Dzisiejszy
list biskupów był bardzo mocny. Wyraziście zostały przedstawione kwestie, które
katolikowi powinny być obce. Poniżej przestawiam fragment z listu:
„Pasterze
Kościoła w Polsce z wielką uwagą obserwują zmiany społeczne dotykające
małżeństwo i rodzinę oraz warunki zewnętrzne, w których przychodzi egzystować
rodzicom i ich dzieciom. Wiele osób wciąż doskonale rozumie istotę
sakramentalnego małżeństwa i rolę rodziny w społeczeństwie. Niemniej jednak
kryzys kulturowy i ideowy dotyczący człowieka odcisnął swe piętno na
tradycyjnym wzorze małżeństwa i rodziny. Sceptycyzm dotyczący nierozerwalnego i
wiernego małżeństwa jest w wielu środowiskach tak wielki, że często unika się
już używania pojęcia „małżeństwo”. Zastąpiły je określenia typu „bycie w
związku”, „bycie partnerem” czy po prostu „bycie razem”. Trudno doszukiwać się
w nich kategorii „trwałości” czy „wierności”.
Zaniepokojenie
budzi wspólne zamieszkiwanie młodych ludzi bez ślubu kościelnego.
Niejednokrotnie dzieje się to za przyzwoleniem rodziców i społeczeństwa. W ten
sposób młodzi ludzie odcinają się od źródła Bożego błogosławieństwa, które jest
związane z sakramentem małżeństwa.
Niebezpieczne
z punktu widzenia dobra samych małżonków, jak i przyszłości Ojczyzny jawi się
także odkładanie decyzji o zrodzeniu potomstwa na czas późniejszy, dawanie
pierwszeństwa karierze zawodowej przed budowaniem szczęśliwej rodziny.
Niezrozumiałe jest także ograniczanie się wyłącznie do jednego dziecka, w
sytuacji gdy nie ma przeszkód do przyjęcia na świat kolejnych dzieci. Niepokoi
także awersja do rodzin wielodzietnych. Z praktyki wynika, że w tych rodzinach
proces dojrzewania społecznego jest o wiele bardziej owocny, a dzieci są
szczęśliwsze. W dorosłym życiu licznemu rodzeństwu łatwiej wspierać
starzejących się rodziców i być dla siebie wzajemnie pomocą.
Bolejemy
nad tym, iż wiele rodzin nie realizuje swych marzeń o potomstwie ze względu na
obawę o możliwość jego utrzymania. Bezwzględnie konieczna jest bardziej
skuteczna prorodzinna polityka państwa i pomoc najuboższym rodzinom, zwłaszcza
wielodzietnym.
Poważnym
problemem jest także nieustanna propaganda ideologii gender. Wprowadza ona nie
tylko zamęt w kwestiach etyczno-moralnych, ale również – co jest zdecydowanie
poważniejsze – podważa sam akt stwórczy Boga. Gender
uderza w decyzję Najwyższego o powołaniu do istnienia mężczyzny i kobiety
jako osób równych sobie w godności i jednocześnie wzajemnie siebie potrzebujących
oraz dopełniających się. Podejmowane przez nich odmienne role społeczne
wynikają z innej struktury biologicznej oraz psychiczno-duchowej obydwojga. Nie
ma nic złego w naukowym badaniu wspomnianych ról i zmian
kulturowo-cywilizacyjnych dokonujących się na przestrzeni wieków. Warto jednak
z całą stanowczością zaznaczyć, że przeciwstawianie sobie mężczyzny i kobiety
oraz ukazywanie ich wzajemnej relacji jako dążenie do dominacji trzeba ocenić
jako niebezpieczną drogę donikąd. Czynią tak m.in. niektóre nurty
feministyczne. Szczęście płynące z małżeństwa kobiety i mężczyzny, radość z
posiadania i wychowywania dzieci w rodzinie jest nie do pogodzenia z zasadami
ideologii głoszącej konieczność nieustannej walki pomiędzy płciami.
