Nie wiele
ich różni. Obywatela Ryszarda i byłego generalnego sekretarza. Chyba znacznie
więcej łączy. Począwszy od ulubionego koloru. W zasadzie obaj lubią tą samą
czerwień sztandarów i mają podobny rodowód. Co prawda pierwszy, Obywatel
Ryszard, nie zaliczył w swoim cv kariery sekretarza generalnego Matki Partii,
ale „KaZetowanie” w Bielbawie to mógł być szczyt szczytów dla włókiennika bez
matury. Drugi, mocno związany ze wspomnianym Obywatelem Ryszardem, to nie kto
inny, jak syn ziemi wierzbiańskiej, z okolic Świdnicy. Obecnie radny
wojewódzki. Przez lata wierny czerwieni, przez chwilę po sromotnym czyszczeniu
„zaprzedał się” zieleni wojewódzkiego PSL-u. Dzisiaj znów w wojewódzkiej
awangardzie tzw. lewicy i oczywiście zawsze na tzw. salonach. Pewnie, dlatego
nasz bielawski Kopciuszek z ambicjami Napoleona wynajął go, owego Dyducha, na
swojego doradcę – załatwiacza. Boć załatwianie to główne zajęcie owego pana
znanego i bywałego wszędzie. Za dostęp od ucha osób ważnych płacić musi każdy
Bielawianin. Bo, jak już kilka dni temu wspomniałem, kasa miejska, to jak wciąż
otwarty i dostępny portfel dla Obywatela Ryszarda. Przed kim, On Władca, miałby
się tłumaczyć z wydawanych setek tysięcy złotych? Chyba przed samym sobą i tym
na górze. I wierny tej żelaznej zasadzie wydaje Obywatel Ryszard pieniądze
bielawskich podatników na pseudoporady i podszepty pana Marka.
Ten
nieformalny związek, może partnerski, a może nieoparty w zasadzie na buleniu
comiesięcznej doli, trwa już dobrych pięć lat. Zaczęło się przed pięcioma laty,
w 2009 roku. Wtedy to jedyny taki wojewódzki doradca –załatwiacz „przytulił” z
kasy miejskiej Bielawy 28 tysięcy złotych. Rok później, Obywatel Ryszard dał
popis swojej „wielkopańskiej” hojności i wypłacił towarzyszowi Dyduchowi niemal
dwa razy tyle, bo blisko 59 tys. złotych. Oczywiście ani grosza z własnego
portfela, tylko wszystko z kasy gminy Bielawa. I tak, co roku do dzisiaj. W
2011 było tego haraczu za załatwianie 33 219 zł, w 2012 – prawie 45
tysięcy złotych, podobnie jak w roku ubiegłym. Łącznie Bielawianie zapłacili
Markowi Dyduchowi przez te lata prawie 210 tysięcy złotych. Za co zapytacie?
Ano za to, że miałby lobbować na rzecz naszego miasta. Za to, że robił to, do
czego, co cztery lata wynajmowaliśmy Obywatela Ryszarda. Skoro tak, to, na jaką
cholerę (przepraszam za słownik, ale już opuszcza mnie spokój) nam burmistrz
nieudacznik? Po co mamy mu płacić i znosić bez szemrania Jego (obywatela
Ryszarda) beznadziejne rządy? Dlatego postuluję, by czym prędzej zastąpić
nieudacznika sprytnym panem Markiem. Będzie pewnie skuteczniej, ale przede
wszystkim taniej. Może zostanie coś na remonty rozwalających się komunalnych
kamienic?Nadal zniecierpliwiony Bielawianin
Opublikowano dnia 23.08.2014 autor: admin
(kopiowane za zgodą ze strony porozumieniedlabielawy.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.