Piszę z troską, bo stanąłem wobec nowego
doświadczenia, jakim było otrzymanie anonimu drogą pocztową z prośbą o pomoc.
Domyślam się, że ta przesyłka ma związek z moim blogiem, bo nieopatrznie
znalazł się na nim mój adres i anonimowy nadawca liczył zapewne na moją pomoc.
Pomocy nikomu nie odmawiam, ale jak pomóc, kiedy nie ma zwrotnego adresu? Mimo,
że to anonim, nie lekceważę nikogo, nawet, gdyby ktoś chciał mnie wpuścić w
maliny. Mogę przecież myśleć sobie różne rzeczy na ten temat.
Jednak niczego więcej nie napiszę w
tej sprawie, bo Anonim może mi to mieć za złe, że piszę coś bez jego wiedzy.
Skoro anonim, to przecież jest jednoznaczne z tym, że nikt nie powinien
wiedzieć o sprawie. Jednak problem, jak zachować się w takiej sytuacji,
problemem pozostaje.
Pozdrawiam Anonima.
Za PRL`u wszystko było jasne, urzędnik dostawał anonim i .... odpisywał :
OdpowiedzUsuńW odpowiedzi na pański anonim pragniemy poinformować, że ..... i tu następował opis działań przedsięwziętych przez daną jednostkę. .
Było jasne, bo anonimy pisali wcale nie anonimowi dla urzędów ludzie, to taka nasza bezinteresowna ludzka zawiść, zawistni ludzie nękali urzędy swoimi donosami, a jak nie widzieli skutków swojego działania, to chodzili osobiście upomnieć się o "sprawiedliwość" i wtedy anonimowość diabli brali. Osobną sprawą były kiedyś anonimowe telefony. Przed epoką cyfrowej telefonii pokazującej na wyświetlaczu (po wykupieniu usługi u operatora) numer dzwoniącego, były inne metody. Dopóki nie było tak zwanego jednostronnego rozłączenia (po położeniu słuchawki na widełki przez jednego z abonentów) można było nie odkładać swojej słuchawki podtrzymując połączenie, a z innego telefonu zadzwonić na centralę i poprosić o odszukanie dzwoniącego, tak było na centralach systemu Strowger z wybierakami podnosząco-obrotowymi. Jak nastały Pentaconty i jednostronne rozłączenie, to już było gorzej, ale nie beznadziejnie. Można było podtrzymywać rozmowę, a ktoś drugi mógł z innego telefonu poprosić obsługę centrali o odszukanie połączenia i ustalenie numerów.
Kiedyś w Krośnie dałem taką fajną radę związaną z wprowadzeniem w telefonach pamięci ostatnio wybieranego numeru, by po każdej rozmowie z kochanką (kochankiem) zadzwonić na zegarynkę. Może ktoś pamięta, że była zegarynka i można było zamówić budzenie. Było zamawianie rozmów międzymiastowych nie tylko do Warszawy czy Gdańska, ale i do Świdnicy, Ząbkowic, Nowej Rudy, Ostroszowic i innych nawet bliskich miejscowości. Były telefonistki, uprzejme i nie uprzejme, uczynne i te mniej uczynne.
Kronikarz Gall Anonim zapisał się w naszej pamięci dobrze, nie wszystkie anonimy są dobre, a jednak są sprawy które niejako wymuszają zachowanie anonimowości i to jest pewnym usprawiedliwieniem takiego zachowania.
Ja się podpiszę, bo nie widzę powodu, by zachować anonimowość.
Andrzej Bohdanowicz
No, niezły wykład i co istotne - na temat.
Usuń