Należy
także poruszyć zagadnienie pozaustrojowego zapłodnienia in vitro, które jest niegodne
człowieka, co podkreślił papież Franciszek na spotkaniu z lekarzami (Watykan,
15.11.2014). Trzeba podkreślić dobitnie, że każde ludzkie życie jest święte i
jako takie powinno być przez wszystkich z radością przyjęte. Jednak nie każdy
sposób jego poczęcia może być uznany za moralnie dopuszczalny. Po pierwsze, nie
można określić procedury in
vitro mianem leczenia
niepłodności, gdyż nawet po urodzeniu dziecka tą metodą kobieta pozostaje
bezpłodna. Człowiek nie powinien przychodzić na świat w wyniku zabiegów
biotechnologicznych, lecz jako owoc miłości małżonków – ojca i matki. Zamiast
promocji technologii in
vitro, Kościół zachęca do
korzystania z naturalnych metod leczenia niepłodności, które są godziwe z
punktu widzenia moralnego, m.in. z naprotechnologii.
Nie ulega
wątpliwości, że w dzisiejszych czasach potrzebne są zakrojone na dużą skalę
poważne badania naukowe nad przyczynami niepłodności, która wydaje się być
zjawiskiem narastającym. Nie można wyłącznie leczyć skutków, nie znając
prawdziwych przyczyn problemu przybierającego powoli rozmiar epidemii. Warto
również zastanowić się nad ekonomicznym tłem wspomnianych zjawisk.
Z wielkim
niepokojem obserwujemy rosnące przyzwolenie społeczne na promocję i używanie
środków antykoncepcyjnych oraz wczesnoporonnych, które wyrządzają ogromne
szkody duchowe i zdrowotne. Kościół zdecydowanie przestrzega przed stosowaniem
pigułki „dzień po” i wzywa do zaprzestania jej dystrybucji. Wielką
odpowiedzialność moralną biorą na siebie ci, którzy dopuścili ten środek do
obrotu. W poszczególnych przypadkach może mieć ona działanie antykoncepcyjne
lub wczesnoporonne. Jest ona niezwykle niebezpieczna szczególnie dla młodych
kobiet ze względu na negatywne skutki zdrowotne mogące wystąpić po jej użyciu.”
To
wszystko prawda, co napisali nasi biskupi. W tym jednak jest problem, że my,
katolicy, puszczamy takie ważne słowa mimo uszu i rozkładamy ręce twierdząc –
„i cóż na to poradzić”, „takie jest życie”, „to nie moja sprawa”. Te amoralne
sytuacje niestety dotykają już wszystkich. I choć twierdzimy bez obłudy, że to
całe zło przyszło z zachodniej Europy, to przecież wcale tym nie musimy się
zachłystywać. Będąc człowiekiem świadomym i odpowiedzialnym - mam prawo wyboru.
Jeżeli wybieram zło w postaci aborcji, in vitro, mieszkania na „kocią łapę”,
rozwodu – to jeśli jeszcze mam sumienie, ono mnie kiedyś dopadnie.
I
czynienie rzeczy złych nie dotyczą tylko „cywilów” w kościele, ale i księży, a
nawet hierarchów. Judasze są wszędzie. Obrazowo to przedstawił ks. Dariusz Oko
w odniesieniu do ks. prałata Krzysztofa Charamsy:
„Podobnie można zapytać, jak to
możliwe, że Pan Jezus tolerował Judasza w gronie apostołów. W nadziei, że się
nawróci? Judasz na dwunastu apostołów to jest 8,3 proc. A na 30 tys. księży w
Polsce to jest dwa i pół tysiąca, którzy zapewne żyją jak Judasze, którzy
dopuszczają się rzeczy strasznych. Dlatego takie rzeczy niestety są możliwe.
Ale i tak podkreślam, że Kościół to jest najlepsze i najpiękniejsze, co mamy.
To jest największy dar Boga dla nas, za który trzeba być wdzięcznym i który jak
najpiękniej należy wykorzystywać, żyć w tym Kościele.”
