8 października 2013

V - nie zabijaj!



   Z pewnym niepokojem zaczynam pisać artykuł na temat, który nurtuje mnie już od wielu, wielu lat, a ma on dotyczyć palenia papierosów. Zdaję sobie sprawę z jednej strony, że już tak wiele na ten temat napisano i powiedziano, i że ja niczego nowego do sprawy nie wniosę, a z drugiej strony i tak po jego przeczytaniu nikt nie przestanie palić. Zresztą, wcale nie o to mi chodzi. Jeśli chcesz palić – pal, ale nie bądź egoistą.
            Nie mam doświadczenia w paleniu, bo na szczęście nie palę. Ale na nieszczęście żyję w środowisku palaczy, czego nie da się, niestety, uniknąć i w kontaktach z takimi ludźmi mam niemałe doświadczenie, którym chciałbym się podzielić.
            Zacznę od księdza Johna Bashobory, który mówił do nas w naszym kościele w dniu 9 czerwca tego roku. Nawiązał zaraz na początku do palenia papierosów. To było dość nieoczekiwane usłyszeć, co ksiądz Bashobora sądzi o paleniu i o palaczach.
            Przedstawię część jego wypowiedzi:
            - Czy ktoś ma papierosy? Może mi pokazać?
            W kościele dało się zauważyć pewną konsternację i oczekiwanie na to, co będzie dalej. Nikt nie palił się do pokazania papierosów bo, być może przeczuwał, że coś złego może dla niego z tego wyniknąć.
Lepiej się nie wychylać. Już wtedy palacz poczuł się w pewnym stopniu niepewnie. Zobaczymy, kto podejdzie z papierosami.
            Ponieważ nikt nie podchodził, jakby w kościele nie było palaczy, ksiądz Bashobora ponaglał z przyjaznym uśmiechem na twarzy:
            Pożyczcie mi na chwilę swoje papierosy!
            Tym razem podeszła kobieta i podała paczkę. Ksiądz dobitnie odczytał po polsku to, co było napisane dużymi literami korzystając z pomocy tłumaczki:
            - Palenie zabija!
            Po krótkim czasie powtórzył czytając z paczki:
            - Palenie zabija!
            Pominę, co mówił dalej, ale po czasie rozważania tego tematu padło następne zaskakujące pytanie:
            - Kto chce dzisiaj umrzeć?
            Jak można było się spodziewać, nikt umrzeć nie chciał.
            - Wszyscy, którzy przyszliście tutaj z papierosami chcecie popełnić dzisiaj samobójstwo!
            Chciałoby się powiedzieć: - Do kogo ta mowa! To, że palę, jeszcze nie znaczy, że jestem samobójcą! Chyba jakaś przesada!
            - Palenie zabija! – słyszymy ponownie. – Jeśli nie chcesz umrzeć, przynieś mi tutaj swoje „zabija”!
            Szybka decyzja dla tych, którzy naprawdę chcą rzucić palenie. Wyjątkowa okazja. Wszak przyszliśmy tu, żeby doświadczyć uzdrowienia. Chcemy spektakularnego cudu. Czy będzie cudem, gdy oddam księdzu papierosy? Raczej nie ja, może ktoś inny!
            Ale szansa na cud ciągle jeszcze jest, bo ksiądz Bashobora czeka. Po chwili ponagla:
            - Przynieś mi swoje „zabija”!
            Nie widziałem, żeby ktoś z tej wyjątkowej szansy skorzystał. Może jednak jakaś przemiana w palaczach zgromadzonych w kościele nastąpiła? Może kolejne postanowienie, że to już ostatnia paczka i koniec palenia. A może to, co wypisane jest na paczkach papierosów - „Palenie zabija” - jest nieprawdą? Przecież dobrze się czuję, a mój dziadek całe życie palił papierosy i zmarł mając dziewięćdziesiąt siedem lat.
            Przy okazji przeglądania w internecie materiałów związanych z paleniem tytoniu, natknąłem się na wypowiedź, zapewne zirytowanego internauty:
            „Palacze, od papierosów nie tylko wam gniją płuca, ale i mózg robi się jak fistaszek, jeżeli go jeszcze macie”.
            Ciekawa opinia. Czy tak samo twierdzą lekarze, naukowcy?
            W ramach przygotowań do artykułu napotkałem takie stwierdzenie w Gazecie Polskiej Codziennie z 15.09.2011 roku. Tytuł artykułu – „Nałóg chorobą mózgu”:

„Z przeprowadzonych przez uczonych obserwacji wynika, że osoba uzależniona nie ma pełnej kontroli nad swoim postępowaniem, w tym aspołecznymi czy nawet groźnymi zachowaniami. Jej stan zaburza sposób myślenia, odczucia i emocje tak, że zachowuje się niezrozumiale dla innych.”

