Buda, to niezbyt okazały budynek
jakiejś trafostacji, a teren przy którym się mieści, stał się swego rodzaju
azylem dla młodzieży uczącej się w pobliskiej szkole. Przychodzą przed
lekcjami, po lekcjach, a nawet na dużej przerwie. Pokaźnych rozmiarów
przewrócony betonowy, prostokątny element czasami służy za siedzenie, którego
nie zawsze dla wszystkich wystarcza. Tej młodzieży jest sporo i wydaje się im,
że nikt ich nie widzi. Dlatego pozwalają sobie na palenie papierosów, picie
„różnych” napojów, przytulanie się i przeklinanie. Nie wszyscy zachowują się w
opinii dorosłych, delikatnie mówiąc – nieodpowiednio. Niektórzy są tylko raczej
w charakterze obserwatorów.
Niedawno moja znajoma
opowiadała mi wrażenia z bezpośredniego spotkania z tą młodzieżą.
Widziała
kiedyś z pewnej odległości trzech swobodnie zachowujących się chłopców pod
„budą”; wesoło rozmawiali, gestykulowali rękoma, coś sobie pokazywali –
cieszyli się spotkaniem. Jeden z nich podszedł do jasnej ściany budynku i
zaczął coś na niej pisać. Doszli do niego pozostali i też pisali; mazakami czy
może ołówkami, ale coś bazgrolili. Te ściany już nie raz były malowane, by
potem posłużyć młodzieży do przedstawiania na nich swojej radosnej twórczości.
Podeszła do nich ta znajoma z trzema karteczkami trzymając je w ręce za
plecami.
-
Dzień dobry chłopcy! Widzę, że coś chcecie zanotować, a nie macie na czym.
Przyniosłam wam karteczki, bo mazaki, jak widzę, już macie – zwróciła się do
chłopców kobieta wyjmując zza pleców trzy kartki.
-
E, my tylko tak... – odpowiedział któryś z chłopców.
-
Ale piszecie po ścianie, a ona do tego nie służy. Pomyślcie, gdyby każdy
przechodzący coś tu napisał, jak wyglądałaby ta ściana? Dla was to tylko kilka
znaków, a ludzie mieszkający w pobliżu potem patrzą na taką brzydka ścianę.
Przechodzący też.
Chłopcy
trochę zażenowani uśmiechając się pospuszczali głowy i próbowali coś tłumaczyć:
-
A, że to tylko ołówek.
-
A, że to deszcz zmyje.
-
A, że to dobrze, że nie sprayem.
Jeden
z nich często odwraca się i pluje.
-
A ty w towarzystwie nie pluj! W dodatku jest z wami kobieta. Przy koleżankach
też byś tak pluł? – zwraca uwagę kobieta.
-
A myśli pani, że one nie plują!?
-
To brzydkie dziewczyny, jeśli tak robią. Widzę, że wy jesteście dobrzy chłopcy,
tylko tak coś was nosi, żeby coś zbroić, jak to u młodych!
-
A pani młoda nie była?
-
Byłam i ciągle czuję się młoda, i dlatego nie krzyczę na was tylko rozmawiam i
pokazuję, że tak robić nie trzeba, bo deszcz tego nie umyje.
Jeden
z chłopców zerwał liść z jakiegoś zielska, popluł go i zaczął nim zmazywać
napisy. Jednak nie dawało to spodziewanych efektów.
-
Do tego potrzeba nie deszczu, tylko kawał szmaty i wodę, może jeszcze z mydłem
– oceniła kobieta i odeszła, uśmiechając się do chłopców.
Chłopcy
też się uśmiechnęli.
Po
kilku dniach znajoma ta znów przechodziła koło „budy”. Mimo woli spojrzała w
stronę ściany i miejsca, w którym chłopcy coś pisali. Napisy w wyraźny sposób
były zamazane, jakby ktoś próbował je zmyć. Coś jednak zostało. Może i w
świadomości tych chłopców coś zostało, i zanim następnym razem będą mieli chęć
pisać czy malować po ścianach, zastanowią się nad tym. Może nawet zniechęcą
kolegów do mazania po ścianach w Bielawie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.