Zaczynający się dzisiaj
synod biskupów rodzi poważne obawy związane z kryzysem w Kościele.
W informacji o
filmie „Kryzys. Dokąd doprowadzi nas synod?”, który powstał w przededniu
synodu, można przeczytać:
„Podczas
ubiegłorocznej październikowej sesji Synodu grupa liberalnych hierarchów
forsowała postulaty dopuszczenia do Komunii Świętej rozwodników żyjących w
nowych cywilnych związkach oraz otwarcia Kościoła na związki homoseksualne.
Obrady synodu zostały mocno zdominowane przez te kontrowersyjne kwestie, o czym
świadczy kształt roboczej wersji synodalnego raportu, opublikowanej podczas
trwania obrad. Jednak wskutek oporu obrońców Chrystusowego nauczania o
nierozerwalności małżeństwa (wśród których należy wyróżnić m.in. kard. Raymonda
Burke’a i abp Stanisława Gądeckiego), progresiści nie uzyskali wymaganej 2/3
głosów, która sprawiłaby, że nauczanie sprzeczne z Ewangelią byłoby oficjalnym
stanowiskiem Synodu!
Szokujące
wydarzenia z ubiegłorocznego Synodu wpisują się w niepokojący scenariusz w
nauczaniu i dyscyplinie Kościoła, jaki próbują zrealizować środowiska liberalne
przy wsparciu licznych „postępowych” hierarchów.”
Temat ten też
porusza znany dziennikarz katolicki Tomasz Terlikowski w książce „Herezja
kardynałów”. W opisie książki czytamy:
„Głoszone od wieków katolickie nauczanie o ludzkiej miłości,
małżeństwie i rodzinie zostało narażone na atak z wnętrza samego Kościoła.
Atak, który przybrał postać herezji wymierzonej głównie w prawdę o
nierozerwalności małżeństwa, został zainicjowany przez grupę wpływowych
zachodnich hierarchów. Głównymi postaciami tej inicjatywy stali się niemieccy
kardynałowie Walter Kasper i Reihard Marx, co uzasadnia nazwanie jej „herezją
kardynałów”. Taki właśnie tytuł otrzymała książka znanego dziennikarza i
publicysty Tomasza Terlikowskiego – dramatyczna historia sporu między obrońcami
tradycyjnego nauczania kościoła pochodzącego od samego Jezusa Chrystusa, a
tymi, którzy chcieliby je zastąpić liberalnymi, politycznie poprawnymi doktrynami,
mającymi z chrześcijaństwem niewiele wspólnego.”
Kłopoty i
napięcia są w Kościele i to od zawsze. Zdrady, schizmy, błędne nauczanie
targają i współczesnym Kościołem. Chociaż mamy zapewnienie od samego Jezusa
Chrystusa, że bramy piekielne Kościoła nie przezwyciężą, to jak my, szeregowi
katolicy mamy się w takich sytuacjach zachować, z kim trzymać i z kogo brać
przykład? Niewątpliwie potrzeba nam świętych, odważnych kapłanów, świętych
matek, ojców, babć i dziadków, aby w sposób jednoznaczny przekazywać te wartości,
które można nazwać „żywą wiarą”.
Nasz ks.
proboszcz niedawno powiedział: „katolikiem się jest, albo nie jest!”. I tak
powinno być. Tylko czy taki ks. Charamsa katolikiem jest czy nie jest wg
naszego proboszcza. Jestem przekonany, że w przypadku księdza taka jednoznaczna
opinia by nie padła. To są faktycznie rzeczy straszne.
Nawiązując do
tytułu artykułu zacytuję jeszcze ks. Adama Bonieckiego z jego książki „Lepiej
palić fajkę niż czarownice”:
„W Polsce
Kościół, a ściślej: jego ludzie często pełnili role autorytetów moralnych i
nadal wielu takiej roli oczekuje. Tych oczekiwań chyba się nie zauważa albo nie
docenia. Często (nie zawsze!) w momentach społecznej dezorientacji brak
wyrazistego głosu biskupów.
