1 września 2014

MZBM 1

         
Zdawałem sobie doskonale sprawę, że temat Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Bielawie kiedyś wypłynie. Jest to taki obszar w naszym mieście, który budzi największe kontrowersje, nie mniejsze niż urzędowanie naszego jeszcze burmistrza Dźwiniela. O ruszenie MZBM już dawno prosiło mnie wiele osób, ale ja, mieszkając na szczęście w zasobach Spółdzielni Mieszkaniowej kierowanej przez kompetentnego prezesa, z całym zespołem odpowiedzialnych za nasze losy ludzi, zupełnie nie czuję tematu. Wiem tylko tyle, że te zaniedbane domy w Bielawie, które czasami swoim wyglądem nie odbiegają od slumsów, a ich wnętrze woła – gdzie jest gospodarz, należą do MZBM. Na wszelki wypadek już w zeszłym roku zrobiłem zdjęcia budynku MZBM na ul. 1 Maja i zbliżenie logo. Logo, jak logo. Mnie osobiście nie podoba się, ale może to przez to, że jestem negatywnie nastawiony do prezesa Daniela Dubasa, choć osobiście go nie znam. Opinię o nim wyrobiłem sobie poprzez publikacje wszelkiej maści i bezpośrednie rozmowy z mieszkańcami Bielawy, którzy mieli wątpliwą przyjemność spotkać się z nim „oko w oko” w związku ze sprawami związanymi ze swoim mieszkaniem.
             Nie chciałbym się zajmować również MZBM, której to firmy prezesa zaliczam do bielawskiej sitwy obok Dźwiniela i prezesa BARL Siódmaka, i dlatego proponuję inny wymiar publikacji w tym temacie. To zainteresowani niech piszą o procederach, jakie są udziałem prezesa, zarządcy i wykonawcy remontów, a ja to skomentuję. Można mnie również zaprosić na miejsce zamieszkania, żeby zrobić reportaż. Może przy okazji coś się pomoże.
            Napisałem brzydkie słowo „sitwa”. Być może ktoś poczuje się obrażony. Wszak każdy ma prawo do godności: ten, który aby przeżyć kolejny dzień wybiera odpadki z bielawskich śmietników i staje po „proszoną” zupę do Caritasu, jak i ten, który na państwowej posadce w Bielawie zarabia osiem, dwanaście czy dwadzieścia pięć tysięcy złotych na miesiąc nic właściwie pożytecznego dla miasta nie robiąc. Na wszelki wypadek zajrzałem do słownika, aby zapoznać się z tym określeniem.
            Sitwa to grupa osób wzajemnie się wspierających i wykorzystujących swoje pozycje społeczne dla prywatnych interesów, wbrew interesowi ogółu.
            I u nas tak jest w przypadku wymienionych osób, co wcale za bardzo nie trzeba udowadniać.
            Kiedy wracaliśmy ze wspomnianych wcześniej wojaży po Polsce, między Ostrowem Wielkopolskim, a Oleśnicą jest taka miejscowość – Ose. To długa wieś gęsto zabudowana. Jest tam ograniczenie prędkości do 40 km/godz. ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców, gdyż dla pieszych warunki są tam faktycznie bardzo trudne. Zresztą przyznam, że choć wielokrotnie w ciągu roku tamtędy przejeżdżam, to ludzi tam raczej nie widzi się. Chyba boją się wychodzić z domu.
            Tym razem po lewej stronie na jednym z płotów wisiał duży baner z hasłem:

                 CHCEMY ŻYĆ – ŻĄDAMY CHODNIKÓW

            Być może musiał wydarzyć się wypadek, a wcześniejsze prośby mieszkańców do władz nie skutkowały, że zdobyto się na taki drastyczny apel. Gdyby tak trochę przerobić to hasło, np. na:

            CHCEMY GODNIE ŻYĆ – ŻĄDAMY CHODNIKA

            i wywiesić je przy ul. 3 Maja nr 40, może poskutkowało by to zainteresowaniem ze strony prezesa i podjął by działania zmierzające do położenia chodnika, aby mieszkający w tym domu ludzie poczuli, że mieszkają choć w trochę cywilizowanym kraju i nie muszą podczas intensywnych opadów dochodzić do domu po ogromnej kałuży, tym bardziej, że już wkrótce taka kałuża może zamarznąć. Ciekaw jestem, jakie dojście do swojego domu ma prezes. Ja nie wiem, gdzie mieszka. Zdjęcie z tego dojścia chętnie dołączę do tego materiału, no chyba, że ktoś jeszcze oprócz mnie tym nieszczęsnym dojściem się zainteresuje i zrobi, co do niego należy, czego z całego serca życzę mieszkańcom 3 Maja 40 w Bielawie.



            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.