6 września 2014

Radny - Bolesław Stawicki

Tak sobie napisałem - „Radny Bolesław Stawicki”, bo chciałem popatrzeć, jak to ewentualnie wyglądałoby, gdybym radnym został. Przyznam, że brzmi ładnie i myślę, że mógłbym się do tego przyzwyczaić. Jeśli dodać jeszcze zdjęcie z ujmującym wyrazem twarzy wzbudzającym zaufanie potencjalnych wyborców, to jest już całkiem nieźle.  Zapewne trzeba by jeszcze solidnie popracować, żeby na ten szlachetny tytuł sobie zapracować, ale pracy nigdy się nie bałem, zwłaszcza tej organicznej, która Bielawie, niestety, bardzo jest potrzebna.  
Władza, jaka by nie była, po wielu kadencjach urzędowania jawi się jako władza zła lub bardzo zła. Oczywiście naszej lokalnej władzy w oczach tejże władzy, to nie dotyczy, ale kilkanaście lat wzajemnej współpracy, podczas piastowania samorządowych stanowisk, z miejskimi spółkami i różnej maści innymi instytucjami i podmiotami, daje podstawy, aby te władze już wymienić włącznie z radnymi, którzy tej władzy tak dzielnie sekundowali i przyklaskiwali.
I dlatego myślę, że nie jestem gorszy od np. nieśmiertelnych radnych koalicji niszczącej Bielawę i równie dobrze potrafię swoje umiejętności i zapał spożytkować w służbie dla Bielawy, w przekonaniu, że już u boku innego burmistrza.
Już od początku mojego pisania; czy to na blogu, czy w DTP w komentarzach pojawiało się hasło – Stawicki Radnym, a nawet burmistrzem. Są osoby zawiedzione, że pisząc nawet otwarcie o starcie na ten najważniejszy urząd w mieście, pozwalałem sobie tylko z tego zażartować. No, ale jeśli będzie takie zapotrzebowanie w następnej kadencji, to bronił się nie będę, tym bardziej, że przecież będę miał już trochę praktyki w chodzeniu po schodach w Urzędzie Miasta i w zwiedzaniu różnych gabinetów jako radny.  
Jak do tej pory to w Urzędzie byłem cztery razy: raz w 1980 roku wymienić dowód osobisty, raz wymienić dowód rejestracyjny, raz zapłacić za garaż i raz wziąć Wiadomości Bielawskie. Nie, na stanowisko burmistrza – to stanowczo za mało.
Również na początku mojego pisania na blogu, w dość frywolnym wyrażaniu się o moim kandydowaniu na radnego, nie chciałem roli, rangi, wagi radnego bielawskich radnych dyskredytować, no chyba, że należą do koalicji związanej z naszym jeszcze panującym Ryszardem Dźwinielem, co słusznie im się należy za doprowadzenie Bielawy do stanu rychłej upadłości.
Napisałem wtedy również, nie wiedząc jeszcze, że zdecyduję się na kandydowanie, że swoje diety radnego miasta przeznaczę na cele społeczne i charytatywne. Słowo się rzekło – kobyłka u płota. I to akurat nie był żart i z tego się nie wycofuję. Choć skromnie uposażony na emeryturze, stać mnie na to, aby pracę w Radzie Miasta i Komisjach potraktować jako pracę stricte społeczną dla dobra Bielawy.
Tak więc szanowni kandydaci na burmistrza Bielawy, szanowne Komitety Wyborcze, stawiam moją osobę do dyspozycji. Mam tylko jedną małą prośbę, nie odrywajcie mnie od mojego Okręgu Wyborczego.


5 komentarzy:

  1. Panie Bolesławie takich osób jak Pan w Radzie Miasta nam potrzeba. Społecznie - znaczy dla dobra miasta, a nie tylko po to, żeby wyrywać pieniądze. Jest jedno pytanie, które Panu zadam jak się spotkamy. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Bolesławie, poważnie masz Pan duże szanse, przynajmniej gwarantuje Pan uczciwość i bezkompromisowość. Ale czy nie jest za późno, listy chyba już zamknięte ?
    Pozdrawiam -

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram powinien Pan startować do Rady Miasta Bielawy. Musimy pozbyć się tych starych emerytów i babć .Juz nie mozna patrzeć na te geby co siedza tam po 20 lat. Rutyna ich zeżarła.Wypalili sie doszczętnie.
    Wybieramy nowych i młodych !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.