            Czy da się rzucić palenie? Wielu w takich przypadkach uśmiecha się dobrotliwie jak dobry wojak Szwejk. Po co mam rzucać palenie! Ja lubię palić! Nie jestem uzależniony i w każdej chwili mogę palenie rzucić.
            - To po co palisz!
            Jedna pani proponując drugiej pani rzucenie palenie usłyszała w odpowiedzi:
            - Nie da się!
            Znam wiele przypadków ludzi, którzy palenie jednak rzucili. Zrozumieli, że to do niczego dobrego nie prowadzi. I tak naprawdę niczemu dobremu nie służy. Podam dalej kilka przykładów, nawet z najbliższego otoczenia, nie podając, oczywiście, jednak bliższych danych.

 

Orange do pracowników: zakaz wychodzenia z budynku. Nieważne po co

Przemysław Jedlecki

09.09.2013 , aktualizacja: 09.09.2013 08:04
A A A Drukuj

Call center (Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta)
Pracownicy Orange nie mają prawa wychodzić z katowickiego biurowca firmy podczas pracy. Takie polecenie dostali na swoje skrzynki poczty elektronicznej. - To dlatego, że nie umieli się zachować na ulicy - sugeruje firma
Chodzi o pracowników Contact Center przy ul. Curie-Skłodowskiej w centrum Katowic. - Kierownik Wydziału Contact Center wydał kategoryczny zakaz opuszczania budynku w godzinach pracy. Przerwa jest zatem wykorzystywana przy monitorze - skarżą się pracownicy w e-mailu do naszej redakcji. Dodają, że większość z nich pracuje od godz. 6 do 14 i w czasie przerwy nie może wyjść nawet do sklepu po śniadanie. Przyznają też, że zakaz opuszczania budynków to efekt skarg okolicznych mieszkańców. To samo wynika z kopii e-maila, który dostali pracownicy. 

- Jest całkowity zakaz wychodzenia z budynku. Nieważne czy po jedzenie, czy nie. Zakaz na skutek skargi dotyczącej palenia - czytamy. 



Maria Piskier z biura prasowego Orange wyjaśnia, że mieszkańcy pobliskiego budynku zwracali uwagę, że pracownicy Contact Center palą papierosy na chodniku i zachowują się bardzo głośno. - Skargi trafiały do Contact Center i do straży miejskiej. Ta ostatnia interweniowała zresztą kilka razy - wyjaśnia Maria Piskier. 

 
Statystyki mówią:
Jeżeli palisz 20 papierosów dziennie, a na paczkę wydajesz 12 złotych, to już po miesiącu bez tytoniu zarabiasz 372 złotych. 
Po roku to już prawie 5 tys. złotych! Stać Cię na dwutygodniowy pobyt w Grecji. 
Po pięciu latach masz na końce 30 tys. złotych. A po 10 latach już ponad 80 tys. złotych!
Co 8 sekund w skutek palenia papierosów umiera jedna osoba!
Obliczono, że przeciętnie 25-letnia osoba, która wypala 10 papierosów dziennie, skraca swoje życie o 4,5 roku!
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia na raka płuc umiera od 10,5 do 40 razy więcej osób palących niż niepalących. Na raka gardła i krtani od 5,4 do 8,2 razy więcej palaczy niż niepalących. Na nowotwory układu pokarmowego ludzie palący umierają 2,8 razy częściej niż niepalący.
Palenie tytoniu jest najważniejszą usuwalną przyczyną śmierci współczesnego człowieka. 


