Zastanawiałem się nad tytułem tego
felietonu, mając na uwadze najbliższe otoczenie kościoła – świątyni. Można
byłoby powiedzieć – plac kościelny, ale u nas w Bielawie kojarzyć się to będzie
z Placem Kościelnym - z placem jako takim. Mi chodzi o teren tuż przy kościele. W
ramach przygotowania przejrzałem informacje w tym temacie w Internecie i
doszedłem do wniosku, że w naszej parafii p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny w Bielawie, takim placem przykościelnym jest ściśle wyznaczony teren wokół
kościoła ograniczony: murkiem od strony ul. Hotelowej i Żeromskiego, grobami,
Domem Parafialnym i parkanem do ul. Wolności, i dalej płotem przy hotelu. To
jest teren ścisły, który ma swój określony status.
Znajduje się na nim monumentalny krzyż z
figurami Matki Bożej i św. Jana Apostoła, jest „grota” Matki Bożej, znacznych
rozmiarów metalowy krzyż misyjny i nagrobki znamienitych ludzi związanych z
parafią – ks. Johanna Seidla, inicjatora i fundatora budowy obecnej świątyni,
budowniczego kościoła ks. Franciszka Krauzego i proboszcza parafii w latach 1990
– 1998 ks. prałata Franciszka Foksa, którego wielu z nas jeszcze dobrze pamięta
oraz groby prawdopodobnie sióstr zakonnych, o których nic bliżej nie wiadomo. W
sumie na placu przykościelnym pochowane jest nie mniej niż dziesięć osób, co do
których jest to udokumentowane nagrobkami lub tablicami. Tym razem nie będę
zajmował się bliżej zmarłymi osobami spoczywającymi na placu przykościelnym,
który przynajmniej w części na pewno był również cmentarzem. Powołuję się tu na "Kronikę Bielawy" opracowaną przez pana Krzysztofa Pludro, który potwierdza to
pisząc:
Niestety
ksiądz Franciszek Krause nie dożył do końca budowy [obecnego
kościoła] – (dod. B.S.), zmarł 9 listopada
1874 roku. (…) Został pochowany na przykościelnym cmentarzu, obok grobu swojego
poprzednika księdza J. Seidla.
Dawniej chowano parafian w bliskim
sąsiedztwie kościoła. Jest tak jeszcze w Owieśnie, Pieszycach czy w Kiełczynie.
Ksiądz Krause pisze w swoim memoriale
dotyczącym poświecenia kamienia węgielnego (cytuję za ww. „Kroniką”):
Anno
Domini tysiąc osiemset sześćdziesiątym ósmym poświecony został, tu w Bielawie,
(…) kamień węgielny pod nowy Dom Boży p.w. Najświętszego Wniebowzięcia Maryi
Panny, w tym samym miejscu gdzie stary kościół przez pięć wieków gromadził
chrześcijan dla uczczenia Świętej Tajemnicy.
Mając na uwadze, że poprzedni kościół
nie był w sumie duży, bo mógł pomieścić tylko 800 osób i stał przez pięćset
lat, cmentarz przy kościele nie był zapewne mały. Zaryzykuję twierdzenie, że
kościół stoi częściowo na terenie dawnego cmentarza, a cały obecny plac
przykościelny był ponad sto lat temu cmentarzem.
W takiej sytuacji plac przykościelny
powinien być szanowany podobnie jak cmentarz parafialny.
Plac przykościelny spełnia dla parafii
również szczególne funkcje. To na nim prowadzone są procesje eucharystyczne, w
miesiącu maju są spotkania przy Grocie Matki Bożej, jest odprawiany Różaniec
Fatimski, przez dziesięć dni w sierpniu zbiera się duchowa pielgrzymka na Jasną
Górę, przed wejściem do kościoła wita się podczas uroczystości poczty
sztandarowe i hierarchów kościelnych. Również przed wejściem do kościoła
odprawiane są uroczystości związane z Wielką Sobotą.
Można powiedzieć, że i z tego tytułu
plac przykościelny jest miejscem świętym.
Od dawna zastanawiam się, jak daleko od
wnętrza kościoła sięga teren, stojąc na którym podczas mszy św. odprawianej w
kościele, w tej mszy św. się uczestniczy. Mam tu na uwadze tzw. ważność mszy św.
