Sam jestem zdziwiony, że poruszam tematy, na których się nie znam. Znam się na łowieniu ryb i to w bardzo wąskim zakresie, a mianowicie łowieniu na odległościówkę płotek na zbiorniku „Sudety” w Bielawie. Ryby łowię „od małego” i obawiam się, że w sytuacji, gdy zabrano mi zbiornik, z oczywistego braku zajęcia aby nie popaść w apatię, nudę i niemoc zajmę się lisami. Jednak nie hodowlą, bo do tego trzeba mieć kapitał (niekoniecznie być od razu kapitalistą i to krwiożerczym), ale studiowaniem lisiej natury. W studiowaniu mam doświadczenie, bo studia ukończyłem – na Politechnice Łódzkiej w Łodzi (pozdrawiam Łódź), ale ten kto nie studiował nie może wiedzieć, że i na studiach przydaje się coś z lisa.
Studiowanie lisiny zacznę od
Brzechwy, choć niedawno dowiedziałem się, że to wcale nie była taka kryształowa
postać, jak sobie ją wyobrażałem w moim dzieciństwie, czytając jego książki z
wierszami. Nie spodziewałem się tego po nim, ale i o Żeromskim źle się mówiło,
a książki pisał przecież ładne.
Właściwie, żeby uzyskać dyplom z lisiny,
wystarczy przestudiować „Szelmostwa Lisa Witalisa” i po kilku kolokwiach u
bielawskich lisków podejść do egzaminu u największego bielawskiego lisa. Ponieważ studentem w Łodzi byłem dobrym, skoro
studia skończyłem w terminie, chociaż nie wybitnym, ze zdaniem egzaminu z lisiny
problemów nie powinienem mieć, tym bardziej, że przecież będą to studia w
Bielawie.
Z dwoma dyplomami z dwóch
fakultetów, a zawsze to nie to samo co jedno technikum, zamierzam wystartować w
najbliższych wyborach na burmistrza Bielawy. Może zdążę nawet zrobić jeszcze
eksternistycznie, w czasie kampanii wyborczej, studia doktoranckie. Jeśli się
nie uda, to po wygranych wyborach na pewno zostanę doceniony i dostanę doktorat
honoris causa za sprytologię.
W przerwach podczas studiowania
lisiny dalej będę pisał to co piszę, chociaż nie wiem, jak to nazwać. Na pewno
jest to proza, chociaż to co piszę, chciałbym pisać również wierszem i dotrzeć
tym samym do większego grona czytelników. A poetów w Bielawie nie brakuje.
Wybieram się właśnie w najbliższym czasie (już od roku) do mojego kolegi z
zakładu pracy, którego do tej pory jako poety zupełnie nie znałem. Może
zaowocuje to jakimś felietonem, oczywiście napisanym wierszem.
Ale życie to, i poezja, i proza.
Samo życie. Chyba będę dozgonnym studentem, jeśli znów nie wrócę na ryby na
zbiornik „Sudety”, a to z tego powodu, że często ostatnio trafiają mi się różne
wykłady. A jak wykład, to i wykładowca. Jak wykładowca, to i student. I taki
na przykład Uniwersytet Trzeciego Wieku, to też studia. I tam też jestem zapraszany jako wolny
słuchacz.
W piątek 15 listopada też poczułem
się studentem, bo byłem na wykładzie, o czym już wspomniałem. Z wykładu
politologa, pana profesora Tadeusza Marczaka, dowiedziałem się wielu ciekawych
rzeczy. Podczas studiów w Łodzi na wykładach z Filozofii Marksistowskiej i z Ekonomii
Politycznej tego nam nie mówiono. I tak padło stwierdzenie, że państwo Polskie
od zakończenia wojny jest kolonią. Po transformacji jaka nastąpiła w 1989 roku,
za rządów premiera Tadeusza Mazowieckiego w Polsce kolonializm utrwalił się, a
obecnie jeszcze się pogłębia. Po swoich przodkach jestem chłopem ( wg
prezydenta wszyscy mamy chłopskie pochodzenie) i tak biorąc to na chłopski
rozum, czekałem na wyjaśnienia.
Co stanowi o bycie narodu? Przemysł,
ziemia i handel. Przemysłu polskiego – już prawie nie ma. Polską ziemię przez
podstawione „słupy” wykupują Niemcy. Polski handel – w pełni tylko przy
cmentarzach. Banki – w rękach kapitału zagranicznego.
