Nie będę opisywał całej tej
wycieczki, ale chciałbym podzielić się z Czytelnikami zdjęciami z Łodzi.
Zatrzymaliśmy się tam u naszych znajomych z czasów studiów, wspaniałych
gospodarzy; Ani i Bartka, którzy oprócz gościny zadbali o zapewnienie nam
różnego rodzaju atrakcji, wypełniając po brzegi ten krótki czas, jaki przeznaczyliśmy
na pobyt w Łodzi.
Raczej nie spodziewałem się, że po
38 latach znów będę mógł stanąć na Piotrkowskiej, zobaczyć swoją Politechnikę i
wrócić myślami do pięknych pięciu lat, które upłynęły tak beztrosko w ubiegłym
wieku. Zdjęcia robiłem również z samochodu przez przednią szybę, stąd niektóre
nie są najlepszej jakości choćby z powodu, że samochodem rzucało na wybojach i
czasami padał deszcz. Jednak są dla mnie przypomnieniem tamtych lat, a może i
dla innych również.
Barzo ładne zdjęcia. Widać ,że Łódż się zmienia na lepsze.
OdpowiedzUsuńMimo, że to była przysłowiowa "przaśna komuna" umożliwiła podjęcie nauki i do tego DARMOWEJ, ukończenie jej, znalezienie pracy, rozpoczęcie wspinaczki po drabinie (mniejszej lub większej) kariery, bez protekcji, znajomości - każdy absolwent wyższej uczelni mógł kierować swoim rozwojem, każdy absolwent wyższej uczelni dostawał od ręki, POZA KOLEJNOŚCIĄ mieszkanie (prawda Panie Bolku) - w niektórych miastach (tych dużych) musiał czekać od 6 do 18 miesięcy. Jest co wspominać, zwłaszcza lata beztroski, mimo że młodość zawsze miło się wspomina. W obecnych realiach niewielu może przeżyć swoje młode lata, tak jak przeżywano je w ubiegłym wieku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam -
Nie wiem, czy każdy absolwent dostawał mieszkanie i to poza kolejnością. Mogę mówić o sobie. Ja pobierałem stypendium fundowane (tak to się nazywało) z "Bieltexu", a mieszkanie otrzymałem po dwóch miesiącach. O przyznaniu mieszkania mówiła zawarta z zakładem umowa stypendialna. Zakład miał pewien przydział mieszkań spółdzielczych dla swoich potrzeb. Było zobowiązanie odpracować w zakładzie tyle lat, ile pobierało się stypendium.
OdpowiedzUsuńJa myślę (w przeciwieństwie do pierwszego wpisu) że chciał Pan pokazać że MZBM Łódź też sobie raczej średnio radzi. Są oczywiście wyjątki którymi karmi się widzów telewizji publicznej jak reprezentacyjna ul. Piotrkowska czy przywrócone do życia choć zupełnie innego fragmenty dawnych fabryk. No i co daje się zauważyć budżet miasta sporo wydaje na żeliwne figurki w różnych częściach miasta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andrzej K. P.S. Ciekawe jak by to było gdyby dziś każdemu absolwentowi wyższej uczelni dawano mieszkanie no i kto miał by to robić. Chyba nie nadążali by budować.