27 stycznia 2014

Dziadziuś, ale ty tu ładnie zrobiłeś


 Ryszard Dźwiniel: Wciąż mi się chce, bo mam jasny cel

Pod takim tytułem w TD-24.pl ukazał się w dniu 1 sierpnia 2012 roku ekskluzywny wywiad z burmistrzem Bielawy Ryszardem Dźwinielem. Jak na zaprzyjaźnione z Dźwinielem niezależne media, pytania do burmistrza były dość odważne, choć zapewne wcześniej czy później konsultowane w doradcami, naszego jeszcze burmistrza, od medialnego wizerunku. Może i mi, człowiekowi niezależnemu, mającemu swoje niezależne medium w postaci bloga, uda się kiedyś przeprowadzić ekskluzywny wywiad z byłym burmistrzem Bielawy Ryszardem Dźwinielem. Czas pokaże.
       Cały wywiad można przeczytać:

http://www.td-24.pl/wydarzenia/4724-ryszard-dwiniel-wci-mi-si-chce-bo-mam-jasny-cel

     Co chce się naszemu burmistrzowi i jaki jasny cel mu przyświeca, w wywiadzie jednoznacznie powiedziane nie jest i dlatego można popuścić wodze wyobraźni, i sobie na te pytania samemu odpowiedzieć.

Panie burmistrzu, co się panu najbardziej podoba w Bielawie?
W moim przekonaniu największą zaletą Bielawy są jej mieszkańcy. I nie jest to z mojej strony żadna kokieteria w stosunku do nich.

To jest kokieteria i to w najodważniejszym tego słowa znaczeniu. Wszak naszemu burmistrzowi to najlepiej wychodzi, a skoro to się dobrze sprzedaje, to dlaczego tego nie sprzedać.

Bielawa to miasto turystyki, sportu, ekologii, czy przemysłu? A może to tylko sypialnia dla innych miast?
Ogromną zaletą Bielawy jest jej usytuowanie. Wystarczy posłuchać, co mówią o nas inni. Goście z zagranicy, jak tu przyjeżdżają, to są zachwyceni. Gdyby nie kominy poprzemysłowe, można by pomyśleć, że to miasteczko alpejskie. 

Alpejskie miasteczko?! Nie jeździłem w Alpy i zdaję sobie sprawę, że nie pojadę. Gdybym jednak pojechał i zobaczył, po powrocie prawdopodobnie takie porównanie Bielawy, nawet po zlikwidowaniu poprzemysłowych kominów byłoby żenujące. A swoją drogą, co to znaczy poprzemysłowe kominy? Jeśli nie ma przemysłu, to może te poprzemysłowe kominy zlikwidować? Kto ma tym się zająć, żeby Bielawa mogła uzyskać miano alpejskiego miasteczka? Ale nie trzeba jechać w Alpy, wystarczy przejechać się do Nachodu, porównywalnego czeskiego miasta do naszego, żeby stwierdzić, że w Bielawie to gospodarz jest nieporównywalnie gorszy niż tam.

Od wielu lat  mocno pracujemy nad odtworzeniem przemysłu i rozwojem działalności gospodarczej. W tym może nam pomóc również nasze nastawienie na ekologię. To jest właśnie ten kierunek, który nas wyróżnia i sprawia, że jesteśmy dostrzegani. Naprawdę jesteśmy zauważani na różnych forach i konferencjach, tam się mówi o naszych inwestycjach proekologicznych.

Ludzie trzymajcie mnie! - Odtworzenie przemysłu, fora, konferencje, działalność gospodarcza, ekologia, proekologia – demagogia. To, o czym mówi burmistrz to utopia, która mam nadzieję na koniec tego roku utopi go w urnach wyborczych. U nas ciągle coś się dzieje, ale teoretycznie na salonach, na których jeszcze nasz pyszałkowaty burmistrz króluje.

Natomiast jeśli chodzi o turystykę, to należy ją budować od podstaw. Oczywiście mamy doskonałe położenie. Dookoła góry, piękne widoki. Czasem wystarczy wyjść z domu, by poczuć się jak w kurorcie.