Ich listy
pasterskie zawsze czytam z ambony. To biskupi są pasterzami, a my, prości
księża, ich pomocnikami – streszczanie, poprawianie, skracanie listów uważam
więc za grzeszną arogancję. Czytam, nie bacząc na apatyczną postawę słuchaczy.
Apatyczną, bo u nas – słusznie czy nie – od pasterskich listów nikt się niczego
ważnego nie spodziewa. Może dlatego, że Autorzy obawiają się wyjścia poza
granicę ogólników i spraw znanych.”
Co przyniesie Kościołowi
trzytygodniowy synod? Czy napiszą o tym nasi biskupi w kolejnym liście? I w jakiej
rzeczywistości wiary obudzimy się już niebawem?
Czekam z
niecierpliwością i troską.
(zdjęcie
z Internetu)
Można podyskutować. Słuchając tego listu ma się wrażenie, że nasi biskupi nie przyjmują do wiadomości istnienia papieża Franciszka. Na każdym kroku podpierają się nauką św.Jana Pawła 2, a ignorują bardzo interesujące nauczanie Franciszka, szczególnie w zakresie praktykowania miłosierdzia i pokory.
OdpowiedzUsuńDruga rzecz, która mnie zastanowiła, to zrównanie środków antykoncepcyjnych z wczesnoporonnymi. To jakby nie patrzeć, dwie galaktyki. To tak jakby jednym tchem wymienić kradzież jabłka z sadu sąsiada z zamordowaniem sąsiada. To nie ten kaliber.
Trzecia rzecz to pewna niekonsekwencja natury historycznej. W pewnym sensie list wpisuje się w czytania liturgiczne, a te zaczynają się od "mężczyzna nie powinien żyć sam". O ile się orientuję, w żadnym miejscu w Biblii nie ma zezwolenia od Boga na stan bezżenny. Może się mylę, ale nie kojarzę takiego tekstu. U Pawła owszem, ale niech ktoś mi znajdzie takie słowa poprzedzone "to mówi Pan" w starym testamencie, lub w nauczaniu Chrystusa w nowym. Ale to taka dygresja.
Natomiast Kościół powinien mocniej stanąć w obronie rodziny i domagać się tego od każdego, dowolnego rządu w sposób jasny, czytelny i stanowczy. Mało się akcentuje konkretne rozwiązania, wszystko ginie od ble, ble, ble, polityka prorodzinna, ble, ble, ble. Jaka konkretnie? Konkretna to jest pomoc w inwestowaniu w przyszłość Polski i Polaków, bo do tego to się sprowadza. Państwo ma wziąć na siebie część kosztów. Tak po prostu, ale konkretnie. A możliwości są przeogromne. Można zwolnić rodziców z części składek na ZUS, można zwolnić ich z VAT na ubrania i jedzenie, można w końcu wprowadzić zasiłki dla rodzin 2+, można wiele. Kościół powinien się o to dopominać. Otwarcie.
