13 sierpnia 2014

Bliźni


       To ciekawe określenie, dotyczące otaczających nas ludzi. Ciekawe również ze względów językowych, gdyż tak samo brzmi w mianowniku we wszystkich rodzajach; w liczbie pojedynczej i mnogiej. Wszak: on – bliźni, ona – bliźni, ono – bliźni i oni – bliźni. To daje jakby uniwersalność i powszechność znaczeniu tego słowa.
            Czytając w Internecie odnośniki do bliźniego, można dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Bliźni odnosi się do osoby bliskiej, pokrewnej. Nasuwa się nawet skojarzenie z bliźniakiem, co mogłoby sugerować ścisły związek z drugim człowiekiem. Jest też takie stwierdzenie, że bliźni, to każdy człowiek w stosunku do drugiego człowieka. Biorąc jednak pod uwagę realną rzeczywistość, należałoby rozpatrzyć wobec tego bliźniego dobrego i bliźniego złego, bo przecież w stosunkach między ludźmi jest różnie.

            Na bliźniego wskazuje się również sąsiada, który z racji sąsiedztwa ma podobne zachowania i zapatrywania na życie.
            Mówi się też, że bliźni dotyczy tylko Żydów, którzy połączeni są ze sobą blizną poprzez fakt obrzezania.
            Jednak nie da się uniknąć przy tej okazji biblijnego tekstu dotyczącego rozmowy Pana Jezusa z uczonym w Prawie i w konsekwencji znanej przypowieści o miłosiernym Samarytaninie.

