8 września 2014

Bielawa - Sobótka

    
Na sobotnie rowerowe spotkanie 6 września jechałem „z duszą na ramieniu”, a to z tego powodu, że przez ostatnie trzy kolejne soboty, nie zjawiałem się na miejsce zbiórek pod pomnikiem Św. Jana Pawła II. Może już nikt nie jeździ i dzisiaj nikt nie przyjdzie? Na pewno przyjdzie choć jeden zawodnik, bo właśnie otrzymałem wcześniej wiadomość, że z sezonowych wojaży powrócił kolega Tadeusz. Ale gdy zajechałem pod pomnik, był już niezmordowany kolega Janek. A więc jest nas troje.

            Ustaliliśmy, że jedziemy do Sobótki. I choć niektórzy z nas byli tam w tym roku już trzykrotnie, to jednak dla pozostałych ambicją jest, żeby to właśnie miejsce choć raz w roku zaliczyć. To szczególne miejsce, co do którego szczególności można będzie się przekonać w trakcie czytania relacji również przez tych, którzy tę trasę doskonale znają, a to przez to, że ciągle następują zmiany. Również dla atrakcyjności wycieczki znaczenie ma to, że nie zaliczamy tylko kilometry w tempie 30 km/godz., ale jest czas, żeby zejść z roweru i coś ciekawego zobaczyć i czegoś nowego doświadczyć.
            Trasa na Sobótkę jest bardzo spokojna. Mało jest samochodów, a zróżnicowanie terenu wyzwala w rowerzyście pozytywne wrażenia w postaci odbioru pięknych widoków, które zmieniają się w zaskakujący wręcz sposób. Zupełnie letnia pogoda zapowiadała całkiem udaną wycieczkę.
            Pojechaliśmy przez Pieszyce i Dzierżoniów prowadzeni gdzieś bocznymi drogami, których jakoś nie mogę zapamiętać, by wyjechać w środku Włók. Dalej już drogę znam i tylko wypada cieszyć się rozmową, wyszukując jednocześnie ciekawych sytuacji i obiektów po drodze. Trasa ta, opisywana już w części przeze mnie przy okazji innych relacji na blogu, czy na stronie internetowej „Wirażu”, ciągle jednak może czymś zaskoczyć.
            We Włókach jest nowy mostek, a trasa jest przejezdna dopiero od kilku dni. W Tuszynie widać jeszcze pozostałości po dożynkach.










Za Tuszynem dość długie wzniesienie i dobrze nam znajomy Kiełczyn.



 W Jędrzejowicach jadąc z górki, podczas zbliżania się do niebezpiecznego miejsca, kol. Tadeusz wspominał, jak to podczas rowerowej pielgrzymki do Sobótki, jedna z pań nie wyrobiła ostrego zakrętu i wjechała w płot. A więc Tadeusz był tam wtedy. To był 2003 rok. Pamiętam to stąd, że opowiadał mi to zdarzenia pewien bardzo dobrze mi znany wtedy siedemnastolatek, który właśnie tą panią podjął się eskortować z powrotem do Bielawy. Zaraz dalej po prawej stronie pewna nowość w budowie, a bliska nam ze względu na dekoracje z wykorzystaniem zużytych kół rowerowych. Ciekawa kompozycja potwierdzająca również zainteresowanie tą trasą licznych rowerzystów, co w sposób ciekawy zauważył budowniczy prawdopodobnie jakiegoś parkingu i być może nawet związanego ze znajdującym się naprzeciwko komercyjnym łowiskiem.




 Już za niedługo cieszy oko wspaniały widok Ślęży.



            Na Przełęczy Tąpadła, jak zwykle przy dobrej pogodzie dużo samochodów. Ludzie walą tam całymi rodzinami szczególnie z Wrocławia, żeby ciągle wchodzić na tę świętą górę Ślężan – Ślężę.



      Zapewne czytający tę relację również już wielokrotnie z mozołem wspinali się na tę górę, żeby ostatecznie w nagrodę, po zdobyciu szczytu, delektować się pięknymi widokami, w tym widokiem ogromnego, zaporowego jeziora Mietków, które czeka na nas już w najbliższą sobotę. I choć wielu z nas już na szczycie tej góry było, być może nie wszyscy szli niebieskim szlakiem. Serdecznie zapraszam właśnie na ten szlak – wrażenia niezapomniane. Nie radzę jednak iść tamtędy z całkiem małymi dziećmi, a dlaczego, to najlepiej przekonać się samemu. No i pamiętać, że na Ślęży jest wieża widokowa (nie mylić z wieżą telewizyjną), z której widać wszystko dookoła. Po drugiej stronie parkingu coś się dzieje. Może to następny parking, bo ten stary faktycznie często „pęka w szwach”.