Pzdr, TA
Co do znajomości pisma św. to proszę traktować to co-"Pan powiedział...."-również poważnie jak i to co zapisane zostało wypowiedziach, listach i ect. apostołów lub proroków w NT. lub ST i w naukach ojców kościoła i jego świętych. Natchnienie Ducha Św. jest tu jedyną myślą Bożego planu przekazaną człowiekowi i spisane jego ręka nie mylić z 10-przykazaniami(pisane Palcem Boga).Nauczanie papieża Franciszka nie jest pomniejszane przez nauki św.papieża Jana Pawła II jedynie przytaczanie jego nauk jest może częstszą wersją z względu na wiele pielgrzymek do Polski (ponad 26 lat pontyfikatu a więc wiele pięknych kazań i nauk się uzbierało i może dlatego tak dużo się z nich korzysta ) i słowa które kierował On do swoich rodaków których znał tak dobrze bo przecież tu spędził swoje życie do wyboru na Stolicę Piotrową, i nawet wtedy przez stały kontakt z ojczyzną znał jej codzienne sprawy itp.Co do kościoła i jego zaangażowanie się w sprawy rodziny to uważam że jest to duże zainteresowanie ale nie ma partnera do współpracy.Jeśli 25-października wybierzemy opcję polityczną która chce między innymi silnej dzietnej rodziny polskiej na zasadzie kobiety i mężczyzny jako małżonków to mamy gwarancję iż drogie panie z chęcią będą rodziły w naszym kraju przyjaznym rodzinie i dzieciom a co za tym idzie bogatą w dostatek wszystkich obywateli na poziomie przyzwoitości człowieczeństwa .Warto porzucić uprzedzenia do pana prezesa Jarosława jeśli takowe u nas występują i wybrać ludzi pragnących silnej dumnej Ojczyzny która swe korzenie ma w dofinansowanej i szanowanej przez rządzących rodzinie polskiej.Jeśli sprawa odnosi się do antykoncepcji to temat jest ogromny a wiele szanowanych autorytetów potrafi w sposób właściwy i wedle prawa Bożego wytłumaczyć tę tematykę z pismem św. i naukami kościoła katolickiego zachęcam trochę do wysiłku a na pewno znajdziemy wspaniałe nauki tłumaczenia na język użytkowy dla chcącego wiedzieć co wolno a czego należy unikać w katolicyzmie.Szczęść Boże
OdpowiedzUsuńTo wszystko byłoby logiczne i właściwe gdyby chrześcijaństwo w Polsce było nie w statystykach ale w rzeczywistości. Nie było by dąsów o współpracę z biskupami i księżmi, bo byłoby to czymś naturalnym. Teraz, choć Kościół stara się być apolityczny, wszystko staje się i tak polityką. I tak, nawet w takiej wspaniałej rzeczywistości jaką gwarantuje nam PO jesteśmy w oczach postępowego Zachodu daleko w tyle za postępem. Czy aby na pewno? jeszcze zatęsknimy za tym "ciemnogrodem", bo ludzkość dążąc za wszelką cenę za postępem, tak naprawdę się cofa. Widać to już od dawna, a ten rok chyba dał nam jeszcze więcej do myślenia.
UsuńPapież Franciszek nie jest dostrzegany w znaczącym stopniu w naszym Kościele. To prawda, że żyjemy ciągle jeszcze "naszym papieżem", a to może właśnie dlatego, jak zostało słusznie zauważone, ciągle jeszcze nauka z jego pontyfikatu nie została do końca odczytana i zgłębiona. No i nie bez znaczenia jest, że w mediach papież Jan Paweł II "występował" każdego dnia. I jestem przekonany, że pontyfikat św. Jana Pawła II bardziej nam pasował. Jako rodacy byliśmy bardziej dowartościowani, dumni choć wcale nie lepsi niż za innych papieży. Wystarczy zauważyć entuzjazm pierwszej pielgrzymki w porównaniu z następnymi.
I zgadzam się, żeby Polska znów była dumnym, liczącym się narodem potrzeba nam radykalnej zmiany w przywództwie. Jeżeli się nie uda podzielimy los zdegenerowanej Europy, Europy z urojonymi i niepoważnymi wartościami.
Cieszę się z możliwości podyskutowania. Co do odczytywania Biblii, to jednak Słowo Boże wypowiedziane ustami Chrystusa ma zdecydowanie większą wartość niż słowa jego świętych, choćby i największych. To co piszą w natchnieniu ludzie, źródło ma w Chrystusie i choćby w najlepszych intencjach było wygłaszane nie jest źródłem, ale echem. Różnymi drogami chadzał Kościół przez wieki i nie każda jego nauka (ściślej: jego świętych) jest przyjmowana dzisiaj jako zgodna z nauczaniem Chrystusa, a przecież wówczas nie budziła emocji. Przykładów na kopy.
UsuńCieszę się, że wspólnie zauważamy dysproporcję w przedstawianiu nauczania papieży. Epatowanie św.Janem Pawłem II przy ignorowaniu pozostałych papieży w szczególności obecnie nam pontyfikującego jest dzieleniem Kościoła na struktury narodowe, a przecież my Katolicy jedną mamy ojczyznę, prawdaż?
