9 grudnia 2013

Czystki w Bielawie cz. 7

   
      W swoich notatkach szukałem „czegoś” w przepastnym folderze „ciekawe cytaty”, a znalazłem co innego, chociaż tego, czego szukałem, też odnalazłem.
            Otóż w książce opracowanej przez pana Krzysztofa Pludro pt. „Kronika Bielawy” część V lata 1945 – 1990 (wydanie Dzierżoniów 2002) na stronie 268 do 269 jest ciekawy tekst dotyczący roku 1986. Pozwolę sobie zacytować go w całości:

POLITYKA KADROWA


Konieczność przeprowadzenia reformy gospodarczej stawiała władze partyjne i państwowe wobec wymogów stopniowego liberalizowania metod zarządzania gospodarką narodową i wprowadzania nowych reguł, jakie narzucały prawa rynku. Intencje władz zmierzały w tych warunkach do utrzymania pełnej kontroli partii i rządu nad procesem reform. Wyrazem tego stanowiska była uchwała Biura Politycznego KC PZPR w sprawie polityki kadrowej w partii i państwie. Nawiązując do tej uchwały, kierownictwa bielawskich zakładów przemysłowych zobligowane zostały do opracowania zasad tworzenia kadry rezerwowej w przedsiębiorstwach, ustalenia kryteriów oceny kadry oraz polityki awansów i wynagrodzeń.
Komitet Zakładowy PZPR w „Bielbawie” ustalił, że ocena pracowników zatrudnionych na stanowiskach kierowniczych i samodzielnych prowadzona będzie co dwa lata i będzie się opierać na dwóch zasadniczych kryteriach: postawie społeczno politycznej i umiejętnościach zawodowych.
            Uwagę zwracała ranga, jaką nadawano postawie społeczno-politycznej. Każdy kierownik musiał spełniać następujące warunki: aktywnie uczestniczyć w pracach społecznych i politycznych, popularyzować socjalistyczny internacjonalizm, zwalczać wszystkie formy nacjonalizmu i oportunizmu, posiadać odwagę publicznego występowania i formułowania prawidłowych ocen sytuacji społeczno-politycznej i gospodarczej. Jeśli kierownik choć w jednym punkcie nie odpowiadał tym kryteriom, następowało cofniecie „partyjnej rekomendacji” i pozbawienie zajmowanego stanowiska.
            Komitetom zakładowym w Bielawie przyznano kompetencje zatwierdzania stanowisk w przedsiębiorstwach wymagających decyzji politycznych. Tak więc wszelkie decyzje personalne skupione zostały w rękach partii. Pół biedy, jeśli w kierowniczych gremiach partyjnych i zakładowych zasiadali ludzie inteligentni, rozumni, o szerokich horyzontach, a takich nie brakowało, gorzej, gdy z kompetencji tych korzystały miernoty umysłowe i moralne, dla których serwilizm wobec partii, lizusostwo i karierowiczostwo były jedyną i najwyższą racją.
            Realizacja nowej polityki kadrowej polegała na usuwaniu ze stanowisk ludzi niewygodnych, „splamionych” działalnością w strukturach „Solidarności” i opozycji. W ten sposób odgrywano się za posierpniowy okres frustracji i upokorzeń, kiedy okazało się, że mit o „kierowniczej roli partii i jej zbiorowej mądrości” legł w gruzach, kiedy dla wszystkich stało się rzeczą jasną, że „król jest nagi”.”

            Ja nie wiem, kto w tym czasie sprawował funkcje sekretarzy PZPR w „Bielbawie”. Ja pracowałem w 1986 roku już dwa lata „na maszynie” – drukarce rotacyjnej, jako były kierownik drukarni. Przede mną było jeszcze do odpracowania na tym stanowisku trzy lata. A tylko dlatego, że nie posłuchałem, żebym wynosił się z Wykończalni i z zakładu i nie dałem się wyrzucić. Zgodnie z obowiązującymi zasadami cofnięto mi partyjną rekomendację, choć do partii nie należałem.


           
             Do jakiej kategorii ludzi, należało partyjne kierownictwo „Bielbawu” w 1986 roku?
Czy to byli ludzie inteligentni, rozumni, o szerokich horyzontach, czy może miernoty umysłowe i moralne, dla których serwilizm wobec partii, lizusostwo i karierowiczostwo były jedyną i najwyższą racją?
            Do jakiej kategorii ludzi, należałoby zaliczyć byłych sekretarzy „Bielbawu”, takich jak burmistrz Bielawy Ryszard Dźwiniel, w kontekście ostatnich wypadków związanych z Miejską Biblioteką Publiczną w Bielawie?
            Do tej pierwszej kategorii z pewnością można było zaliczyć ludzi partii, w których imieniu 14 grudnia 1984 roku w partyjnej „Gazecie Robotniczej” w art. z cyklu „Polemiki” pt. „Nie tylko mamona” pisał Jan Rot (prawdopodobnie pseudonim):