            Karkołomny zjazd dobrą nawierzchnią do Sulistrowiczek, gdzie mamy zatrzymać się przed dobrze znanym nam kościołem i zwiedzić ruiny arkadii, zasugerowanej przez niezmordowanego komentatora – pana Henryka.
            Przed kościołem i w kościele zawsze można spotkać turystów. Kościół przygotowany do ślubu. Novum jest postawiona nowa, stylowa brama. Jak zawsze w takich okolicznościach, chcieliśmy zrobić sobie wspólne zdjęcie. Tylko poprosić o pomoc i na pewno nikt nie odmówi. Poprosiłem o pomoc młodego mężczyznę z sympatycznej pary, ale właśnie z uśmiechem na twarzy odmówił, ale tylko dlatego, że stwierdził, że pani która z nim była, zrobi to zdecydowanie lepiej. I faktycznie w zachowaniu Pani dało się odczuć, że zdjęcia robić potrafi. Zawsze w takiej sytuacji boję się jednak, że nogi będą na zdjęciu ucięte, ale nie wypadało na miejscu sprawdzać. Pani, jak widać stanęła na wysokości zadania, co odwzajemniliśmy miłymi uśmiechami i tradycyjnym pytaniem:
            - A skąd państwo są?
            - Z Wrocławia! – tym razem padła odpowiedź.
            - A my z Bielawy! – odpowiedzieliśmy.


            
         Poszliśmy do kościoła, żeby się krótko pomodlić i wspomnieć niezapomniane pielgrzymki do tego miejsca organizowane przez naszego ks. Daniela z Grupą Rowerową „Wiraż”. Czy to jeszcze wróci? Myślę, obserwując realnie rzeczywistość, że już nie. Raczej trzeba szukać innej formuły przez tych, którzy chcą jeździć na rowerach i zwiedzać piękne okolice naszej dolnośląskiej ziemi, uznając jednak, jako kumulację naszym marzeń i dążeń  wspólne pielgrzymowanie na Jasną Górę w uroczystość Bożego Ciała.
            Zwiedzanie ruin nie zajęło dużo czasu. Nasuwały się refleksje po obejrzeniu tych kiedyś pięknych miejsc – czy tak musiało być? Czy trzeba było to zniszczyć, tylko dlatego, że to poniemieckie. To nieustające pytania, które najczęściej pozostają bez odpowiedzi, bo o logiczną odpowiedź nawet trudno.















            W Będkowicach przez które tyle razy się przejeżdżało, po lewej stronie przed bramą słowiańskiego skansenu, stoją postacie trzech groźnych wojów. Co kryje się za tą bramą, jakoś do tej pory nie zdecydowałem się, żeby sprawdzić. Tym razem postanowiliśmy zobaczyć, co zacz. To spacerowy teren z elementami zabudowy dawnego domostwa. Jest też miejsce na ognisko i aktywny odpoczynek. Tajemniczość całego terenu, daje dobre wytchnienie dla turystów zatrzymujących się po drodze.













Mało jest miejsc parkingowych przed tym terenem.
            Po wyjściu też chcieliśmy zrobić sobie wspólne zdjęcie i jeden z panów zaoferował się sam. Potem jak zwykle pytanie zadane w sprzyjających okolicznościach:
            - A skąd państwo są?
            - Z Wrocławia! – i tym razem pada znajoma odpowiedź, co już nas nie zaskoczyło.
            - A my z Bielawy! – odpowiadamy kurtuazyjnie.
           
      Zatrzymałem się w Strzegomianach przy dziwnym drzewie po prawej stronie drogi. Stało blisko drogi, a jego liczne owoce aż zachęcały, żeby zrobić zdjęcie. Ja wiedziałem, co to za drzewo, choć dowiedziałem się o tym niedawno, podczas zwiedzania ogrodu naszego koleżeństwa podczas pobytu w łodzi. Zapytałem o to mężczyzn po przeciwnej stronie jezdni, którzy w liczbie pięciu siedzieli przy skrzynkach z owocami zapewne ze swoich ogródków, licząc na to, że może ktoś się zatrzyma i coś kupi:
            - Panowie, czy wiecie co to za drzewo? – zadałem trochę wyzywająco pytanie.
            - Pigwa! – usłyszałem zaskoczony w odpowiedzi.
A więc wiedzą. Pochwaliłem i zapytałem, czy robią coś z tymi gruszkowatymi w kształcie owocami. Robią przetwory i zapraszali później, jak dojrzeją owoce, aby ze mną się podzielić. Raczej takiej postawy nie spodziewałem się w takich okolicznościach.



Dalej już tylko Sobótka. 