To informacja z Doby 29.09.2013


            Dzisiaj (8.10.2013) przed południem obiegła Polskę straszna wiadomość: „Cios dla polskiej gospodarki”. Parlament Europejski ma wydać dyrektywę o wycofaniu z rynku niektórych papierosów. Chodzi o tzw. „slimy” i „mentole”. Polska, jako największy producent papierosów w obszarze Unii Europejskiej, straci w związku z tym 24 mld złotych. Znów powiększy się dziura budżetowa, a opozycja będzie wiercić dziurę w brzuchu ministrowi finansów, chociaż w tym wypadku nie będzie on winien.
            Jednak dzięki dzielnej postawie naszych europosłów dymu nie będzie. Slimy zostają, a mentole jeszcze przez osiem lat cieszyć będą płuca swoich wielbicieli.
             Czy faktycznie palenia nie da się rzucić? Da się. Podam przykłady z autopsji.
            Mój ojciec palił od szesnastego roku życia. Ilość wypalanych dziennie papierosów ustaliła się mniej więcej do jednej paczki. W wieku, gdy miał już 80 lat i był w szpitalu po wylewie, z własnej inicjatywy polecił rodzinie, aby z domu wyrzucili papierosy. Do palenia już nie wrócił.
            Innym przykładem są nasi przyjaciele, których odwiedziliśmy po wielu latach w sierpniu tego roku w drodze na Podlasie. To bardzo sympatyczni, mili i gościnni ludzie. Andrzej był kierowcą autobusu w komunikacji miejskiej. Cierpiał w czasie pracy, bo nie mógł palić, a lubił. Jego żona też paliła. W sumie w ciągu dnia udawało mu się wypalić paczkę dziennie. Kiedy odszedł na emeryturę, zrekompensował sobie „stracony” czas i doszedł do dwóch paczek. Jednak coś zaczęło szwankować w zdrowiu. Pojawił się dziwny kaszel i zaczęły drętwieć palce. Po sugestiach ze strony kolegów i lekarza postanowił rzucić całkowicie palenie. Przez sześć dni brał jakiś specyfik i po tym czasie od Dnia Matki siedem lat temu przestał palić. Solidaryzując się z nim, przestała również palić jego żona. Pytaliśmy, jak im się to udało. Stwierdzili jednoznacznie: oprócz ewentualnych specyfików pomagających w rzuceniu palenia trzeba jeszcze mieć silną wolę.
             Mamy koleżankę, która paliła jak smok. Właściwie, podczas sporadycznych spotkań, co można było zauważyć, z papierosem nie rozstawała się. Było czymś całkiem naturalnym, że kojarzyło się ją zawsze z papierosem w ustach. Paliła może 40, a może i więcej papierosów dziennie. Stać ją było na to. Teraz nie pali. Siadło serducho.
            Jeżeli można przestać palić i to w warunkach drastycznych, gdy jest się chorym, to dlaczego nie można rzucić palenia, gdy jest się zdrowym!? Chyba łatwiej znieść głód nikotynowy zdrowemu człowiekowi niż wycieńczonemu chorobą. Mam na myśli oczywiście tych, którzy naprawdę chcą rzucić palenie, a nie tych, którzy sobie z tego żartują.
            Palenie podobno uspokaja. Być może. Walnięte nikotyną szare komórki prawdopodobnie wykazują większą obojętność na to, co dzieje się wokół ich właściciela. Ale nie wszyscy po wypaleniu papierosa są spokojni. Można to sprawdzić, zwracając np. uwagę palaczowi, żeby nie rzucał peta na chodnik i nie zaśmiecał Bielawy. Radzę wtedy mieć się na baczności i być przygotowanym do ewakuacji. No, chyba, że jest się w towarzystwie jakiegoś rosłego kolegi. Nie będę podawał przykładów z mojego bogatego doświadczenia w kontaktach z niekulturalnymi palaczami, bo nie o to mi chodzi. Na początku zaznaczyłem, że chodzi mi o to, żeby palacze nie szkodzili innym. Żeby nie byli samolubami lub, jak czasem ja to określam bardziej dosadnie – terrorystami. Ale choć jeden przykład dla poparcia tezy, że nie wszyscy palacze to ludzie niekulturalni, bez sumienia i skrupułów. Będąc niedawno w towarzystwie takiego „rosłego kolegi” na Placu Wolności w Bielawie, obserwowałem mężczyznę palącego papierosa przy bankomacie. Wypłacał pieniądze. Papieros akurat się skończył i peta, oczywiście, rzucił pod nogi. Zwróciłem gościowi uwagę, żeby nie zaśmiecał miasta. Był zaskoczony. Skorzystałem z tego i zdecydowanie powiedziałem: - Niech pan podniesie tego peta. Ryzykowałem, że zostanę zignorowany, ale mężczyzna ten, choć z niechęcią, tego peta podniósł. Wiem, że zachowałem się zbyt obcesowo. W sumie wyszło głupio. Co ten mężczyzna przeżył schylając się po swojego peta! Zapewne zrobił to nie ze złej woli tylko z nieświadomości. Przecież nikt jeszcze o peta się nie potknął, jak to udowadniał mi pod garażami sąsiad, pstrykając petami pod moje drzwi.
            Tak w ogóle to ostatnio zwracam uwagę palaczom bardzo kulturalnie i z troskliwym nastawieniem. Osiąga się wtedy znacznie lepsze rezultaty. A dotyczy to najczęściej palaczy na przystankach autobusowych. „- Proszę pana, niech pan nie pali papierosa na przystanku...”. I to jest klasyczne zwrócenie uwagi, po którym należy się spodziewać ataku, ale ja zaraz uprzejmie dodaję: „- bo jak będzie jechała policja lub straż miejska, to pan zapłaci 100 złotych!”. Trochę blefuję, bo nie przypuszczam, żeby wymienieni funkcjonariusze zajmowali się takimi drobnymi sprawami, również jest mi głupio, że, w pewnym sensie, straszę mundurowymi, ale wszystko to w trosce o bliźniego i jego rodzinę. Dzisiaj jeden pan nawet mi podziękował i papierosa zgasił. To taki mały sukces.