Czy, jeżeli jest miejsce w kościele, stojąc na placu przykościelnym ta msza św.
dla tego chrześcijanina jest tym, czym powinna być, a więc spotkaniem
modlitewnym zgromadzenia ludzi w obecności samego Chrystusa. Są oczywiście
przypadki szczególne, które nie pozwalają na przebywanie we wnętrzu świątyni i
nie będę ich teraz wymieniał. Chodzi mi o jednoznaczne określenie; czy to jest
to samo? Czy stojąc na placu przykościelnym, jest się w kościele? Podam
przykłady:
W zeszłym roku wracałem z cmentarza
przez plac przykościelny w II Dzień Świąt Wielkanocnych. W kościele w tym
czasie odprawiana była msza św. o godz. 11:00. Było zimno. Na murku przed kościołem
siedziała sympatyczna para (chłopiec i dziewczyna) trzymając się za ręce i „gruchając”
do siebie. Młodziana znałem z widzenia – to chyba gimnazjaliści. Zatrzymałem się
i serdecznie zapytałem:
- Czy wy może jesteście na mszy św.?
- Tak! – odpowiedział zdziwiony młodzian.
Nie wypadało młodym przeszkadzać w „modlitewnym
skupieniu” i powiedziałem tylko:
- To przynajmniej nie rozmawiajcie!
Innym razem widziałem. Jak przy tym
murku, po wyjściu z kościoła po zakończonej mszy św. mężczyzna palił papierosa.
Czy jeśli teren przykościelny jest zrównany z wnętrzem kościoła, to czy wypada
na nim palić papierosy? Uważam, że nie.
Kiedyś księża przed mszą św. zachęcali,
aby jednak wejść do kościoła na mszę św. Czasami to skutkowało. Jeszcze
niedawno były takie szczególne uroczystości, jak np. Rezurekcja czy Pasterka, kiedy
ludzie faktycznie nie mieścili się w kościele i musieli stać na dworze. Wtedy
jednak była jakaś ciągłość tego zgromadzenia, wszyscy byli razem i tworzyli Kościół.
Rozważając ten temat dochodzę do wniosku,
że plac przykościelny jest jednak miejscem wyjątkowym, zasługującym na
szczególny szacunek podobnie jak wnętrze świątyni. Na nim powinniśmy się
zachowywać zdecydowanie inaczej niż na ulicy. To taka bezpośrednia strefa
ochronna sacrum. Taki przedsionek pod gołym niebem, z którego bezpośrednio wchodzi
się do świątyni.
Jeden z czytelników mojego bloga napisał
w komentarzu:
Większość
z nas (…) uważa, że tak musi być i nic nie można zmienić.
Dziękuję za tę uwagę, bo faktycznie
bardzo szybko przyzwyczajamy się do tego, co jest, a czasem warto zastanowić
się czy na pewno robimy dobrze? W kontekście mojego wywodu na temat placu
przykościelnego, zacząłem zastanawiać się, czy może on spełniać również rolę
miejsca parkingowego. Raczej nie zwracałem na to uwagi wcześniej, ale po kartce
na drzewie na cmentarzu USZANUJ MIEJSCE ŚWIĘTE, z całą wyrazistością uświadomiłem
sobie, że przecież po placu przykościelnym, w części nawet placu cmentarnym, a
wiec cmentarzu, nie można jeździć samochodami i robić z niego parkingu. Co
prawda mnie to nie dotyczy, ale przecież samochody pod kościół podjeżdżają
jeżdżąc przy okazji po cmentarzu miedzy grobami. Czy to jest właściwe traktowanie
miejsca świętego?
Ja uważam, że nie. Przyzwyczailiśmy się.
Teraz też dopiero widzę, że również nasze starty do rowerowych pielgrzymek spod
Domu Parafialnego były zachowaniem niewłaściwym. W zaaferowaniu ruszaliśmy na
pielgrzymkowy szlak przejeżdżając rozentuzjazmowani miedzy grobami zmarłych
kapłanów i innych zmarłych. Można było przecież zaczynać odjazd spod krzyża. Też byłoby ładnie i
bez profanacji cmentarza.
Przesadzam? A może jednak ktoś ma
podobne do mojego zdanie?
Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.