Zjazd i jesteśmy na obrzeżach miasta z ogromnym parkingiem po lewej stronie dla tych, którzy od tej strony będą wspinać się na Górę Ślężę. Ale i to miejsce przy drodze, jest miejscem wyjątkowym. To tu właśnie rozpoczyna się corocznie sezon kolarski w Polsce. Byłem kiedyś na takiej inauguracji z nieformalną grupą rowerową „Chmiel” z niezapomnianym Bogusiem Bieniem, Heńkiem Gołębiewskim, Markiem Kochajkiewiczem i Mietkiem Flisowskim. Było to wielkie, kolarskie święto. Startujących kolarzy było wtedy podobno ponad ośmiuset i startowali co jakiś czas w różnych grupach: mężczyźni i kobiety, chłopcy i dziewczęta. Sobótka to bardzo znane miejsce na kolarskiej mapie Polski, ze znakomitymi zawodnikami, którzy osiągali dobre wyniki w zawodach na krajowych i zagranicznych wyścigach. Tam właśnie wtedy spotkaliśmy Janka Magierę i zamieniliśmy z nim kilka słów, co było dla nas niesamowitym przeżyciem. Cała Ziemia Dolnośląska może pochwalić się wspaniałymi postaciami, choćby wymienić Jana Brzeźnego, braci Wrona, Chmielewskiego i innych, o których już wcześniej pisałem. Właśnie to dla nich w tym miejscu, jak się okazało po podjechaniu bliżej, postawiono specjalną galerię dla upamiętnienia tych wielkich sportowców. Pokażę to w osobnej galerii. Na pierwszym miejscu jest Ryszard Szurkowski z „Dolmelu” Wrocław, z którym ścigali się i nasi bielawscy kolarze: Mirek Angiel, Stasiek Klekota i Czesiek Bronowicki. To wielki zaszczyt. I ja kiedyś w Dzierżoniowie miałem okazje postać ramię w ramię z Szurkowskim. Zrobiłem to specjalnie, żeby być jak najbliżej niego i żeby poczuć, jak to jest, stojąc przy takim mistrzu, którego wielkość w kolarstwie jest najbardziej zauważalna. Cieszę się, że mogłem chociaż sobie postać.



Poprowadziłem do miasta, z zamiarem podjechania pod ratusz. Przejechaliśmy przy niezapomnianej restauracji „Pod Jeleniem”. Odżyły wspomnienia minionych, niezapomnianych rowerowych wypraw.


Zbliżając się do ratusza słychać było głośne jakby czytanie znajomego tekstu. Na placu można było zobaczyć stylizowane postacie husarzy, dziewczyny poprzebierane w stylowe ze starej epoki szaty, na środku pralka „Frania” z wyżymaczką, co nie jest mi obce, a nawet bliskie – tylko po co tam stoi? W głębi stolik, czy biurko z siedzącymi postaciami. No i ktoś czyta tekst, jednoznacznie rozpoznany jako sienkiewiczowski – z trylogii.



Coś tam sobie występują. Podeszliśmy dalej, aby popatrzeć na makietę Ślęży i posilić się na ławeczce w cieniu. 






Koledzy poszli po bułki, a ja zostałem, bo kanapki miałem ze sobą. Ciągle dochodził do mnie głos czytanych tekstów i widziałem przemieszczające się po placu historyczne postacie. Kiedy koledzy wrócili, wziąłem aparat i poszedłem sprawdzić, co przed tym ratuszem się naprawdę dzieje. Odważniejszy, że mam aparat, zrobiłem nawet kilka zdjęć i wtedy poprosił mnie przebrany za kogoś, kogo nie mogę jednoznacznie określić, młodzieniec, do tej wspomnianej pralki. Podszedłem zaciekawiony, a on kręcąc korbą, wykręcił z pralki pas posklejanych kartek, oderwał jedną i wręczył mi mówiąc:
- Niech pan z tym idzie do pana Sienkiewicza, dostanie pan pieczątkę i wskazał mi kierunek.
Na kartce wypisany był cytat:
Wtedy mi to waćpannę obiecał i konterfekt pokazał, do którego po nocach wzdychałem. Byłbym tu wcześniej przyjechał, ale wojna nie matka; ze śmiercią jedno ludzi swata.”
Może to Wołodyjowski?



Widzę, że chyba w coś się znów wrobiłem i może się ośmieszę. Ale faktycznie przy stole, pośród pięknych kobiet siedział Henryk Sienkiewicz, poważnie stemplując podobne jak mój papiery. Nie było wyjścia, trzeba było podejść i o tę pieczątkę poprosić, ale odważniejszy już, z kartką w dłoni, pozwoliłem sobie zrobić jeszcze kilka zdjęć, w tym mistrzowi pióra, tak, że jak podszedłem, to już pan Henryk zdążył mnie poznać i zapewne wyrobił sobie o mnie zdanie. Czekał.