Kościół nigdy nie będzie miał partnera do współpracy po stronie rządowej, bo z definicji będzie żądał rzeczy, na które żaden rząd w 100% nie będzie mógł się zgodzić. Moim skromnym zdaniem Kościół niczego nie żąda, a powinien. Biskupi niewyraźnie i bez większego przekonania piszą listy, w których do końca sami nie wiedzą co chcą przekazać. Pojęcie polityki prorodzinnej jest tak pojemnym sloganem, że w praktyce niczego nie oznacza. Odwagi, proszę się nie bać, jesteśmy razem i jesteśmy silni. Nie słuchać głosu Kościoła, tak jakby zszedł do defensywy i bał się konfrontacji. Kościele, proszę się nie bać, proszę wyjść z katedr i plebanii do ludzi. Dlaczego ani razu nie widziałem żadnego księdza na targu, jak nawracał i rozmawiał z ludźmi?
„Jeśli 25-października wybierzemy opcję polityczną która chce między innymi silnej dzietnej rodziny polskiej na zasadzie kobiety i mężczyzny jako małżonków to mamy gwarancję iż drogie panie z chęcią będą rodziły w naszym kraju przyjaznym rodzinie i dzieciom” – przepraszam bardzo, ale to straszna bzdura. Możemy mieć nadzieję, ale gwarancji żadnej. Zresztą jak dotąd żadna partia polityczna nie podała żadnych konkretów w zakresie postulowanych zmian w zakresie polityki prorodzinnej, póki co pomysły nie przebijają poziomu frazesów i ogólników. PiS nie jest tu wyjątkiem.
Szczęść Boże!
TA
Anonimowy6 października 2015 08:55-TA-jak czytam twoje pisanie to mam wrażenie że masz jakieś zaległości w miłości ,czy to z czasów dziecinnych czy teraz ktoś Ciebie zostawił.Przepraszam lecz ciągle z Twego pisania wynika iż;tego to się nie da,to już było lub oni już byli i nic nie zrobili,a kościół mimo że istnieje już ponad 2000 lat to i tak idzie na zatracenie bo księża i biskupi idt. to tchórze,a że święci Jego to i tak sobie bajali że w tym wszystkim nie był Ducha Jego,a one to rodzić nie będą bo klimat u nas zły i to wszystko to wielka ściema i bzdura ,a że tamci i ci obiecywali a słowa nie dotrzymali i ciągle czarno w ciemnościach borykasz się w swych ponurych myślach i bzdety powtarzasz i taki z Ciebie skołatany pesymista!!!.Mam dla Ciebie "TA" takie to oto zawołania-Sursum Corda [czytaj: sursum korda] z łaciny: w górę serca; nie traćcie ducha, odwagi (formuła liturgiczna we mszy rzymskiej) ,Alleluja i do przodu,"Nie lękajcie się. Jam zwyciężył świat." (J 16, 33). A 25 października szanowny obywatelu TA masz szanse wybrać nie wylosować w loterii tylko na jawie zagłosować na ludzi godnych zaufania mających Pana Boga w sercu i obywateli tych dużych i tych maluczkich w miłości i poszanowaniu do tradycji w SŁUŻBIE NAJJAŚNIEJSZEJ RZECZYPOSPOLITEJ.Pozdrawiam idź TA i zmieniaj świat na lepsze!!!
UsuńHierarchowie są teraz zbyt dumni aby wyjść na targ do ludzi.
OdpowiedzUsuńDzisiaj kobiety w Polsce są wykształcone i żadna kiełbasa wyborcza nie skusi kobiet do rodzenia dzieci.Z każdym Waszym oddechem umiera na świecie jedno dziecko z głodu.
