W biurze było zdziwienie i jakaś
konsternacja. Po jakimś czasie otrzymałem pismo anulujące karę nagany. Pani
Halinka Krasnoborska, która mi to pismo wręczała, prosiła, żebym o tym nie
rozpowiadał. Było ono podpisane przez Dyrektora ds. Pracowniczych pana mgra
Krzysztofa Pludro.
Te dramatyczne dni końca 1984 roku
często przypominały mi się, pojawiając jako koszmar. Po latach dopiero
uzmysłowiłem sobie, że Ktoś jednak może specjalnie nie podtrzymał kary i
czekał, aż się regulaminowo przedawni, co świadczy, że jakiś opór do partii był
również na najwyższym szczeblu, szczeblu dyrektorskim.
Pan dyrektor Krzysztof Pludro nie
należał do partii. Dla mnie było to bardzo budujące, że można normalnie
pracować i nie służyć komuś bez przekonania. Pan Krzysztof był nawet od
początku członkiem „Solidarności”, co już było wyrazem odwagi. Za jego
kadencji, będąc kierownikiem, byłem w kadrze rezerwowej, co otwierało mi drogę
do następnych awansów. W okresie stanu wojennego z tej kadry mnie wykreślono.
Na tej liście widziałem jednego sekretarza partii, którego umiejętności kierowania
na wyższych stanowiskach oceniałem jako bliskie zeru. Tak było. Za jakiś czas z
listy kadry rezerwowej zrezygnowano całkowicie.
W 1985 roku otrzymałem imienne
zaproszenie na uroczystą akademię z
okazji 1 Maja i Dnia Włókniarza do Teatru Robotniczego. Miło, że o mnie całkiem
nie zapomniano, a wiązało się to zapewne z tym, że byłem w Radzie Pracowniczej.
Odznaczenia żadnego jednak nie dostałem.
To też jest ciekawa sprawa.
Jakiekolwiek obchody związane z 1 Maja organizowała PZPR. Połączenie obchodów 1
Maja z Dniem Włókniarza było zagarnięciem przez partię tego naszego, włókniarskiego
święta, które zawsze obchodzone było 16 kwietnia. To również daje do myślenia.
Na uroczystej akademii byłem i może
nawet otarłem się nieświadomie o I Sekretarza KZ PZPR „Bielbawu” towarzysza Ryszarda Dźwiniela,
którego oczywiście jeszcze wtedy nie znałem.
W styczniu 1986 roku napisałem pismo
do POP w sprawie uchwały nadzwyczajnego posiedzenia POP Wykończali z prośbą, o
jej kopię. Otrzymałem zaskakującą odpowiedź, że nie daje się odpisu uchwał tym,
którzy nie są członkami partii. To było dobre. Na mój temat nagadali się, osądzili,
napisali paszkwil i ja nawet nie mogłem się z tą uchwałą zapoznać. Zaiste,
kuriozalna sprawa.
Z taką samą prośba zwróciłem się do
KZ PZPR o uchwałę z pamiętnego spotkania 24 listopada 1984 roku, na którym
byłem i na którym mnie osądzono. Tym razem nie otrzymałem nawet odpowiedzi.
Taka była PZPR. Taka była partia
sekretarza Ryszarda Dźwiniela.
Na szczęście szlag trafił tę Egzekutywę KC PZPR ,zostali jeszcze towarzysze ,którzy szkodzą Polsce i Bielawie do dziś. Miejmy nadzieje ,że wkrótce i ich się pozbędziemy. Bedą się smażyć w piekle.
OdpowiedzUsuńBoże drogi, to jeszcze w 85 roku w Bielawie była ulica Bieruta?
OdpowiedzUsuń