Burmistrz od szesnastu lat bezustannie mówi o turystyce. W 2012 roku, po czternastu latach swoich rządów, kiedy to w każdej kampanii wyborczej najbardziej stawiał na turystykę, okazuje się, że trzeba ją budować od podstaw. A więc niczego dla turystyki przez cztery kadencje nie zrobił i do tego uczciwie się przyznaje. Przypomina mi się takie powiedzenie „Obiecanki cacanki, a głupiemu radość”.
Myślę jednak, że nie jesteśmy jako Bielawianie na tyle głupi, żeby kolejny raz nabrać się na obiecanki naszego burmistrza i w wyborach na burmistrza Bielawy, pokazać mu, gdzie jest jego miejsce.

Tylko, że ciągle mówimy o przyszłości.
Ja sobie zdaję sprawę, że to może być dla kogoś trudne, bo mówię, że coś powstanie, że pojawi się inwestor i powstaną miejsca pracy, a tymczasem ten ktoś nie ma pracy w tej właśnie chwili. Jednak pewnych procesów nie przyspieszę.

No tak. Pewnych procesów się nie przyspieszy. Wielkie plany w głowie burmistrza rozłożone są aż do czasu osiągnięcia emerytury, a może jeszcze dłużej, a więc po co przyspieszać? A inwestor pojawi się, albo nie. To jego problem, a nie Bielawy.

Swego czasu usiadłem z moimi zastępcami i zapytałem ich: „wyciągniemy to miasto z kłopotów?”, a oni odpowiedzieli: „wyciągniemy!”. To jest nasz cel i będziemy go skutecznie realizować.

To jest dobre. Może dlatego autor wywiadu zaznaczył to na czerwono. Pomożecie!? Pomożemy! Wyciągniecie?! Wyciągniemy! Jak długo już wyciągacie TO MIASTO z kłopotów? Wy to miasto ciągle wpychacie w nowe kłopoty. Zadłużenie miasta już przekroczyło 40 milionów złotych i ciągle rośnie. Powiedzcie to ludziom! Powiedzcie, kto zadłużył miasto i jak z tym długiem walczycie! Ludzie tego nie rozumieją. Ja też. A może żadnego długu nie ma? Może to insynuacje niechętnych tej władzy oponentów? To jak to jest? Czy ukrywanie tego przez społeczeństwem nie jest jego oszukiwaniem? Okłamywaniem?  Napiszcie o tym w Wiadomościach Bielawskich, wszak to przecież biuletyn samorządowy!
Jak długo jeszcze, ile jeszcze kadencji, będziecie Panowie ten cel skutecznie realizować? A może jednak dajcie już sobie spokój i ten cel niech już zrealizują inni!

Czy bał się pan referendum?
Tak, pewna obawa była.

Bał się. Może po raz pierwszy. Referendum nie było przygotowane należycie, bo było mało na to czasu. Burmistrz bał się. Panicznie bał się. Jeśli by tak nie było, siedziałby cicho i czekał na wynik. Ale on walczył. Walczył jak lew, poniżając inicjatorów referendum i angażując do obrony swojego stołka administrację UM i Wiadomości Bielawskie. Nie powinien. Wiceburmistrzowie (podobno) zasiadali w niektórych komisjach referendalnych i na targu, jak na hellenowskiej agorze wygłaszali mowy, jakie to już niedługo będzie piękne targowisko i miasto. Rzecznik Prasowy UM pracował chyba „dzień i noc” pisząc artykuły o naszym lokalnym wspaniałym przywódcy. Otwarta właśnie w tym dniu plaża, odciągała od referendum część Bielawian. Kiełbasę na rożno dowożono do późna w nocy. Bawcie się Bielawianie! To jest wasza chwila! Tylko ten jeden dzień! Reszta należy do kogoś innego.
Na Placu Kardynała Wyszyńskiego – Festyn Parafialny. Jakoś nie słyszałem, aby w ogłoszeniach parafialnych było powiedziane, że 24 czerwca 2012 roku jest w Bielawie referendum odwoławcze. Bawcie się Bielawianie! To wasza chwila!
„Wesele” Wyspiańskiego? Wernyhora?  Miałeś chamie złoty róg? Tak, tym „chamem” była społeczność Bielawy, która przegrała swoją szansę. Robiono wszystko, żeby referendum nie było najważniejszym wydarzeniem w mieście, a być powinno. Demokracja? A może nieudane powstanie? Powstanie ludzi światłych i odważnych, którzy widzą lepiej niż inni, dokąd Bielawę prowadzi obywatel Ryszard Dźwiniel.

Ono dało panu do myślenia?
Referendum uświadomiło mi, że to co robię, muszę robić jeszcze lepiej i starać się jeszcze bardziej.

Nie wiem, jak to się nazywa: pruderia czy zarozumiałość. Czy można robić coś jeszcze lepiej, skoro już robi się najlepiej? Czy przez szesnaście lat „robienia najlepiej” można jeszcze zrobić coś lepiej?
Czy bezczelne, nieludzkie, wręcz chamskie wyrzucenie z pracy dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bielawie pana doktora Rafała Brzezińskiego nie było szczytem umiejętności burmistrza Dźwiniela i wiceburmistrza Mariusza Pacha? I jak to jeszcze udoskonalić? Jak zrobić to jeszcze lepiej?

Na referendum poszło ponad 3000 osób. To dużo?
To zależy, jak na to spojrzeć. Można by wyliczać, że w stosunku do ponad 26.000 osób uprawnionych do głosowania, 3000 to mało. Nie chciałbym jednak tego robić. To głosowanie pokazało mi, że jest pewna grupa osób niezadowolonych z tego co robię.

Nie chciałbym jednak tego robić. A jednak zostało to zrobione. Zostało powiedziane,  że 3000 osób to jest bardzo mało, to jest margines. A 800 osób? to też jest mało? Tylko tyle osób zabrakło, żeby wreszcie Bielawa mogła zacząć oddychać. Oddychać jak alpejskie, czyste, naprawdę ekologiczne miasto.
Ponad 26.000 osób uprawnionych do głosowania w Bielawie. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Przypomnę to w kampanii wyborczej, ile tak naprawdę  w Bielawie jest osób uprawnionych do głosowania.

Gdyby miał pan taką możliwość, to co najbardziej chciałby pan tu zmienić?
Założyłem sobie, że moim celem będzie poprawa stanu dróg i wyglądu miasta. Jadąc przez Bielawę, jak się popatrzy w górę, to widać wyremontowane dachy. Teraz trzeba zadbać o resztę – elewacje i klatki schodowe. Gdybym miał nagle nieograniczony budżet, to zacząłbym od tego. Myślę jednak, że w swoim czasie uda się poprawić także ten element.

Drogi, drogi, drogi, drogi! Ciągle tylko robi się drogi. Dla kogo tyle dróg i dokąd one prowadzą? I jak to się przekłada na zadowolenie mieszkańców? Według burmistrza, to kolejny krok do kontynuowania ambitnych zadań na kolejne kadencje dla tego samego burmistrza.
Fasady, klatki schodowe, ganki, gadżety, bzdety.
Szanowni Bielawianie! Zauważcie, co zrobiłby nasz burmistrz, gdyby miał nieograniczony budżet. Taki Dyzio Marzyciel. Porobiłby Wam elewacje i klatki schodowe. Och, jak my o tym marzymy! To wspaniale! Brawo! A może, jako dobry gospodarz, najpierw burmistrz spłaciłby długi miasta? Może również Pieszyc i Dzierżoniowa, aby z sąsiadami bobrze żyć?
Może wybudowałby jakiś zakład chociaż na 1000 pracowników?! Nie! Burmistrz będzie robił fasady.
Groby pobielane!

Co konkretnie pan Dyduch załatwił dla Bielawy?
Bez jego pomocy nie mielibyśmy boiska sportowego przy ul. Bankowej, czy drogi na strefie. Także sama strefa to jego ogromna zasługa. Kontakty pana Dyducha były tu nie do przeceniania i, jak mówiłem, udało się wreszcie utworzyć ją także u nas.

Tak przedstawiona sprawa wygląda na śliską. Mówiąc o kontaktach nie do przecenienia, a nie mówiąc jak załatwiona została sprawa boiska i dróg, jest to podejrzane. No i jeśli za inwestycje warte 3000000 zł zapłacono panu Dyduchowi za kontakty tylko 4000 zł, to myślę, że można było mu dać nawet milion, też by się opłaciło. Ale jak to jest, że w Pieszycach i Dzierżoniowie burmistrzowie doradców nie mają? Jest to oczywiste. Nasz burmistrz sobie nie radzi, a więc potrzebuje doradców. Chyba że…?

Panie burmistrzu, chce się panu jeszcze?
Tak, chce. Głównie dlatego, że mam jasny cel, a jest nim przede wszystkim rozwój gospodarczy Bielawy. Poza tym pracuję z zespołem młodych, energicznych i fajnych ludzi. Cały czas wzajemnie się inspirujemy. Co by o mnie nie mówić, nikt mi nie zarzuci, że brak mi doświadczenia, więc mogę ich nim wspierać. Oni natomiast wciąż zarażają mnie nowymi pomysłami. To właśnie dlatego ciągle jeszcze mi się chce.

Co jeszcze chce się panu Dźwinielowi? Jaki ma jasny cel? Jaką ma jeszcze misję do spełnienia dla tych wspaniałych ludzi w Bielawie, których nie kokietuje? Ten cel, to przede wszystkim  rozwój gospodarczy Bielawy. Orwell 1984. Ręce opadają oraz wszystko.
To już jest nawet nie horror, ale mordor.
Cel – wyciągnąć miasto? Wyciągnąć z czego? I kto je tam wepchnął, skoro teraz trzeba wyciągać.
Słyszałem, że niektórzy strażacy wzniecają pożary, żeby potem mieli co gasić i otrzymywać za to premie i medale. Ja takiego „strażaka”  w Bielawie znam, ale nie powiem, kto to, bo i tak uwierzy mi tylko 3000 osób, a chciałbym, żeby uwierzyło 14 tys. plus 1.

Ten cel to wyciągnąć miasto?
Tak. Ale zupełnie prywatnie to marzę, by kiedyś, gdy już będę na emeryturze i wyjdę z wnukami na spacer, żeby powiedziały mi: „Dziadziuś, ale ty tu ładnie zrobiłeś”.

- Dziadziuś, a co ty zrobiłeś dla Bielawy? – zapyta mnie kiedyś wnuczek.
- Nic! To wszystko zrobił nasz burmistrz Ryszard Dźwiniel!
- Szkoda! A tak chciałem Dziadziuś być z ciebie dumny!

3 komentarze:

  1. Bielawa ma już jednego strażaka, prawdziwego ale bezradnego. Zamiast polewać wodą dolewa oliwy do ognia.

    OdpowiedzUsuń
  2. http://bip.um.bielawa.pl/pl/bip/organy_gminy/rada/rada_miasta_2010/komisje_rady/komisja_promocji_miasta_i_wspolpracy_europejskiej/protokoly/2014_rok/protokol_nr_39_14

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktoś z Komentatorów już wcześniej przewidział, że książki nie pomieszczą się w inkubatorze i to właśnie mniej więcej w tej ilości. Ciekawe, nasza władza też na pewno o tym wiedziała, ale przecież coś z tym inkubatorem trzeba było zrobić. Na siłę. Hitlerowcy książki palili. Nasi dadzą na makulaturę i dostaną może za to, jak w PRLu papier toaletowy, co można odczytać, że z wartościowych książek zrobi się papier toaletowy. Teraz będzie się dalej promować inkubator i ktoś zarobi na promocji, a my stracimy. A wożenie książek do domów przez Straż Miejską? No chyba, że na rowerach. Na samochód się nie zgadzam i przy takim rozwiązaniu złożę wniosek o rozwiązanie Straży Miejskiej w Bielawie.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.