- Pozostaje jeszcze sprawa marnotrawstwa kadr, złego dysponowania kwalifikacjami, a zatem dobra narodowego. Tu odpowiedzialni są organizatorzy. Zatem organizatorów także możemy określić jako produkcyjnych lub blokujących produkcję. Należy więc przywrócić prawidłowe kryteria wartości.
- Szeregowy nauczyciel, inżynier czy lekarz pracujący dobrze, ale bez transparentu w ręce zawsze był słabo wynagradzany.
Co ja, jako inżynier z wieloletnią praktyką zawodową na Drukarni, nie karany, pracowity i oddany zakładowi byłem winien partii?
Co, tak naprawdę strasznego uczynił panu Dźwinielowi pan doktor Brzeziński, że wyrzucił go on z roboty?
Przypuszczam, że klucza do tak zwanej utraty zaufania należy szukać w tajemniczych dwóch słowach siejących grozę w niektórych mediach, a mianowicie wrocławska firma. Zostawię jednak tę sensacyjną wrocławską firmę, której nazwy nawet nie podano,  na dalsze rozważania, żeby zachęcić czytelników do odwiedzania mojego bloga. Zdradzę tylko, że jest to firma wydawnicza.
Taką firmą wydawniczą w Bielawie, pod której szyldem ukazują się u nas publikacje, jest Towarzystwo Przyjaciół Bielawy, która, tak naprawdę,  żadną firmą nie jest, ponieważ jest towarzystwem. Właśnie wspomnianą „Kronikę” to Towarzystwo wydało przy dofinansowaniu przez Urząd Marszałkowski i Urząd Miejski w Bielawie. Po co dofinansowanie, skoro książkę sprzedaje się i to wcale nie tak tanio? Otóż drukarni, a w tym przypadku jest to firma „Edytor” w Dzierżoniowie, trzeba zapłacić określoną kwotę za wydrukowanie. Ponieważ znaczną część książek Urząd Miasta i Towarzystwo Przyjaciół Bielawy rozdaje za darmo komu chce, to za to płaci Urząd, to znaczy my, jako podatnicy. Taki zwykły podatnik z Bielawy, prawdopodobnie takiej książki za darmo nie dostanie, bo jest ona przeznaczona do tak zwanej „promocji miasta”.



I właśnie w takiej książce, promowanej przez miasto, pan Pludro śmiał napisać takie rzeczy o przewodniej sile narodu, Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jej sekretarzach. Na pewno, nie mógłby napisać tego w 1986 roku i na pewno nie wtedy, gdy Bielawą rządzili sekretarze. Co innego, gdyby rzadziły osoby niezależne.
Jak przyjemnie poczuć zapach wolności!

Jeszcze proszę zwrócić uwagę na „stopkę” zamieszczoną na 2 stronie książki (w załączeniu). Przyda się to, do próby zrozumienia pewnych dziwnych rzeczy w następnych „felietonach”, których ja i tak nie mogę zrozumieć, chociaż bardzo się staram.


Z ostatniej chwili: Google News podało:

Wuj Kim Dzon Una, Jang Song Thaek, został pozbawiony stanowiska ponieważ dopuścił się niewyobrażalnych przestępstw i zbrodni, które zaszkodziły partii komunistycznej i rewolucji. Przy tej okazji rozstrzelano kilkunastu dowódców wojskowych związanych z wujkiem przywódcy Korei Północnej.

Przez trzy najbliższe dni „Gazeta Wyborcza” będzie przedstawiać przykłady kumoterstwa – rozdziału stanowisk i posad dla rodziny, kolegów i towarzyszy z partii.

Zastanawiam się już od wielu dni i nocy (bo od kilku nocy nie mogę spać), jakich to „niewyobrażalnych przestępstw” dopuścił się w Bielawie pan dr Rafał Brzeziński, dyrektor Miejskiej biblioteki Publicznej, że przez burmistrza Bielawy, Ryszarda Dźwiniela, został pozbawiony stanowiska?
Zastanawiam się również, czy w takiej małej Bielawie, też można znaleźć przykłady kumoterstwa? Wszak i tu są rodziny, koledzy i partyjni towarzysze.

         Panie Burmistrzu! Nie ma co ukrywać, odwołując pana dyrektora "strzelił Pan babola", jak to się mówi. Jednak domeną ludzi wielkich jest to, że umieją w czas zreflektować się i swój błąd naprawić. To żaden wstyd. A jaka z tego radość!!! Sam Pan się przekona. Trzeba tylko odwagi. Odwagi człowieka wielkiego.
Mam nadzieję, że już jutro dowiem się, że pan Rafał ostro wziął sie do pracy przy przenoszeniu biblioteki.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.