Po wojnie spłacaliśmy dług Związkowi
Radzieckiemu za wyzwolenie, oddając za półdarmo statki, a w naszych bawełnianych
zakładach 50% produkcji. Sami też zabierali z naszego kraju co chcieli w tym
tory kolejowe i marmurowe płyty z zamku w Kamieńcu Ząbkowickim. W okresie
gierkowskim był taki salceson w sklepach, co nazywał się „cwaniak”. A dlatego
tak się nazywał, bo nie dał się wywieść do Związku Radzieckiego. Wszystkie
szlachetne wędliny równiez szły na wschód. Czy faktycznie to nie jest kolonializm?
Nie będę rozwijał jednak tego tematu
globalnie i od razu przeskoczę do Bielawy.
Przemysł. Proszę wymienić w Bielawie
dziesięć zakładów pracy z największym kapitałem i zaznaczyć, które firmy są
polskie! To zadanie dla burmistrza.
Drugie zadanie. Proszę wymienić w
Bielawie dziesięć punktów handlowych z największym kapitałem i zaznaczyć,
które punkty handlowe są polskie.
O ziemi nie mówię, bo w Bielawie
chyba jeszcze kapitał zagraniczny do niej się nie dorwał, a więc jest dobrze,
ale mogę powiedzieć o działce. Jeden z sąsiadów ma na działce od dawna nie
wykończoną, murowaną altankę, która właściwie, ze względu na wielkość, miała byc daczą. Działki też praktycznie nie uprawia, poza swobodnie rosnacymi krzakami malin. reszta - to trawa. Pytałem dlaczego. Zobaczy pan po 2016 roku, usłyszałem w
odpowiedzi. Ta data już padła we wcześniejszym felietonie i dlatego skojarzyłem
ją z tym działkowcem. Sąsiad, bywający za naszą zachodnia granicą, jest przekonany,
mając na uwadze to, co tam się dzieje i mówi, że po zakończeniu w 2016 roku tzw
okresu ochronnego, Niemcy nas wykupią. A, że tak już się dzieje powiedział to
jeden ze „studentów”, potwierdzając, że w Łagiewnikach Niemiec kupił od Agencji
Rolnej tysiąc hektarów naszej, polskiej ziemi - na "słupa". My, jako Polacy, też możemy
kupić sobie ziemię w Niemczech, ale za co?
W Bielawie za unijne pieniądze
robimy drogi, chodniki, zakładamy nowoczesne oświetlenie, robimy ronda do
wiwatu, rewitalizujemy i bardzo się staramy – dla kogo?
Jako kraj nie mamy materialnych
podstaw bytu i to jest bardzo niebezpieczne. Nie ma ostrzeżeń ze strony jaśnie
nam panujących. Konsumpcyjne zauroczenie oddala niepokój, z czego już niedługo
będziemy żyć. Jako państwo jesteśmy eksploatowani przez bogate kraje, które
dają na euro, byśmy im przygotowali miejsce. I znów Bolesław Prus i „Placówka”?
Warto do tej lektury wrócić, która jak się okazuje jest ponadczasowa. Tam też
jest DBU w postaci dobrych, niemieckich nauczycieli uczących polskie dzieci.
Jest handel polski i żydowski. Jest wreszcie ziemia – święta rzecz, polska
rzecz.
Nie przesadziłem, że nasi radni
Bielawę sprzedają. Sprzedają ją obcemu kapitałowi, za te „marne” diety.
Inny znajomy, który bacznie
obserwuje rynek twierdzi, że już jest źle. Ludzie jeszcze tego nie wiedzą, bo
mają ciepłą wodę w kranie i kiełbasę na rożno. Jeśli zabraknie im kiełbasy, po
co rożno?
No to na dzisiaj już dosyć
studiowania. Jutro też będzie dzień i może coś życie podpowie do napisania.
Byłbym zapomniał. Będę miał
ukończone trzy fakultety! Za młodych lat, żeby nie robić przykrości sympatycznej
pani sekretarz KZ PZPR przy BZPB im. Dąbrowszczaków „Bieltex” w Bielawie, dałem się zapisać na Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu i Leninizmu (WUML) i ukończyłem go z
oceną pozytywną. Tak więc, trzy fakultety wobec …!!! To ho, ho, ho!!!
This is very interesting, You're a very skilled blogger.
OdpowiedzUsuńI have joined your feed and look forward to seeking more of your fantastic post.
Also, I have shared your website in my social networks!
My webpage company formation