           Nie łatwo jest mieszkać w bloku, gdy pod sobą ma się palacza lub, co gorsze, palaczy. Papierosowy dym przeciska się kanałami, by swoim smrodem zasilić kondygnacje powyżej. I ja tego wątpliwego szczęścia doświadczam, na co dzień i od święta. Najgorzej jest w łazience i na balkonie. Ale baczną uwagę trzeba mieć też i na okna, żeby w porę je zamknąć. Nie wiadomo przecież, w którym miejscu sąsiedzi będą chcieli zakosztować sobie „relaksu”. Dotyczy to również klatki schodowej i korytarzy piwnicznych. Problem jest na tyle poważny, że „koresponduję” w tej sprawie ze Spółdzielnią Mieszkaniową już od kilku lat. Wcześniejsze rozmowy nie przynosiły rezultatów. Korespondencji, najczęściej w jedną stronę, uzbierała się już pokaźna ilość i jak dalej będzie jej przybywać, kto wie, może i posłuży do napisania pracy magisterskiej. Poniżej przedstawiam korespondencję w sprawie palenia papierosów na balkonach.


Bolesław Stawicki                                                                            Bielawa, dnia 20.07.2012 r.
(.............................)
58-260 Bielawa
    
                                                                  

                                                                                    Spółdzielnia Mieszkaniowa
                                                                                    w Bielawie

                                               Szanowny Panie Prezesie

            Nawiązuję do Częściowego Walnego Zgromadzenia Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielawie, jakie odbyło się w dniu 14.05.2012 roku. Na spotkaniu tym, po jego zakończeniu, pozwolono wypowiedzieć się zgromadzonym na różne nurtujące ich tematy dotyczące zamieszkiwania w Spółdzielni. Ja również odważyłem się zgłosić problem dotyczący palenia papierosów na balkonach (dotyczy to również okien), które szczególnie w okresie letnim stwarza bardzo uciążliwe warunki mieszkania dla sąsiadów zamieszkujących powyżej uciążliwego sąsiada, jakim jest palacz. Nie będę rozwijał tego tematu, bo nietrudno wyobrazić sobie, o co chodzi, podam jedynie, że w okresie letnim u nas w pokoju „balkonowym” praktycznie mamy cały czas pozamykane okna i drzwi balkonowe, bo nie wiadomo, kiedy sąsiadka z parteru (mieszkamy na pierwszym piętrze) wyjdzie sobie na balkon zażyć świeżego powietrza „odprężając się”, jednocześnie puszczając dym z papierosa, który w naturalny sposób dociera do naszego mieszkania, co jest nie do wytrzymania. Rozumiem, że w takich sytuacjach palacz „jest na prawie”. Dlatego zaproponowałem to „prawo” zmienić. W odpowiedzi na moją propozycję wprowadzenia do regulaminu Spółdzielni odpowiedniego zapisu dotyczącego zakazu palenia na balkonach (i w oknach) od Pana Prezesa usłyszałem pytanie: „- Czy mam traktować to jako wniosek?”. Moja odpowiedź była twierdząca.
            A więc pytam: - Panie Prezesie, co z tym wnioskiem?
            Mam nadzieję, że odpowiedź otrzymam, najlepiej drogą elektroniczną, o co zachęcaliście w jednym z numerów „Informatora”. Nie ma potrzeby wydawać pieniędzy na znaczki pocztowe.
                                                                                                     Bolesław Stawicki


