W ostatnich „Horyzontach Misyjnych”
przeczytałem ciekawy artykuł ks. Pawła Zawadzkiego SAC misjonarza w Korei
Południowej. Nawiązuje on do działalności publicystycznej w Japonii św.
Maksymiliana Marii Kolbe, który w Japonii miał okazję rozmawiać z jednym ze
współbraci Świętego i usłyszeć wiele ciekawych opowiadań, i doświadczeń, które
zaowocowały potem intensywną pracą na rzecz apostołowania w Korei poprzez pismo
religijne.
Ponawiam ten temat, ponieważ martwi
mnie nikłe zaangażowanie w naszej parafii w informowanie o jej życiu i
podejmowanych w niej działaniach. Ostatnia informacja na stronie internetowej
parafii, do której odwiedzania jesteśmy zachęcani, dotyczy Bożego Ciała, a więc
daty 19 czerwca. Czy ktoś będzie tę stronę odwiedzał, gdy brakuje w niej tego,
czym parafia żyje? Podobnie jest z naszym parafialnym „Zwiastunem”.
Kiedy Franciszkanie z ojcem
Maksymilianem przyjechali do Nagasaki, miejscowy arcybiskup zapytał ich min.,
co zamierzają w diecezji robić. …jak
usłyszał, że chcą wydawać „Rycerza Niepokalanej” nie znając ani troszkę języka
japońskiego – wybuchnął głośnym śmiechem. Jakież było jego zdziwienie, kiedy
miesiąc później bracia franciszkanie wręczyli mu pierwszy wydrukowany japoński
numer miesięcznika…
Autor artykułu pisze dalej:
Kochani,
ja nie chciałbym tu nikogo krytykować. Nie jest to moją intencją. Jedynie
chciałbym, dzieląc się „japońskim „ doświadczeniem Maksymilianowego życia,
pokazać, co się u nas wtedy zmieniło.
Owo światło w sercu pozostało.
Wróciłem po czterech dniach do Korei i postanowiłem robić tak samo. Mimo braku
specjalnych talentów do wydawania pisma – dwa dni później wyszedł pierwszy
egzemplarz „Apostoła Miłosierdzia”. Miał on „aż” pół strony, mieścił się na
kartce A-4. Nakład wynosił cztery egzemplarze. Tylko dla tych, którzy go
chcieli. Do tej pory obowiązują zasady, które poznałem pośród czterech żyjących
wówczas polskich franciszkanów, którzy razem z Maksymilianem postanowili zdobyć
cały świat dla Maryi; wszystko co mamy teraz, powinno iść na służbę
apostolstwa.
W Korei miesięcznik jest wysyłany za
darmo i tylko do tych, którzy o niego poproszą. Wiadomość rozchodzi się z ust
do ust. Nie prowadzimy żadnych reklam w stylu „rozprowadzajcie „Apostoła”.
Obecny nakład wynosi ok. 4500 egzemplarzy. Jest wysyłany do dziewięciu krajów.
Czasami jest on wydany ciekawie, czasami całkiem nie. Często bywa spóźniony. Pan
Bóg posyła różnych współpracowników, by pisemko nadal wychodziło. Był okres, że
miało ponad sto stron i było jednym a dwóch najlepszych pism religijnych w
kraju.
Taka jest rzeczywistość w kraju,
w którym chrześcijaństwo ciągle jest w fazie rozwoju i Kościół Katolicki jest
bardzo młody. Ilość katolików nie przekracza w Korei 10,5 %. U nas w parafii, gdzie możemy chwalić się
ugruntowaną w społeczeństwie wiarą, w kwestii informacji jest zauważalna stagnacja
i jakaś niemoc.
Podobnie jest ze wspominanym przeze
mnie „Zwiastunem”. Zrezygnował z pisania pan Emilian Kupiec, a jego artykuły
historyczno - patriotyczne czytało się z zapartym tchem. Nie napisze już reportażu
pan Tadeusz Dudź. Dobre były felietony Dagmary. Czekało się na kolejny wiersz
pani Basi i krzepiące artykuły naszych wikarych i ks. proboszcza.
Zapewne są w Bielawie chętni i kompetentni „redaktorzy”. Słyszymy dobre kazania
i homilie księży, w tym szczególnie jestem pod wrażeniem wypowiedzi z za
ambonki naszych diakonów: Michała (obecnie ksiądz) i Mirka oraz niektórych
praktykantów. Takie kazania powinny być
udostępniane, bo normalnie się marnują wygłoszone jednorazowo.
Z reportażem dobrze radzi sobie pani
Banaczyk. Pani Maria pisze wiersze. Potrzeba tylko kogoś, kto to wszystko
pozbiera do kupy i niekoniecznie musi być to ksiądz, który na taką działalność
niekoniecznie ma czas i polot. Jako dobry przykład działania laikatu w służbie parafii
można wskazać panią Anię, która prowadząc schole osiągnęła już praktycznie
wszystko i to, co widzimy napawa już tylko radością i dumą.
Jak
często myślimy inaczej:- pisze autor artykułu. Trzeba apostołować. Trzeba zatem zorganizować fundusze na apostolstwo. Jeśli
fundusze są, dopiero wówczas zaczynamy. A jeszcze lepiej by było, gdyby nasze
apostołowanie przynosiło zyski, by móc w przyszłości apostołować więcej. I niechcący
stajemy w tym samym szeregu z ludźmi, którzy najpierw… troszczą się o mamonę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.