20 kwietnia 2014

PZPR odc. 11

Ostatnio wpadł mi w ręce informator „Bieltexu” z lutego 1975 roku, a więc mający już 39 lat. Już, a może dopiero 39 lat, wszak to niedużo dla tych, którzy lata tamte doskonale pamiętają. Wydrukowano tej broszury 5000 egzemplarzy z przeznaczeniem dla przyjmujących się do zakładu nowych pracowników i kandydatów do pracy. Takim nowym właśnie byłem i ja w grudniu wspomnianego roku. We wprowadzeniu „WITAMY WAS BARDZO SERDECZNIE” można przeczytać, jakie jest zadanie „niniejszego informatora”. Otóż Jego zadaniem jest zapoznać Was z przeszłością i teraźniejszością zakładów oraz z tym wszystkim, czego możecie od ZPB „Bieltex” oczekiwać.


         
            Zanim przejdę do tego, co mnie szczególnie zainteresowało, a co znajduje się na stronie 10 i 11 niniejszego informatora (teraz zapewne nazywałby się – biuletyn, razem bez okładki 20 stron) – kilka spostrzeżeń.
            „Witamy Was”, „zapoznać Was” – to takie zwroty w socjalistycznym systemie w odniesieniu również do indywidualnej osoby. Oficjalnie nie wolno było mówić „Pan”, „Pani” – tylko tak z „ruska” – „Wy”. Tak więc mówiono – „Witamy Was Towarzysze”, ale również – „Witamy Was Towarzyszu”. To „Wy” rozciągało się również na obywateli i wtedy oficjalnie brzmiało i grzmiało – „Witamy Was Towarzysze i Obywatele”.
            Po latach wpajania nam „Towarzyszy i Obywateli”, kiedy znów przyszedł czas „Panów”, jakoś to dziwnie na początku wyglądało.
            Ja nie mam pewności, czy przyjmując się do pracy w „Bieltexie”, czytałem ten informator. Teraz przeglądając go, pewne sprawy odkrywam, a inne z sentymentem wspominam. Odkryciem np. jest to, że informator ten „opracowali graficznie” Wacław Grzybowski i Witold Cieślak. Kochane chłopaki. Ile ja z nimi przebajerzyłem o sztuce i polityce! Byli oni na Wykończalni zakładowymi plastykami. Wspominam ich niezmiernie ciepło i miło – aż chciałoby się coś więcej napisać.
            Przewodniczącym kolegium redakcyjnego i Redaktorem biuletynu, jest Mieczysław Czirson. To dyrektor w „Bieltexie”, którego mimo szacunku, jako dyrektora, jakoś nie polubiłem. Zresztą nawet nie zdążyłem, bo wkrótce odszedł z zakładu. Może przez to nie darzyłem go sympatią, że chciał mi przydzielić mieszkanie w Pieszycach, a nie w Bielawie. Z tej złości i bezsilności, mimo grudniowej aury, postanowiłem z Zakładu I iść pieszo w widoczne góry. Choć wydawało się to blisko, to szedłem, szedłem i dojść nie mogłem. Kiedy już doszedłem, to wcale mi to nie ulżyło i następnego dnia miałem okazję znów zaprezentować swoją niepokorną naturę. Mieszkanie jednak w Bielawie wywalczyłem i otrzymałem do niego klucze już 7 lutego następnego roku, a więc w ciągu zaledwie dwóch miesięcy od podjęcia pracy.
            Dyrektor Czirson był jednocześnie przewodniczącym TPPR (Towarzystwa Przyjaźni Polsko Radzieckiej). Coś jednak takiego się wydarzyło, że dyrektor Czirson wyjechał z Bielawy do Elbląga.
            Ciekawe jest zakończenie informatora – takie ludzkie:
            Zdajemy sobie sprawę, że nieraz możecie poczuć się osamotnieni, nie zawsze będziecie wiedzieć, do kogo się zwrócić.
            Pamiętajcie zatem, że jeżeli będziecie mieli trudności w wykonywaniu powierzonej Wam pracy, jeżeli Wasze stosunki koleżeńskie będą niedobrze się układać, to zwróćcie się do swego opiekuna, do bezpośredniego przełożonego. Możecie również liczyć na pomoc organizacji młodzieżowej, partyjnej i związkowej.
            Na stronach 10 i 11 podjęty jest temat współgospodarzenia w zakładzie pt. „BĄDŹ WSPÓŁGOSPODARZEM ZAKŁADU”. Można było od razu poczuć się dumnym, czego to można było w pracy dokonać, najlepiej w przeróżnych kolektywach. Żeby ktoś, zwłaszcza młodzież i zdecydowani moi przeciwnicy, którzy z zasady nie zgadzają się ze mną, nie posądził mnie o złośliwość i stronniczość, załączam ten tekst w formie skanu i potwierdzam, że tak właśnie w zakładach było. Na wyeksponowanie jednak zasługuje kilka zawartych w tekście faktów: Otóż w skład organu współgospodarzącego w zakładzie, jakim był KSR (Konferencja Samorządu Robotniczego) w pierwszym rzędzie wchodziła egzekutywa PZPR. Świadczy to jednoznacznie o tym, że i tu partia rządziła.