"Gdyby świat był rządzony przez Opatrzność Bożą,wówczas wszystko byłoby odmierzone-jak na
sprawiedliwej wadze-każdemu człowiekowi wg.tego,na co zasługuje."(Cyceron-"O naturze bogów")
Nowa biblia dla ateistów-nie tylko:
synopsa.pl
Oto obrazek krążący po rosyjskich blogach.Jego"subtelne"przesłanie jest dość jasne i związane
z Polską.Dobrze wiedzieć,że dzięki zaangażowaniu naszych polityków,w razie konfliktu jesteśmy
na liście celów i zostanie tylko dziura pod budowę"stadionu".
Mają poczucie humoru na poziomie 1940 roku.
observers.france24.com/en/20080825-russian-blog-review-nuclear-war-poland-anti-missiles-georgia
Henryk
Eh!, jak to czasami pisze TA. Spotkać by się i pogadać. I najlepiej w obecności księdza. Jak na razie marnie to widzę. Ksiądz dla parafianina ma raz w roku 2 minuty na kolędzie na sprawdzenie kartoteki. Poza tym przecież ma też swoje życie. Tak już jakoś ostatnio się porobiło, że ksiądz to szlachta a pozostali to plebs. Nasz proboszcz to już chyba nawet swoich parafian się boi, bo nawet nie chce zamieścić na stronie internetowej swojego adresu mailowego, żeby czasami ktoś do niego nie napisał.
OdpowiedzUsuńI to nie narzekanie, ale przepaść w kontaktach. Żadnych uwag, żadnych problemów, tylko się módlcie.
Co do wyborów, to oczywiście się zgadzam, że powinniśmy głosować na swoich. Ale jak przypomnę sobie, jak to w naszym lokalnym Kościele w zeszłym roku na jesieni popierano zdecydowanie byłego I sekretarza ateistę, to o czym tu gadać. Kościół, jeżeli zależy mu na tym, aby miał coś do powiedzenia w naszym kraju powinien jasno określić się, kogo popiera. Można domyślać się, że chodzi o PiS, ale jak trzeba było poprzeć manifestację zorganizowaną przez PiS i prawicę odnośnie ustawy przemocowej w rodzinie, to tych pięciu odważnych hierarchów szybko się wycofało, w tym nasz bp Ignacy Dec oświadczeniem kanclerza, a naszego proboszcza prałata dra Stanisława Chomiaka. I gdzie tu odwaga apostołów i ich jednoznaczna postawa? Polityka i uważanie, co lepiej się opłaci. Janów Chrzcicielów raczej już się nie doczekamy - niewiernych Tomaszów - owszem.
Jesteście nie do końca sprawiedliwi. Chcielibyście, żeby ktoś za was ciągle nadstawiał policzek. A może któryś z was pójdzie na targ głosić Dobrą Nowinę? Ja wolę słuchać w miejscu do tego przeznaczonym jakim jest kościół. Mało w was pokory i prawdziwej chęci życia Ewangelią.
OdpowiedzUsuńWszystkim piszącym na temat i tematy tu opisywane życzę samych wspaniałych ewangelizacyjnych rozmów, księży takich jak Jan Maria Vianney i jemu podobnych w świętości, i proszę o wiele modlitwy za naszych księży i naszego prałata.A w życiu codziennym po prostu bądźmy dla siebie grzeczni i wyrozumiali niosąc w naszych poczynaniach Dobrą Nowinę gdziekolwiek jesteśmy ,czy to na targu czy to na ulicy bo życie krótkie i może czasu zabraknąć na przepraszanie.Samych kolorowych jesiennych już dni życzy Barbara
OdpowiedzUsuńPopieram w 100%. Tak sobie wczoraj na różańcu pomyślałem, że nasz Kościół jest silny siłą i słaby słabością naszych księży i w zasadzie to też i duża nasza odpowiedzialność, bo patrząc po sobie to jakby trochę mało tej modlitwy za księży i proboszczów.