            A oto jeden biegły w Prawie zapytał Go podstępnie:
            - Nauczycielu, co mam czynić, aby posiąść życie wieczne?
            On zaś powiedział:
            - Co napisano w Prawie? Jak czytasz?
            Odrzekł:
            - „Będziesz miłował Pana Boga z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił i ze wszystkich myśli, „a bliźniego swego jak siebie samego”.
            Rzekł mu:
            - Dobrze powiedziałeś. Czyń to, a będziesz żył!
            On jednak, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa:
            - A kto jest moim bliźnim?
                                                                                                                          Łk 10,25-29
            A więc bliźniego swego należy miłować jak siebie samego.
            Któż siebie nie miłuje? Niektórzy tak siebie miłują, że aż wpadają w narcyzm, masochizm, anoreksję, alkoholizm, narkomanię. Lepiej jednak nie życzyć takiej miłości innemu bliźniemu. No, ale zasadniczo, nie biorąc pod uwagę ekstremalnych przykładów miłowania; lubimy siebie, dbamy o siebie, nie godzimy się na to, abyśmy byli głodni, aby nas ktoś poniewierał i rządził nami głupszy od nas.
            W sobotę po południu spotkałem na działkach bliźniego. Bliźni mający swoje hektary przy następnej alejce i nie całkiem prostopadle do mojej działki, rozpalił sobie ognisko ze śmieci i opadłych, mokrych liści. Normalni ludzie wiedzą, że na działkach ognisk palić nie wolno, ale ten bliźni jest bardzo starej daty i nowe przepisy już go widocznie nie sięgają. On robi tak, jak było zawsze, choć i tu przesadził, bo było wolno palić od początku października do końca kwietnia. Ponieważ wszystko to mokre, a wiatr od południa, gęsty, gryzący dym zaczął się ścielić po okolicznych działkach kierując się na północ. Objął wkrótce swoim smrodem i moją działkę i działkę sąsiada z ostatnio trochę niedomagającą sąsiadką i sąsiednią z rodzinnym spotkaniem z jakiejś okazji, a może i bez okazji. Wszak jest łykend i już można sobie z robotą pofolgować.
            Ponieważ czasami szybciej działam niż myślę (to dlatego, żeby mi nie przeszło), przez działkę sąsiadki podszedłem do działki z ogniskiem. Działka zarośnięta, nikogo nie widzę, ale widzę walący dym.
            - Proszę pana, czy proszę pani! – wołam zdecydowanym głosem.
            Nikt się jednak nie odzywa.
            - Proszę pana, czy proszę pani! – wołam zdeterminowany głośniej, starając się być uprzejmym.
- O co chodzi? – odzywa się męski głos z czeluści altanki.
            A więc bliźni to mężczyzna.
            - Proszę pana! Proszę zgasić ognisko, bo palić na działkach nie można!
            Reakcji żadnej i cisza. Powiedziałem jeszcze raz, odczekałem chwilę i odszedłem. Przecież z koniem kopał się nie będę. Za jakiś czas jednak dymu było mniej, choć jeszcze dawał o sobie znać, ale już trochę nieśmielej.
            No i jak z tymi bliźnimi jest? Przyznaję, że chciało mi się takiego bliźniego palnąć. Ale czy wtedy ja byłbym bliźnim? Wszak od bliźniego nie oczekuje się agresji, tylko najlepiej pomocy, jak to było onegdaj w drodze do Jerycha.
            Problem palenia śmieci na działkach jest zawsze aktualny. Wszyscy wiedzą, że nie wolno palić, ale i tak prawie wszyscy palą. Członkom zarządu zbrzydło już upominanie działkowców, którzy mimo to, że mają regulamin, nie potrafią go przeczytać ze zrozumieniem. Wtórny analfabetyzm – to mało powiedziane. To tragiczny analfabetyzm.
            Myślę sobie, i to całkiem poważnie, że przemówić do takich bliźnich potrafi tylko innego rodzaju bliźni np. taki w mundurze. Mamy wszak szacunek i poważanie dla bliźnich w mundurach. Oczywiście nie mam tu na myśli strażaków czy policjantów, a ponieważ w Bielawie nie widać żołnierzy, to jak można się domyślać, chodzi mi o bliźnich ze Straży Miejskiej. Proponuję krótki test na to, czy Straż Miejska w Bielawie jest, czy Straży Miejskiej w Bielawie nie ma. Jeśli jest, to proszę wlepić kilka mandatów po 20 zł palaczom na działkach ROD „Radość” w Bielawie. Fama o tym szybko się rozniesie nawet i na inne działki, i raz na zawsze będzie spokój. A jaki splendor i uznanie! No i szybko zwróci się za te służbowe rowery, których jakoś ostatnio nie widzę pod strażnikami. Zresztą – strażników też nie widzę.
Bym zgrzeszył. Widziałem ostatnio aż trzech, a właściwie troje, bo była również miła pani w mundurze, w ich pomieszczeniu za szybką, kiedy jeszcze w kwietniu byłem tam z zapytaniem. Z propozycją interwencji, to nawet nie ma, co się zwracać. Dwa razy prosiłem telefonicznie o interwencję do trudnych sąsiadów i dwa razy Straż nie miała, czym dojechać, bo właśnie auto pojechało do banku z jakimiś pieniędzmi. Z Placu Wolności na os. Konstytucji 3 Maja co prawda niedaleko, ale jak to by wyglądał strażnik Straży Miejskiej w Bielawie zapychający po mieście per pedes. Jest tak jak jest i nie spodziewam się żadnego przełomu za kadencji burmistrza Dźwiniela.
Reasumując moje dywagacje na temat bliźniego, kochanego jak siebie samego, wierząc głęboko w racje słów na kartach Ewangelii, raczej skłonny jestem mniemać, że i bliźni, podobnie jak łotr, może być dobry i zły.
            I ciągle zadaję sobie pytanie: Kto jest moim bliźnim?


4 komentarze:

  1. Zgadzam się z Panem, a najbardziej ze zdaniem: "Jest tak jak jest i nie spodziewam się żadnego przełomu za kadencji burmistrza Dźwiniela."

    OdpowiedzUsuń
  2. "Kochaj bliźniego jak siebie samego"??

    Bliźni
    Obce nam dzisiaj dawne słowo'bliźni'.
    Więdnie jak róża i krwawi jak rana...
    Czy przetrwa jeszcze?czy nam się zabliźni
    Pewnego Pięknego Ranka?
    /M.Jasnorzewska-Pawlikowska/

    www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths
    www.youtube.com/watch?v=nPBt5YzimxM

    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zlikwidować Straż Miejską , oni tylko śpią w samochodach i nic nie robią. Ostatnio duzo w telewizji było na ten temat. Płacimy im z naszch podatków pensje za spanie na służbie i jeżdżenie po bułki dla urzedników..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Albo niech rzetelnie wezmą się za robotę, albo zlikwidujemy. Trzeba dać im jeszcze szansę. Zobaczymy jak będzie ze spalaniem śmieci na ogródkach działkowych. Poproszę o sprawozdanie z ilości udzielonych w tym temacie mandatów. Myślę o Straży Obywatelskiej, która pracowałaby społecznie i o 1000% skuteczniej. Dla dobra Bielawy mogę być nawet komendantem.

      Usuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.