          KSRy w zakładach właściwie nic nie robiły, by w ostateczności skompromitować się i zaprzestać działalności. Z inicjatywy ZZ „Solidarność” powstały potem prężnie działające „Rady Pracownicze”.
W przedsiębiorstwie działa organizacja partyjna, zrzeszająca około 1000 członków, która jest silnym organem oddziaływującym na losy zakładu.
Chodzi oczywiście o PZPR. Nasz zakład w 1975 roku zatrudniał około 2400 osób. Tak wysokie upartyjnienie sprawiało, że faktycznie partia w zakładzie rządziła. Pisałem już o tym wcześniej na podstawie „Bielbawu”. Natomiast robotnicy przodujący, wyróżniający się swoją pracą i wysoką moralnością socjalistyczną – to było już hasło zupełnie bez pokrycia, tworzone na użytek partyjnej propagandy.  Jeśli przyjąć, że 36% w partii stanowiła kadra inżynieryjna i mistrzowska, widać, że była to bez mała cała kadra. I tak było w rzeczywistości. Partyjny kierownik, a mistrz koniecznie, byli po prostu swoimi ludźmi i było to całkiem normalne. Pozostawała jednak wielkim znakiem zapytania ta socjalistyczna moralność wśród braci partyjnej, a o której bez wątpienia też się wypowiem w odpowiednim czasie.
Zakładowa organizacja związkowa Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Włókienniczego, Odzieżowego i Skórzanego zrzesza w naszych zakładach ponad 98,5% załogi.
Tylko pozazdrościć takich procentów. W jaki sposób przegapiono te niecałe 1,5% niezrzeszonych, wydaje się bardzo dziwnym? Skąd taka wysoka frekwencja? Zasada była prosta: Delikwent przyjmował się do pracy, załatwiał „obiegówkę” (swoją drogą to ciekawe stwierdzenie, pochodzące chyba od biegania po biurach i urzędach zakładowych, a było tego sporo) i dostawał legitymację związkową jako niezbędny pakiet dokumentów. Gdyby tak również zapisywano do PZPR, zapewne, podobnie jak w przypadku związków zawodowych, mało kto by się zorientował, że nie jest to koniecznym warunkiem, aby pracę podjąć. No, ale wtedy działacze POP nie mieliby ambitnych zadań związanych z werbowaniem nowych adeptów do pracy partyjnej w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Przy okazji tak wysokich procentów przypominają mi się moje pierwsze wybory w Bielawie, choć nie pamiętam, jakiego szczebla, ale myślę, że do sejmu. Choć w Bielawie byłem wtedy dopiero kilka miesięcy otrzymałem zaszczyt uczestniczenia w komisji wyborczej jako członek. To były ciekawe wybory, które wspominam z nieukrywanym uśmiechem. Byłem przydzielony do komisji, która mieściła się w szkole podstawowej nr 4. Co bardzo ciekawe, szkolenie wszystkich komisji było w Komitecie Miejskim PZPR. Ja nie wiem, kto nas szkolił, ale zapamiętałem dobroduszne życzenie prowadzącego spotkanie, że frekwencja ma być 99,9%.
Dla pierwszej osoby, która przyszła do lokalu wyborczego, który otwierano o godz. 6.00, przygotowany był bukiet kwiatów. Był z tym problem. Bo ludzie pod lokalem kłócili się, kto był pierwszy, żeby dostać te kwiaty. Ponieważ były apele, żeby głosować bez skreśleń, oczywiście na Front Jedności Narodu, bo i innych możliwości nie było, bo nikogo innego na listach nie było, obywatele po otrzymaniu kartki do głosowania i niebieskiej koperty, do której tę kartkę powinni włożyć i kopertę zakleić, szli od razu do urny, nie patrząc nawet, co na tej karcie wyborczej jest napisane. Jako komisja prosiliśmy, żeby nie zaklejać kopert, ze zrozumiałych względów. Można sobie wyobrazić, ile tych kopert było w urnie i ile zostało jeszcze jako zapas w komisji, tak na wszelki wypadek. Ja potem przez kilka lat nie kupowałem kopert do pisania listów, bo przecież nie wypadało, żeby zostawiać je do następnych wyborów.
Po nocnym liczeniu głosów, okazało się, że frekwencja wyniosła 99,6%. Byłem przerażony, że nie wykonaliśmy postawionego przed nami zadania. Nie zauważyłem jednak żadnego naciągania i taki wynik poszedł dalej.
To były czasy!

           

            

3 komentarze:

  1. Super! Czytałem z wypiekami na twarzy.Bardzo dziękuje.Bardzo prosiłbym o umieszczenie skanów całego informatora dla kandydatów do pracy.To bardzo ciekawe dla mnie który interesuje się dawnym życiem społeczno - gospodarczym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przychylam się do prośby. Dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. W naszej szkole bacznie obserwowano uczniów, którzy udzielali się społecznie i takim proponawał I sekretarz partii PZPR w szkole zapisać się do partii PZPR i dostanie się na studia bez egzaminów na dowolnie wybranej uczelni. Oczywiście mnie też to proponował ale się nigdy do partii nie zapisałam.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.