29 czerwca 2014

Nieżywy płot

     
     Tym razem zaczynam od Dzierżoniowa, co nie znaczy, że się tam z krytyką przeniosłem. Niech Dzierżoniów dorobi się swojego krytyka, który podobnie jak ja za dużo w Bielawie widzi tego, co wcale takie złe być nie musi. Potrzeba tylko to „zło” naprawić, po wnikliwym przeanalizowaniu krytyki, ewentualnie kogoś zmienić na takiego, który potrafi zło zamienić na dobro.

            Dzierżoniów właśnie od pewnego czasu ma na ul. Batalionów Chłopskich nieżywy płot, który jeszcze niedawno był płotem żywym, czyli żywopłotem. To jest ciekawa sprawa z pewnego punktu widzenia, a widzę tu inne spojrzenie decydentów na image tej ładnej alei. Można się domyślać, jakie względy przemawiały za takim dramatycznym strzyżeniem. Żywopłot wygląda na razie tak jak wygląda, choć wygląda nieszczególnie. Trzeba czasu, żeby wyglądał tak, jak sobie ktoś wyobraził.


            Nie czepiam się, oczywiście, i projekt popieram, jednak taka zmiana wizualna kosztowała bardzo dużo wysiłku. Wiem z doświadczenia, jak trudno jest takie krzaki ciąć i to jeszcze w miarę równo. Czy nie lepiej dbać o żywopłot na bieżąco – odpowiedzialnie?
            No i teraz kolej na Bielawę. U nas też są żywopłoty i to na tyle interesujące, że na poprzednim blogu, jaki prowadziłem do niedawna (Grupy Rowerowej „Wiraż”), poświęciłem cały artykuł. Nie mam zastrzeżeń do „prywatnych” żywopłotów, bo skoro prywatne, to ma być ładne i pomysłowe - i jest. Natomiast żywopłoty „państwowe”, a raczej należące pod miasto, budzą moje niemiłe skojarzenia z minioną, niechlubną epoką PRLu. Jak państwowe – to niczyje i może być byle jakie. Nie będę dawał tu ponownie przykładów, jak cięte są miejskie żywopłoty przez „fachowców”. To, co się w tym zakresie wyprawia, to jest wolna amerykanka, a może niepowtarzalna sztuka. Pana burmistrza Pacha, który podobno odpowiedzialny jest za żywopłoty miejskie, proszę o skierowanie tych fachowców na szkolenie do „Nożycorękiego”, a mnie o powołanie na konsultanta społecznego ds. żywopłotów.
            Takim niedoścignionym przykładem żywopłotu, w sensie negatywnym oczywiście, jest żywopłot na ul. Żeromskiego. To, co on sobą przedstawia, jest nie do zaakceptowania w, podobno, ekologicznym mieście, jakim podobno jest Bielawa, a właściwie jest, ale ciągle w zamysłach decydentów zwłaszcza przed kolejnymi wyborami samorządowymi. Najlepiej jest podejść i ocenić.



            Ja, żeby nie być tylko malkontentem, jak to czasem w komentarzach w Internecie można o mnie poczytać, mam śmiałe, gotowe rozwiązanie. Zaznaczam z góry, że nie wymagam za ten pomysł żadnych gratyfikacji, ani nawet finansowego udziału w ewentualnym wniosku o współfinansowaniu projektu przez UE. Pozostawiam to pazernym na taką kasę kierownikom unijnych projektów.
            Tak sobie myślę, żeby ten ohydny żywopłot na Żeromskiego, na odcinku od cmentarza aż nawet do Spółdzielni Mieszkaniowej, po prostu zlikwidować, a na tym miejscu zrobić parking dla samochodów. Jakie jest uzasadnienie takiego rozwiązania? Proste!
            Generalnie brakuje w Bielawie miejsc parkingowych, o czym doskonale wszyscy wiedzą. Przy cmentarzu żadnego parkingu nie ma, co jest również powodem, że kierowcy parkują bezpośrednio pod murami kościoła, o czym też już pisałem na moim blogu w art. „Parafialny parking”.  Parking wyeliminuje ten zwał ziemi, jaki utworzył się przez wieloletnie oczyszczanie z piasku jezdni po zimie od czasów, kiedy jeszcze nie było mechanicznego sprzątania jezdni. No i zmotoryzowani turyści, będą mieli blisko do pomnika Papieża.
            No i co? Czy ktoś ten pomysł kupuje?

            A wracając do żywopłotu, to jeśli on ma wyglądać estetycznie, to powinno się o niego dbać na bieżąco, żeby był faktycznie ciągle żywy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.