Tak sobie napisałem - „Radny Bolesław
Stawicki”, bo chciałem popatrzeć, jak to ewentualnie wyglądałoby, gdybym radnym
został. Przyznam, że brzmi ładnie i myślę, że mógłbym się do tego przyzwyczaić.
Jeśli dodać jeszcze zdjęcie z ujmującym wyrazem twarzy wzbudzającym zaufanie
potencjalnych wyborców, to jest już całkiem nieźle. Zapewne trzeba by jeszcze solidnie
popracować, żeby na ten szlachetny tytuł sobie zapracować, ale pracy nigdy się
nie bałem, zwłaszcza tej organicznej, która Bielawie, niestety, bardzo jest
potrzebna.
Władza, jaka by nie była, po wielu
kadencjach urzędowania jawi się jako władza zła lub bardzo zła. Oczywiście
naszej lokalnej władzy w oczach tejże władzy, to nie dotyczy, ale kilkanaście
lat wzajemnej współpracy, podczas piastowania samorządowych stanowisk, z
miejskimi spółkami i różnej maści innymi instytucjami i podmiotami, daje
podstawy, aby te władze już wymienić włącznie z radnymi, którzy tej władzy tak
dzielnie sekundowali i przyklaskiwali.
I dlatego myślę, że nie jestem gorszy od
np. nieśmiertelnych radnych koalicji niszczącej Bielawę i równie dobrze
potrafię swoje umiejętności i zapał spożytkować w służbie dla Bielawy, w
przekonaniu, że już u boku innego burmistrza.
Już od początku mojego pisania; czy to
na blogu, czy w DTP w komentarzach pojawiało się hasło – Stawicki Radnym, a
nawet burmistrzem. Są osoby zawiedzione, że pisząc nawet otwarcie o starcie na
ten najważniejszy urząd w mieście, pozwalałem sobie tylko z tego zażartować.
No, ale jeśli będzie takie zapotrzebowanie w następnej kadencji, to bronił się
nie będę, tym bardziej, że przecież będę miał już trochę praktyki w chodzeniu
po schodach w Urzędzie Miasta i w zwiedzaniu różnych gabinetów jako radny.
Jak do tej pory to w Urzędzie byłem
cztery razy: raz w 1980 roku wymienić dowód osobisty, raz wymienić dowód
rejestracyjny, raz zapłacić za garaż i raz wziąć Wiadomości Bielawskie. Nie, na
stanowisko burmistrza – to stanowczo za mało.
Również na początku mojego pisania na
blogu, w dość frywolnym wyrażaniu się o moim kandydowaniu na radnego, nie
chciałem roli, rangi, wagi radnego bielawskich radnych dyskredytować, no chyba,
że należą do koalicji związanej z naszym jeszcze panującym Ryszardem
Dźwinielem, co słusznie im się należy za doprowadzenie Bielawy do stanu rychłej
upadłości.
Napisałem wtedy również, nie wiedząc
jeszcze, że zdecyduję się na kandydowanie, że swoje diety radnego miasta
przeznaczę na cele społeczne i charytatywne. Słowo się rzekło – kobyłka u
płota. I to akurat nie był żart i z tego się nie wycofuję. Choć skromnie
uposażony na emeryturze, stać mnie na to, aby pracę w Radzie Miasta i Komisjach
potraktować jako pracę stricte społeczną dla dobra Bielawy.
Tak więc szanowni kandydaci na
burmistrza Bielawy, szanowne Komitety Wyborcze, stawiam moją osobę do
dyspozycji. Mam tylko jedną małą prośbę, nie odrywajcie mnie od mojego Okręgu
Wyborczego.
Panie Bolesławie takich osób jak Pan w Radzie Miasta nam potrzeba. Społecznie - znaczy dla dobra miasta, a nie tylko po to, żeby wyrywać pieniądze. Jest jedno pytanie, które Panu zadam jak się spotkamy. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńPanie Bolesławie, poważnie masz Pan duże szanse, przynajmniej gwarantuje Pan uczciwość i bezkompromisowość. Ale czy nie jest za późno, listy chyba już zamknięte ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam -
Może ktoś miejsce odstąpi! -:)
UsuńPopieram powinien Pan startować do Rady Miasta Bielawy. Musimy pozbyć się tych starych emerytów i babć .Juz nie mozna patrzeć na te geby co siedza tam po 20 lat. Rutyna ich zeżarła.Wypalili sie doszczętnie.
OdpowiedzUsuńWybieramy nowych i młodych !!!
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń