Nieoficjalnie
mówi się o tym, że powodów odwołania z funkcji doktora Brzezińskiego było
więcej. To między innymi kwestie, które próbowała wyjaśnić, już od jakiegoś czasu,
Komisja Promocji Miasta przy bielawskiej Radzie. Miedzy innymi to, dlaczego
znak Bibliotheca Bielaviana, którym firmowane są finansowane przez miasto
wydawnictwa, należy do wrocławskiej firmy, a nie do miejskiej biblioteki…
Ja rozumiem, a może się mylę, że Rocznik
finansowany jest przez Urząd Miasta. Jeżeli tak, to powinno go wydawać
wydawnictwo związane z Bielawą np. Towarzystwo Przyjaciół Bielawy, albo Miejska
Biblioteka Publiczna. Wydawnictwo Miejska Biblioteka Publiczna powstało dopiero
w tym roku, tak więc nie mogło ono wydawać Rocznika od początku jego istnienia.
Ja nie wiem, dlaczego ten Rocznik wydaje firma
wrocławska ATUT (Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie wydawnictwo
Oświatowe), którą w zbliżeniu przedstawiam.
Nie rozumiem również, co to komu
przeszkadza i to aż tak, żeby za to zwolnić człowieka z pracy. Przecież wszyscy
od początku o tym wiedzieli, bo jest to zaznaczone w stopce. I jakoś do tej
pory nikt tego nie kwestionował, dopiero problem powstał, gdy trzeba było
pozbyć się pana Brzezińskiego zgodnie z zasadą: dajcie mi człowieka, a ja znajdę na niego paragraf.
W tym irracjonalnym wątku dotyczącym
Rocznika podejrzewam jeszcze co innego. Jak już pisałem na początku, Rocznik
otrzymują za darmo burmistrzowie i
cała Rada Miasta. Otrzymują i nie czytają: skoro nie kwestionowali wydawnictwa
– to go nie widzieli, a jak nie widzieli, to znaczy, że nie czytali. Czyżby w
przypadku burmistrzów i przewodniczącego Rady chodziło tylko o pokazanie się do
zdjęcia na scenie?
A
może biorą, bo to za darmo? Na pewno jest to forma podziękowania władzom, za
popieranie tego projektu. Za samo popieranie. Autorzy Rocznika, to przynajmniej
coś napisali, a niektórzy nawet bardzo się napracowali ( i tu muszę „oddać
sprawiedliwość” – pan Stróżyk był autorem Rocznika 2012. Napisał, czy przepisał
harmonogram sesji Rady Miejskiej Bielawy, co załączone jest na stronie 679, 680
i na 11 linijkach strony 681). Napracowały się również inne osoby,
wyszczególnione na stronie nad stopką.
Jeżeli są tego typu zastrzeżenia, to
dlaczego nie było takich zastrzeżeń przy wydawaniu w 2010 roku książki „Solidarność
Ziemi Dzierżoniowskiej”? (tak przy okazji będę nieskromny i pochwalę się, że to
górne zdjęcie na okładce, to robiłem ja w 1980 roku), w kosztach wydania której
partycypował Urząd Miasta Bielawy, a wydawcą była Oficyna Wydawnicza J i J
Janusz Woźniak, Janusz Maniecki z Dzierżoniowa?
Ja już nic nie rozumiem.
Dajcie mi człowieka...
Ja myślę Panie Bolesławie, że jest szansa na ukazanie się V (jubileuszowego) wydania tego rocznika. Miasto nie ma wydawnictwa i drukarni, na szczęście. A to, że miasto (urzędnicy) nic nie mogą, to tym lepiej dla rocznika Bibliotheca Bielaviana. Są sponsorzy, którzy sfinansują tę szlachetną sprawę. Więc niezależność od Urzędu może zaowocować jeszcze wyższym poziomem po pozbyciu się zbędnego balastu w postaci propagandy sukcesu, wykazu odbytych sesji RM, wykazu podjętych uchwał itd. Natomiast wiadomości o ilości zgonów, urodzeń, rozwodów, ślubów itd znajdziemy pewnie w Wiadomościach Bielawskich. Rocznik być może nie będzie już miał 800 stron, ale powiedzmy 300 dających się czytać z zainteresowaniem, a może nawet z przysłowiowymi "wypiekami na twarzy".
OdpowiedzUsuńZbliża się rok wyborczy, więc różnych rzeczy możemy się spodziewać, może nawet gruszek na wierzbie, kto wie?
Pozdrawiam Pana i przepraszam za spoufalenie się.
Andrzej, rocznik 1948
Popieram i jako potencjalny autor do Bibliotheca Bielaviana 2013, czekam. W dźwinielowskiej kronice mnie nie bedzie!
OdpowiedzUsuń