Ryszard Dźwiniel: Wciąż mi się chce, bo mam jasny cel
Pod takim tytułem w TD-24.pl ukazał się w dniu 1 sierpnia 2012 roku
ekskluzywny wywiad z burmistrzem Bielawy Ryszardem Dźwinielem. Jak na
zaprzyjaźnione z Dźwinielem niezależne media, pytania do burmistrza były dość
odważne, choć zapewne wcześniej czy później konsultowane w doradcami, naszego
jeszcze burmistrza, od medialnego wizerunku. Może i mi, człowiekowi
niezależnemu, mającemu swoje niezależne medium w postaci bloga, uda się kiedyś
przeprowadzić ekskluzywny wywiad z byłym burmistrzem Bielawy Ryszardem Dźwinielem.
Czas pokaże.
Cały
wywiad można przeczytać:
http://www.td-24.pl/wydarzenia/4724-ryszard-dwiniel-wci-mi-si-chce-bo-mam-jasny-cel
Co chce się naszemu burmistrzowi i jaki jasny cel mu przyświeca, w wywiadzie jednoznacznie powiedziane nie jest i dlatego można popuścić wodze wyobraźni, i sobie na te pytania samemu odpowiedzieć.
Panie burmistrzu,
co się panu najbardziej podoba w Bielawie?
W moim przekonaniu
największą zaletą Bielawy są jej mieszkańcy. I nie jest to z mojej strony żadna
kokieteria w stosunku do nich.
To jest kokieteria i to w
najodważniejszym tego słowa znaczeniu. Wszak naszemu burmistrzowi to najlepiej
wychodzi, a skoro to się dobrze sprzedaje, to dlaczego tego nie sprzedać.
Bielawa to miasto
turystyki, sportu, ekologii, czy przemysłu? A może to tylko sypialnia dla
innych miast?
Ogromną zaletą
Bielawy jest jej usytuowanie. Wystarczy posłuchać, co mówią o nas inni. Goście
z zagranicy, jak tu przyjeżdżają, to są zachwyceni. Gdyby nie kominy
poprzemysłowe, można by pomyśleć, że to miasteczko alpejskie.
Alpejskie miasteczko?! Nie
jeździłem w Alpy i zdaję sobie sprawę, że nie pojadę. Gdybym jednak pojechał i
zobaczył, po powrocie prawdopodobnie takie porównanie Bielawy, nawet po
zlikwidowaniu poprzemysłowych kominów byłoby żenujące. A swoją drogą, co to
znaczy poprzemysłowe kominy? Jeśli nie ma przemysłu, to może te poprzemysłowe
kominy zlikwidować? Kto ma tym się zająć, żeby Bielawa mogła uzyskać miano
alpejskiego miasteczka? Ale nie trzeba jechać w Alpy, wystarczy przejechać się
do Nachodu, porównywalnego czeskiego miasta do naszego, żeby stwierdzić, że w
Bielawie to gospodarz jest nieporównywalnie gorszy niż tam.
Od wielu
lat mocno pracujemy nad odtworzeniem przemysłu i rozwojem działalności
gospodarczej. W tym może nam pomóc również nasze nastawienie na ekologię. To
jest właśnie ten kierunek, który nas wyróżnia i sprawia, że jesteśmy
dostrzegani. Naprawdę jesteśmy zauważani na różnych forach i konferencjach, tam
się mówi o naszych inwestycjach proekologicznych.
Ludzie
trzymajcie mnie! - Odtworzenie przemysłu, fora, konferencje, działalność
gospodarcza, ekologia, proekologia – demagogia. To, o czym mówi burmistrz to utopia,
która mam nadzieję na koniec tego roku utopi go w urnach wyborczych. U nas
ciągle coś się dzieje, ale teoretycznie na salonach, na których jeszcze nasz
pyszałkowaty burmistrz króluje.
Natomiast
jeśli chodzi o turystykę, to należy ją budować od podstaw. Oczywiście mamy
doskonałe położenie. Dookoła góry, piękne widoki. Czasem wystarczy wyjść z
domu, by poczuć się jak w kurorcie.
Burmistrz od szesnastu lat bezustannie mówi o
turystyce. W 2012 roku, po czternastu latach swoich rządów, kiedy to w
każdej kampanii wyborczej najbardziej stawiał na turystykę, okazuje się, że
trzeba ją budować od podstaw. A więc niczego dla turystyki przez cztery
kadencje nie zrobił i do tego uczciwie się przyznaje. Przypomina mi się takie
powiedzenie „Obiecanki cacanki, a głupiemu radość”.
Myślę jednak, że nie jesteśmy jako Bielawianie na
tyle głupi, żeby kolejny raz nabrać się na obiecanki naszego burmistrza i w
wyborach na burmistrza Bielawy, pokazać mu, gdzie jest jego miejsce.
Tylko, że ciągle
mówimy o przyszłości.
Ja sobie zdaję
sprawę, że to może być dla kogoś trudne, bo mówię, że coś powstanie, że pojawi
się inwestor i powstaną miejsca pracy, a tymczasem ten ktoś nie ma pracy w tej
właśnie chwili. Jednak pewnych procesów nie przyspieszę.
No tak. Pewnych procesów się nie
przyspieszy. Wielkie plany w głowie burmistrza rozłożone są aż do czasu
osiągnięcia emerytury, a może jeszcze dłużej, a więc po co przyspieszać? A
inwestor pojawi się, albo nie. To jego problem, a nie Bielawy.
Swego czasu
usiadłem z moimi zastępcami i zapytałem ich: „wyciągniemy to miasto z
kłopotów?”, a oni odpowiedzieli: „wyciągniemy!”. To jest nasz cel i będziemy go skutecznie
realizować.
To jest dobre. Może dlatego autor wywiadu zaznaczył
to na czerwono. Pomożecie!? Pomożemy! Wyciągniecie?! Wyciągniemy! Jak długo już
wyciągacie TO MIASTO z kłopotów? Wy
to miasto ciągle wpychacie w nowe kłopoty. Zadłużenie miasta już przekroczyło
40 milionów złotych i ciągle rośnie. Powiedzcie to ludziom! Powiedzcie, kto
zadłużył miasto i jak z tym długiem walczycie! Ludzie tego nie rozumieją. Ja
też. A może żadnego długu nie ma? Może to insynuacje niechętnych tej władzy
oponentów? To jak to jest? Czy ukrywanie tego przez społeczeństwem nie jest
jego oszukiwaniem? Okłamywaniem? Napiszcie o tym w Wiadomościach Bielawskich,
wszak to przecież biuletyn samorządowy!
Jak długo jeszcze, ile jeszcze kadencji, będziecie
Panowie ten cel skutecznie realizować? A
może jednak dajcie już sobie spokój i ten cel niech już zrealizują inni!
Czy bał się pan
referendum?
Tak, pewna obawa
była.
Bał się. Może po raz pierwszy. Referendum nie było
przygotowane należycie, bo było mało na to czasu. Burmistrz bał się. Panicznie
bał się. Jeśli by tak nie było, siedziałby cicho i czekał na wynik. Ale on
walczył. Walczył jak lew, poniżając inicjatorów referendum i angażując do
obrony swojego stołka administrację UM i Wiadomości Bielawskie. Nie powinien.
Wiceburmistrzowie (podobno) zasiadali w niektórych komisjach referendalnych i
na targu, jak na hellenowskiej agorze wygłaszali mowy, jakie to już niedługo będzie
piękne targowisko i miasto. Rzecznik Prasowy UM pracował chyba „dzień i noc” pisząc
artykuły o naszym lokalnym wspaniałym przywódcy. Otwarta właśnie w tym dniu
plaża, odciągała od referendum część Bielawian. Kiełbasę na rożno dowożono do
późna w nocy. Bawcie się Bielawianie! To jest wasza chwila! Tylko ten jeden
dzień! Reszta należy do kogoś innego.
Na Placu Kardynała Wyszyńskiego – Festyn Parafialny.
Jakoś nie słyszałem, aby w ogłoszeniach parafialnych było powiedziane, że 24
czerwca 2012 roku jest w Bielawie referendum odwoławcze. Bawcie się
Bielawianie! To wasza chwila!
„Wesele” Wyspiańskiego? Wernyhora? Miałeś chamie złoty róg? Tak, tym „chamem”
była społeczność Bielawy, która przegrała swoją szansę. Robiono wszystko, żeby
referendum nie było najważniejszym wydarzeniem w mieście, a być powinno. Demokracja?
A może nieudane powstanie? Powstanie ludzi światłych i odważnych, którzy widzą
lepiej niż inni, dokąd Bielawę prowadzi obywatel Ryszard Dźwiniel.
Ono dało panu do
myślenia?
Referendum
uświadomiło mi, że to co robię, muszę robić jeszcze lepiej i starać się jeszcze
bardziej.
Nie wiem, jak to się nazywa: pruderia czy
zarozumiałość. Czy można robić coś jeszcze lepiej, skoro już robi się
najlepiej? Czy przez szesnaście lat „robienia najlepiej” można jeszcze zrobić
coś lepiej?
Czy bezczelne, nieludzkie, wręcz chamskie wyrzucenie
z pracy dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bielawie pana doktora
Rafała Brzezińskiego nie było szczytem umiejętności burmistrza Dźwiniela i
wiceburmistrza Mariusza Pacha? I jak to jeszcze udoskonalić? Jak zrobić to jeszcze
lepiej?
Na referendum
poszło ponad 3000 osób. To dużo?
To zależy, jak na
to spojrzeć. Można by wyliczać, że w stosunku do ponad 26.000 osób uprawnionych
do głosowania, 3000 to mało. Nie chciałbym jednak tego robić. To głosowanie
pokazało mi, że jest pewna grupa osób niezadowolonych z tego co robię.
Nie chciałbym
jednak tego robić. A jednak zostało to zrobione.
Zostało powiedziane, że 3000 osób to
jest bardzo mało, to jest margines. A 800 osób? to też jest mało? Tylko tyle
osób zabrakło, żeby wreszcie Bielawa mogła zacząć oddychać. Oddychać jak
alpejskie, czyste, naprawdę ekologiczne miasto.
Ponad 26.000 osób uprawnionych do głosowania w
Bielawie. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Przypomnę to w kampanii
wyborczej, ile tak naprawdę w Bielawie
jest osób uprawnionych do głosowania.
Gdyby miał pan
taką możliwość, to co najbardziej chciałby pan tu zmienić?
Założyłem sobie,
że moim celem będzie poprawa stanu dróg i wyglądu miasta. Jadąc przez Bielawę,
jak się popatrzy w górę, to widać wyremontowane dachy. Teraz trzeba zadbać o
resztę – elewacje i klatki schodowe. Gdybym miał nagle nieograniczony budżet,
to zacząłbym od tego. Myślę jednak, że w swoim czasie uda się poprawić także
ten element.
Drogi, drogi, drogi, drogi! Ciągle tylko robi się
drogi. Dla kogo tyle dróg i dokąd one prowadzą? I jak to się przekłada na
zadowolenie mieszkańców? Według burmistrza, to kolejny krok do kontynuowania
ambitnych zadań na kolejne kadencje dla tego samego burmistrza.
Fasady, klatki schodowe, ganki, gadżety, bzdety.
Szanowni Bielawianie! Zauważcie, co zrobiłby nasz
burmistrz, gdyby miał nieograniczony budżet. Taki Dyzio Marzyciel. Porobiłby
Wam elewacje i klatki schodowe. Och, jak my o tym marzymy! To wspaniale! Brawo!
A może, jako dobry gospodarz, najpierw burmistrz spłaciłby długi miasta? Może
również Pieszyc i Dzierżoniowa, aby z sąsiadami bobrze żyć?
Może wybudowałby jakiś zakład chociaż na 1000
pracowników?! Nie! Burmistrz będzie robił fasady.
Groby pobielane!
Co konkretnie pan
Dyduch załatwił dla Bielawy?
Bez jego pomocy
nie mielibyśmy boiska sportowego przy ul. Bankowej, czy drogi na strefie. Także
sama strefa to jego ogromna zasługa. Kontakty pana Dyducha były tu nie do
przeceniania i, jak mówiłem, udało się wreszcie utworzyć ją także u nas.