 Kiedy zbliżyłem się do biurka nabyta, co prawda, śmiałość, opuściła mnie zupełnie.  Jednak wyczekujące spojrzenie pisarza zmusiło mnie do wydukania tej prostej prośby:
- Mistrzu, proszę o pieczątkę?
W tych, choć wyimaginowanych okolicznościach zabrzmiało to trochę dziwnie, a kiedy usłyszałem zdziwione: - Mistrzu? i uśmieszki towarzyszących pisarzowi dam, zupełnie straciłem animusz. Po chwili ociągania się mistrza, jednak pieczątkę otrzymałem i dodatkowo jeszcze zakładkę do książki z podobizną Sienkiewicza i z nadrukiem „Narodowe czytanie”.  W rewanżu za te podarunki obiecałem, że incydent ten opiszę na swoim blogu w Internecie, a odpowiedź wyrażona słowami jakby dezaprobaty, że dalej zaprzątam tak zapracowanej osobie głowę, znów sprawiła mi kłopot, ku uciesze wspomnianych już wielokrotnie dam.
- A, co to jest Internet? Co to jest blog?
To już jednak przerosło moją cierpliwość i choć łagodnie, ale stanowczo zaproponowałem:
- Proszę wziąć pióro i pisać!
Nie byłem pewny reakcji, ale pan Sienkiewicz gestem pokazał, żeby podano mu pióro i wyczekująco patrzył na mnie:
- boleslawstawicki…
- blogspot.com? – przerwał mi mistrz.
 Właśnie skończyło się czytanie i zaproszono wszystkich do wspólnego zdjęcia. Stanąłem i ja, bo przecież w jakiś sposób uczestniczyłem w tym przedsięwzięciu, choć nie mieszkaniec tego sympatycznego miasta.


Organizatorom i wykonawcom Sobótkowego Narodowego Czytania dziękuję pięknie za miłe przeżycia.


Czas było odjeżdżać. Jeszcze przed nami kościół p.w. św. Anny, który w początkowych latach dwutysięcznego roku był celem rowerowych zjazdów z całej wtedy wrocławskiej diecezji. Ja uczestniczyłem w takiej pielgrzymce w 2004 roku i jak się okazało, moi koledzy również.  Po modlitwie w kościele potem przenosiliśmy się do szkoły podstawowej nr 1, by tam kontynuować spotkanie, uczestnicząc w zawodach i słuchając koncertu. Mijaliśmy tą szkołę po drodze udając się w kierunku na Białą.


Dobra, równa droga pozwalała rozwinąć dużą szybkość. Przez jakiś czas 50 km/godz. nie schodziło z licznika. Czuło się radość i pewnego rodzaju swobodę.
Wracaliśmy przez Dzierżoniów, jadąc razem równym, choć mocnym tempem. W sumie przejechaliśmy 72 kilometry. Następnym razem może pojedziemy na Mietków.
Serdecznie wszystkich zapraszam do jazdy z nami, choć raz. Niczego nie trzeba się obawiać. A więc do zobaczenia w sobotę 13 września o godz. 10:00 pod pomnikiem Papieża - jeśli nie będzie padać.



4 komentarze:

  1. Było w "Pozytywce"

    OdpowiedzUsuń
  2. za tydzień w sobote i niedziele zjazd w jaworzynie śl. wystawa starych parowozów i przejazdżka drezyną

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa fotorelacja.Piękne zdjęcia Ślęzy-słowiańskiego Olimpu.
    Ciekawe ujęcia Parku Weneckiego:)
    Kilka razy na Ślężę maszerowałem jako turysta z Walimia przez Glinno,Lutomię,"obracałem"do wieczora.
    W Sobótce mam rodzinę-odwiedziny autkiem.
    Trochę więcej o Ślęży i Śląsku:
    "halat.pl/silesia.html#"
    Komu zależy na konflikcie religijnym?:
    "www.youtube.com/watch?v=7qlm7xzf3D8"
    Piramidy które mogą mieć 25 tys.lat!! Jeśli to prawda,to ich pochodzenie może zmienić historię gatunku
    ludzkiego.
    "www.youtube.com/watch?v=yyGyQBIhkto"
    Jest bardzo duży wysyp grzybów.Przez ostatni weekend zniosłem tyle,że nie boję się zimy,
    nawet jeśli Putin zakręci kurki.Ale nie zakręci bo wyzbierałem wszystkie kurki:)
    "www.youtube.com/watch?v=VhOvbBvRu-A"
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.