło.  No, bo jak to jest? Czy wypada parać się handlem na placu przykościelnym, nawet, jeśli jest to firma Caritas?
Można by za zeszłoniedzielnym kaznodzieją ten proceder usprawiedliwić, no bo przecież po co nosić z domu te znicze, skoro można kupić na miejscu. Może byli nawet przyjezdni. No i cel jest szczytny, bo poprzez kupowanie zniczy Caritasu pomaga się zrealizować przeróżne, charytatywne cele.
Tylko, czy w tym przypadku cel na pewno uświęcał środki?
No i jak zareagowałby na to Pan Jezus, mając na uwadze, że Ewangelia ma ponadczasowy wymiar?









1 komentarz:

  1. Jak to jest? Trochę inaczej niż w starożytności. Tu chyba "zawiniło" wczesnośredniowieczne pojmowanie sakrum i dawanie temu wyrazu w architekturze. Pojawiła się potrzeba ścisłego oddzielenia sfery sacrum od profanum, wyznaczenia granicy pomiędzy życiem doczesnym, brudnym, grzesznym i poddanym złemu, od życia wiecznego, zbawionego, uświęconego obecnością świętego. W praktyce granicę tą podkreślano maszkaronami, symbolami demonów, powykrzywianymi twarzami zdeformowanych ludzi uosabiających zło panujące na zewnątrz murów kościelnych. Nawet gargulce zaczęto robić na kształt maszkaronów. Czasami potrafiono pójść dalej, jak będzie Pan, Panie Bolesławie kiedyś w Wiedniu, proszę zwrócić uwagę na detale na elewacji frontowej katedry św.Szczepana (Stefana) - po jednej stronie głównego wejścia umieszczono symbol falliczny, po drugiej waginalny. Tak to dawno temu było rozumiane - wchodząc do sacrum pozostawiamy na zewnątrz swoje demony, pragnienia doczesne i pokusy. Niech tam zostaną, bo na zewnątrz jest świat pod władzą złego, i wszystko co mamy złe w sobie należy tam pozostawić, tak aby wchodząc do środka świątyni być tam czystym i spokojnym, w skupieniu oddać się świętemu.

    To znaczy, że wówczas granicą kościoła były mury tego kościoła, a nie teren obok, zawsze oddany śmierci jako miejsce chowania zmarłych, a przecież zgodnie z nauką biblijną śmierć przyszła przez grzech i Bóg jej dla człowieka nie planował. Tak jakoś to widzę, choć to tylko moje własne przemyślenia.

    Pzdr, TA

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.