22 stycznia 2014

Mój dziadek ma swoje zdanie

Mój wnuczek ma rację. Mam swoje zdanie, które również mam odwagę potwierdzić swoim nazwiskiem i imieniem.
            A dowiedziałem się o tym dzisiaj z laurki, jaką otrzymałem od wnuczka na spotkaniu w przedszkolu z okazji dnia Babci i Dziadka.
            To sympatyczne święto jest okazją do spotkania z wnuczętami w przedszkolu czy w domu w innej niż codziennej atmosferze. To dobrze, że w przeciwieństwie do inicjatorów Święta Babci i Święta Dziadka przedszkola babcię i dziadka nie skazują przymusowo na separację. Że wbrew ustaleniom nie dzielą, ale łączą. Niech wnuczęta wiedzą przynajmniej intuicyjnie, gdzie jest normalność, a gdzie jest fałsz, zakłamanie i niszczenie tradycyjnej rodziny.
            Ja mam na razie siedmioro wspaniałych wnucząt. Nie odbieram im rodziców poprzez przesadne zaangażowanie w ich dzieciństwo, ale staram się właśnie budzić w nich zaufanie do drugiego człowieka. Wychowany w określonej formacji w przekonaniu, że właściwej, chciałbym, aby moje wnuczęta miały wiarę, że to co mówimy, jest naprawdę prawdziwe. Nawet takie małe dzieci są świetnymi obserwatorami. Doświadczam tego bardzo często, jak swoim „dorosłym” zachowaniem potrafią zaskoczyć. I dlatego nie można ich lekceważyć, ale pozwalać na kontrolowane, dochodzenie do tej „dorosłości”.
            Teraz mówienie o normalnej, tradycyjnej, zdrowej emocjonalnie rodzinie napotyka często na zdecydowany sprzeciw pod sztandarami tolerancji i równouprawnienia. I dlatego potrzeba również zdrowych moralnie i odważnych dziadków, którzy w odpowiednim czasie swoim wnukom pokażą jednoznacznie, co jest dobrem, a co złem.
            Ja z przyjemnością posiedziałem w przedszkolnej sali, ten jeden raz zniżając się do poziomu mojego wnuczka, zajmując jego miejsce przy stoliku na ciut przymałym dla mnie krzesełku. Dzieci tego zupełnie nie zauważają. Babcia i dziadek tak naprawdę siedząc z wnuczkiem czy wnuczką, są dla nich bardzo bliskimi, godnymi zaufania osobami. To było widać – nie było żadnych barier.
            Dzieci do występów były dobrze przygotowane. Do porównania z wojskową musztrą i zespołowych występów na prawdziwej scenie jeszcze im daleko. Ale nie o to zupełnie przecież chodziło. Już sukcesem jest to, że sprzed tak szacownego audytorium nie pouciekały. Widać było w nich świadomość swojego zadania, które wszystkie, każde na swój sposób, wykonały.
            Niewątpliwie jest to zasługą pań nauczycielek, wychowawczyń i opiekunek, które wraz z panią dyrektor podjęły się wychowywania tych dzieci pod nieobecność rodziców.
Z całego serca za to im dziękuję.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.