8 września 2014

Chce mi się wyć, bo szkoła leśna to chyba nasz bielawski "bank zbożowy"

Pamiętacie wyśmienitego Romana Wilhelmiego w roli szalonego Nikosia Dyzmy? To taki przedwojenny grajek na mandolinie, który przez przypadek dostał się na warszawskie salony. A tam, dzięki swojej arogancji, tupetowi piął się po szczeblach kariery. Szczytem był fotel premiera. Po drodze wymyślił „bank zbożowy”, jako antidotum na problemy z nadwyżką pszenicy. Pomysł był idiotyczny, choć mający w sobie cień racjonalności. Głupek Dyzma dzięki niemu stał się nie tylko ważny, ale i sławny. Kiedy patrzę na naszą bielawską rzeczywistość myślę, że takim naszym „bankiem zbożowym” jest słynny hotel dla insektów i szkoła leśna. Niby pomysł zacny, ale przy mnogości ważniejszych potrzeb trąci „kwiatkiem u kożucha”, czyli czymś zbędnym. Innym, chyba poważniejszym problemem są koszty tej ekologicznej „fanaberii”.
Pewien zacny mieszkaniec miasta powiedział mi, że chyba zbudowano go (ten hotelik) z najdroższego hebanu – „Panie, za 4 deski na krzyż 70 tysięcy złotych!”. Cóż, gdybym był złośliwy, to pewnie zacytowałbym przy tej okazji innego Bielawianina, równie wrażliwego na „szastanie” pieniędzmi podatników, który nie omieszkał poinformować mnie, że w tym samym czasie, ta sam firma, która budowała wspomniany hotelik, stawiała dom naszemu miłościwie panującemu w magistracie Obywatelowi Ryszardowi. I przy tej okazji od razu zarzekał się, że nic nie sugeruje. Pewnie, że nic. Ale wszyscy wiedzą, że Ryśki to fajne chłopaki i krzywdy sobie zrobić nie dadzą. Szczególnie w sytuacji, gdy od szesnastu lat trzymają swoją „powabną” rączkę na miejskiej kasie.
Jak przeczytałem w lokalnej prasie, na wybudowanie tych cudów edukacji wydatkowano prawie 3 mln złotych. Za te pieniądze powstał  m.in. 100 metrowy drewniany baraczek, 40 metrowy taras. Wychodzi około 20 tys. zł za metr kwadratowy drewnianych obiektów. Nie mnie oceniać ekonomiczne podejście, ale jakoś „cuchnie” mi to wszystko rozrzutnością. „Dworscy” od Ryszarda zaraz zaczną jazgot, że na edukacji nie można oszczędzać, że to pieniądze z Funduszu a nie z kasy miejskiej. Tradycyjnie odwrócą przysłowiowego kota du..ą. Nie zmieni to jednak faktu, że Bielawa to nie miasto, które może pozwolić sobie na bezrozumne inwestowanie. A jest tak, jak widać. Uprawia się politykę wydawania pieniędzy dla samego wydawania. Myślenie o pozytywnych skutkach dla mieszkańców takich działań jest dla władzy zbyt trudne i męczące. Mamy zatem specjalną strefę bez inwestorów i miejsc pracy. Mamy niedoinwestowane szkoły gminne, ale chwalimy się jakimś hotelem dla insektów i nowoczesnym podejściem do edukacji ekologicznej. A to wszystko nic, tylko papierowy PR. Wydmuszka na użytek propagandy i medialnych klakierów, którzy także mają swój udział w opróżnianiu miejskiej kasy. No, bo obywatel Ryszard musi być niczym Nikodem Dyzma – salonowym lwem. A że z wypłowiałą i marną grzywą, to inna sprawa.
Nadal, i wciąż zniecierpliwiony Bielawianin

Opublikowano dnia 27.08.2014 autor: admin
(kopiowane za zgodą ze strony porozumieniedlabielawy.pl)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.