UsuńDruga myśl na różańcu to właśnie ta ewengelizacja. Nie pamiętam którzy to byli święci, na bank Matka Teresa, (ale i jeszcze ktoś), ale mówili aby nie mówić na siłę o Chrystusie jeżeli cię o niego nie pytają, ale trzeba tak żyć, aby pytali. Z drugiej strony mamy iść i głosić Ewnagelię. Trzeba się postarać, nikt nie mówił, że będzie łatwo ;)
TA
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, ale żyj tak by pytać zaczęli." (Św. Jan Maria Vianney)
Usuń„Nie mów o Bogu, zanim ludzie nie pytają, ale żyj tak, aby pytali! św.Rita
Tak jest, to był Proboszcz z Ars. Dziękuję!
UsuńTA
PIĘKNY WIERSZ O RÓŻAŃCU
OdpowiedzUsuńW małej izdebce, tuż obok łóżka,
Z różańcem w ręku klęczy staruszka
Czemuż to babciu mówisz pacierze?
Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę.
Wierzę, że te małe paciorki z dębiny
Moc mają ogromną, odpuszczają winy
Gdy zawiodą lekarze, gdy znikąd pomocy
Ja,grzesznik niegodny, korzystam z ich mocy
Pierwsza dziesiątka jest za papieża
Niech nami kieruje, Bogu powierza.
Druga w intencji całego Kościoła
Modlitwą silny wszystkiemu podoła.
Trzecia za męża, co zmarł i już jest w niebie
A może w czyśćcu, lub większej potrzebie
Czwartą odmawiam w intencji syna...
Przy tych słowach staruszka płakać zaczyna
Był dobry chłopak, lecz od ojca pogrzebu
Odwrócił się od Boga, złorzeczył niebu
Nie rozumiał, że Bóg w swojej miłości
Dał wolną wolę dla całej ludzkości.
Zaś człowiek dar ten bezcenny i hojny
Zamienił na chciwości, wyzysk i wojny
I teraz, gdy wypadek czy wojenna trwoga
Nie wini siebie, lecz zawsze Boga.
Myślałam, że syn, gdy założył rodzinę,
Gdy wziął na ręce swą pierwszą dziecinę,
Zrozumiał swe błędy, cel odnalazł w życiu
Lecz on mimo rodziny, pogrążył się w piciu.
Awantury, alkohol, płacz i siniaki
Czemu swym dzieciom los zgotował taki?
Nie było miłości, pieniędzy, jedzenia,
Spokój był tylko, gdy szedł do więzienia.
Ja zaś przez lata biorąc różaniec do ręki,
Bogu polecam swych wnucząt udręki,
Lecz syn w nałogu trwał dalej uparty,
Z czwartej dziesiątki robił sobie żarty.
"Lepiej piątą odmawiaj sama za siebie
Bo żyjesz tylko o wodzie i chlebie.
Na nic te posty i twoje modły,
Bo los już taki musi być podły."
Płacze staruszka, drżą wątłe ramiona.
Wie, że jest chora, niedługo skona.
Co będzie z synem, z jego rodziną?
Czy znajdą drogę prawdziwą, jedyną?
I zmarła nieboga. Wezwano syna
Ten twardo powiedział - nie moja to wina.
Lecz widząc w trumnie matki swej trupa,
Poczuł jak mu pęka na sercu skorupa.
Zobaczył różaniec swej zmarłej matki,
W miejscu czwartej dziesiątki zupełnie gładki.
Nie ma paciorków - patrzy i nie wierzy,
Palcami starte od milionów pacierzy.
Tylko piąta dziesiątka była jak nowa,
Przypomniał swe kpiące o niej słowa.
Na palcach zobaczył od łańcuszka rany,
Wybacz mi - krzyknął - Boże mój kochany!
Ożyło w końcu syna sumienie,
Przysięgam ci matko, że ja się zmienię.
Całował zimne swej matki dłonie,
Twarz łzami zoraną i siwe skronie.
Rzucił nałogi, oddał się Bogu,
Szczęście gościło w ich domu progu.
I codziennie wieczorem, całą rodziną,
Różaniec mówili za matki przyczyną.."
LEPANTO 7.10.1571 A.D.
www.youtube.com/watch?v=SdtbAcCGSvk
OdpowiedzUsuńHenryk