To już druga plenerowa siłownia,
jaką może pochwalić się Bielawa. Pierwsza, usytuowana tuż przy parku, w bardzo
dobrym miejscu, od samego początku cieszyła się niebywałym uznaniem. Choć byłem
sceptykiem, co do wszechstronnego jej zastosowania, moje wyobrażenie o tej
inicjatywie przerosła rzeczywistość. Od samego początku na siłowni były tłumy
mieszkańców spragnionych ruchu w specyficznym wydaniu. Zaskoczyła mnie
szczególnie aktywność starszych ludzi w tym pań, co do których miałem
uzasadnione obiekcje, że nie dadzą się skusić na te „herkulesy”. Jakież było
moje zdziwienie, gdy zobaczyłem starsze panie śmigające z przyrządu na
przyrząd, żeby doświadczyć tego, co jakby zarezerwowane było do tej pory tylko
dla młodych. Starszym jakby nie wypadało. Kiedyś widziałem nawet, jak jeden pan
pomagał wejść na przyrząd staruszce i potem ją z niego zdejmował, bo sama już
nie umiała sobie poradzić. Przestało mnie już również dziwić, że zimą ta
siłownia ma wzięcie.
Podobno pomysł na tę siłownię zrodził
się wśród studentów Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Niedawno spotkałem na Wojska
Polskiego koleżeństwo z czasów pracy w „Bieltexie”. Ubrani na sportowo szli na
siłownię w parku. Myślałem, że zaszczycą mnie choć chwilą rozmowy, ale
ograniczyli się tylko do dzień dobry i kurtuazyjnej wymiany dwóch zdań, żeby na
koniec oświadczyć z widocznym podekscytowaniem, że właśnie śpieszą się na
siłownię i że jest to najbardziej trafiona, miejska inwestycja ostatnich lat.
Myślałem, że siłownia może poczekać, ale uświadomiłem sobie, że tym razem raczej
była ważniejsza od spotkania ze mną.
Następna siłownia, usytuowana na
terenie OSIRu (Ośrodek Sportu i Rekreacji), jest jakby dopełnieniem tego, co do
tej pory na terenie zbiornika „Sudety” wykonano, a raczej, co można by wykonać,
bo nie jest tam z tym sportem i rekreacją najlepiej. Wskazuję na to w swoich
felietonach poświeconych Bielawie. Ciągle coś się tworzy, by za jakiś czas to
zniszczyć, a zrobić znów coś innego. I tak „wkoło Macieju”. Mam nadzieję, że
nowopowstała siłownia plenerowa i „Przystań elfów” jakiś czas przetrwa.
A tak przy okazji; to czy prawdziwe
elfy przeklinają?
Nasze „elfy” klną jak
nasi ministrowie, a słychać je aż na wyspie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.