Tak przedstawiona sprawa wygląda na śliską. Mówiąc o
kontaktach nie do przecenienia, a nie mówiąc jak załatwiona została sprawa
boiska i dróg, jest to podejrzane. No i jeśli za inwestycje warte 3000000 zł
zapłacono panu Dyduchowi za kontakty tylko 4000 zł, to myślę, że można było mu
dać nawet milion, też by się opłaciło. Ale jak to jest, że w Pieszycach i
Dzierżoniowie burmistrzowie doradców nie mają? Jest to oczywiste. Nasz
burmistrz sobie nie radzi, a więc potrzebuje doradców. Chyba że…?
Panie burmistrzu,
chce się panu jeszcze?
Tak, chce. Głównie
dlatego, że mam jasny cel, a jest nim przede wszystkim rozwój gospodarczy
Bielawy. Poza tym pracuję z zespołem młodych, energicznych i fajnych ludzi.
Cały czas wzajemnie się inspirujemy. Co by o mnie nie mówić, nikt mi nie
zarzuci, że brak mi doświadczenia, więc mogę ich nim wspierać. Oni natomiast
wciąż zarażają mnie nowymi pomysłami. To właśnie dlatego ciągle jeszcze mi się
chce.
Co jeszcze chce się panu Dźwinielowi? Jaki ma jasny
cel? Jaką ma jeszcze misję do spełnienia dla tych wspaniałych ludzi w Bielawie,
których nie kokietuje? Ten cel, to przede wszystkim rozwój gospodarczy Bielawy. Orwell 1984. Ręce opadają
oraz wszystko.
To już jest nawet nie horror, ale mordor.
Cel – wyciągnąć
miasto? Wyciągnąć z czego? I kto je tam wepchnął, skoro teraz trzeba wyciągać.
Słyszałem, że niektórzy strażacy wzniecają pożary, żeby
potem mieli co gasić i otrzymywać za to premie i medale. Ja takiego „strażaka” w Bielawie znam, ale nie powiem, kto to, bo i
tak uwierzy mi tylko 3000 osób, a chciałbym, żeby uwierzyło 14 tys. plus 1.
Ten cel to
wyciągnąć miasto?
Tak. Ale zupełnie
prywatnie to marzę, by kiedyś, gdy już będę na emeryturze i wyjdę z wnukami na
spacer, żeby powiedziały mi: „Dziadziuś, ale ty tu ładnie zrobiłeś”.
- Dziadziuś, a co ty zrobiłeś dla
Bielawy? – zapyta mnie kiedyś wnuczek.
- Nic! To wszystko zrobił nasz
burmistrz Ryszard Dźwiniel!
- Szkoda! A tak chciałem Dziadziuś
być z ciebie dumny!
Bielawa ma już jednego strażaka, prawdziwego ale bezradnego. Zamiast polewać wodą dolewa oliwy do ognia.
OdpowiedzUsuńhttp://bip.um.bielawa.pl/pl/bip/organy_gminy/rada/rada_miasta_2010/komisje_rady/komisja_promocji_miasta_i_wspolpracy_europejskiej/protokoly/2014_rok/protokol_nr_39_14
OdpowiedzUsuńKtoś z Komentatorów już wcześniej przewidział, że książki nie pomieszczą się w inkubatorze i to właśnie mniej więcej w tej ilości. Ciekawe, nasza władza też na pewno o tym wiedziała, ale przecież coś z tym inkubatorem trzeba było zrobić. Na siłę. Hitlerowcy książki palili. Nasi dadzą na makulaturę i dostaną może za to, jak w PRLu papier toaletowy, co można odczytać, że z wartościowych książek zrobi się papier toaletowy. Teraz będzie się dalej promować inkubator i ktoś zarobi na promocji, a my stracimy. A wożenie książek do domów przez Straż Miejską? No chyba, że na rowerach. Na samochód się nie zgadzam i przy takim rozwiązaniu złożę wniosek o rozwiązanie Straży Miejskiej w Bielawie.
OdpowiedzUsuń