18 marca 2014

Powiatowy Urząd Pracy

Jak często mi się zdarza, wyszedłem również dziś poszukać ekologii w Bielawie, mając oczywiście na uwadze, że nasze miasto jest wzorcowym miastem ekologicznym. Tak wzorcowym, że tylko brać przykład. Faktycznie, jak poczytać teksty pana rzecznika Urzędu Miasta i posłuchać wypowiedzi naszego burmistrza (brrrr…!), to nie można inaczej pomyśleć o Bielawie jak tylko o modelowym mieście ekologicznym.

            Ja jednak, mimo szczerych chęci tej ekologii w znaczeniu prezentowanym przez miastowych oficjeli, jakoś w całej pełni dostrzec nie potrafię. Zapewne niejeden powie, że to zła wola z mojej strony, ale gdy widzę to, co widzę jakoś od dawna wyrobione zdanie w tym temacie trudno mi zmienić.
            Wyruszyłem więc z pod pięknie zagospodarowanego terenu pod blokiem niedaleko, bo tylko do Urzędu Pracy, który to urząd nie tylko interesował mnie gdy byłem z przerwami dwa i pół roku na zasiłku dla bezrobotnych, ale i chciałem sprawdzić, czy pod względem ekologii przez te ostatnie kilka lat cokolwiek drgnęło.
            Kiedy jeszcze trzy lata temu odprowadzałem wnuczkę do przedszkola z os. Włókniarzy, do pewnego okresu szliśmy na skróty właśnie przez Urząd Pracy. Wnuczka przechodziła dla atrakcji przez dziurę w siatce, a ja przez zawsze otwartą bramę, bo i zapewne nie da się już jej zamknąć, tak jest zniszczona. 


         Jednak bałagan na terenie należącym do urzędu był na tyle nie do przyjęcia, że ze skrótu zrezygnowaliśmy. Przechodzenie przez dziurę w siatce dalej było możliwe, bo dziury były dwie. Jedną się wchodziło, a drugą wychodziło.


            Czy coś od tamtego czasu się zmieniło? Ano zmieniło – na gorsze.



          Kosza na pety dalej nie ma i palacze rzucają je gdzie popadnie.




        Pojemnik na śmieci  jest, ale jak przystało na miasto ekologiczne nie prezentuje się zbyt elegancko.


        Śmieci walają się po całym terenie, co jest już normą.

         Budynek – piękny tylko w wyobraźni. 


           Informacje na ścianie – już lekko zmaltretowane.


         Pieniek po ściętym drzewie, jak stał tak stoi i niejeden kierowca zapewne na niego się nadział samochodem, co sam widziałem i słyszałem

.

            Tak sobie myślę: przecież tam pracują ludzie. Co prawda mają pracę dlatego, że inni jej nie mają, ale są. Jest też jakiś kierownik, może dyrektor, a może nawet prezes, który co dzień kilka razy po tym terenie chodzi. Chyba już się do takiej sytuacji przyzwyczaił, skoro nie reaguje. A bezrobotni? Czy nie można by poświęcić dla nich kilka złotych na jakiś kosz na śmieci i chociaż jakąś ławeczkę, żeby mogli sobie poczekać siedząc?
            Przylegający dalej teren do terenu UP podobno jest terenem prywatnym. Nawet na słupie wisi ciągle jeszcze tablica, teraz już zupełnie wyblakła, z ofertą sprzedaży. O ten teren nikt nie dba od zawsze, jak pamiętam. Czasami miasto skosi trawę po interwencji  okolicznych mieszkańców. Teren ohydny, zapuszczony i to w środku miasta.








            Gdy pójdzie się kawałek dalej, miło zawiesić wzrok na budynku administracji Spółdzielni Mieszkaniowej i okalającej go zieleni. Czysto, zadbane, chciałoby się powiedzieć, że tak właśnie powinno być wszędzie w Bielawie.




            Ale czy to możliwe, gdy o ekologii tylko się mówi i pisze, a nie wie się tak naprawdę, co ta ekologia znaczy?

            Bielawska Spółdzielnia Mieszkaniowa już wie. Czas, żeby i Urząd Miasta ekologią zainteresował się, ot tak, żeby mieć czyste sumienie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.