            Długo czekałem na odpowiedź, ale odpowiedzi na to pismo niestety nie otrzymałem. Napisałem więc do Rady Nadzorczej Spółdzielni:


Bolesław Stawicki                                                                               Bielawa, 11.03.2013 rok
(.............................)
58-260 Bielawa                                                                             


                                                                     Rada Nadzorcza
                                                                     Spółdzielni Mieszkaniowej
                                                                     w Bielawie

Szanowny Panie Przewodniczący
Szanowni Radni

Mam Marzenie.
Mam marzenie, aby może wreszcie w tym roku, w piękne słoneczne dni nadchodzącego lata móc swobodnie wyjść na balkon i oddychać świeżym powietrzem podziwiając piękną panoramę naszych Gór Sowich.
           
Mam marzenie, aby móc z mojego balkonu pokazać swoim wnukom najwyższe wzniesienia, planując z nimi górskie wędrówki.

Jak do tej pory, jest to niemożliwe już od samego początku, czyli od 12 października 1988 roku - od dnia zasiedlenia bloku. Moi sąsiedzi, mieszkający na parterze, zagarnęli moją przestrzeń balkonową poprzez notoryczne zanieczyszczanie jej trującym i śmierdzącym dymem papierosowym. Mają prawo palić, dlatego, że w Regulaminie Spółdzielni nie ma odnośnego zapisu regulującego tę sprawę. Uważam, że Spółdzielnia, mając na uwadze dobro i zdrowie mieszkańców powinna dać nam prawo do normalnego życia w swoich zasobach ograniczając prawa papierosowych terrorystów. Od moich sąsiadów z parteru, „buchy” śmierdzącego dymu unosząc się do góry (prawa fizyki) poprzez balkon i otwarte drzwi balkonowe (ciąg) są zasysane do mieszkania stwarzając nieznośne warunki do życia. Mając na uwadze wolność palaczy z parteru, siłą rzeczy my stajemy się niewolnikami, mieszkając nawet w najbardziej upalne dni przy zamkniętych drzwiach balkonowych i zamkniętych oknach.

Zgłosiłem tę drastyczną sprawę po zakończeniu Częściowego Zgromadzenia Spółdzielni Mieszkaniowej w dniu 14 maja 2012 roku w wolnych wnioskach, jakie Pan Prezes Spółdzielni, przy aprobacie Przewodniczącego Zebrania pozwolił przedstawić. Ze strony Pana Prezesa padło wyraźne pytanie skierowane do mnie, czy ma traktować tę sprawę jako wniosek. Odpowiedziałem, że tak. Myślę, że tak pan prezes jak i Pan Przewodniczący zapomnieli o tym wniosku, bo nie przypuszczam, aby zignorowali go i moją osobę, dlatego tę sprawę ponownie podnoszę.

Nieprzestrzeganie regulaminu w zakresie palenia papierosów w zabronionych miejscach, jest wśród mieszkańców Spółdzielni nagminne. Wystarczy przejść się po piwnicach, które całymi miesiącami a nawet latami nie są sprzątane (par. 3 pkt 1 Regulaminu). W razie, gdyby ktoś chciał to sprawdzić, w co wątpię, proszę uważać na szczury biegające pod sufitem po rurach. Mogą skoczyć na głowę (na moją żonę jeden skoczył). O pety można tam się dosłownie przewrócić. To samo dotyczy terenów przed wejściem do klatek i pod oknami. Ohyda. Nikt o sprzątanie petów nie dba. Palącym na klatkach schodowych nikt z lokatorów nie zwróci uwagi (ja zwracam, za co podobno w klatce jestem problemem, a w Spółdzielni natrętem i dyletantem), bo się boją, (...). Punkt 4 par. 10 regulaminu jest przez zarząd Spółdzielni lekceważony, żeby nie powiedzieć – olewany. W tym zakresie Spółdzielnia jest bezradna. Może Rada Nadzorcza ma jakiś wpływ na Zarząd, żeby coś w tym temacie zrobić, coś pożytecznego?
Przedstawiony problem nie dotyczy, oczywiście, tylko naszej Spółdzielni. W 2006 roku znalazłem przed jednym z bloków „ogłoszenie” (załączam), które zapewne nie podobało się jakiemuś palaczowi i je zerwał. W naszej klatce takie ogłoszenia wywieszane swego czasu przez Spółdzielnię (na moją prośbę) i przeze mnie, natychmiast były zrywane, zgodnie z zasadą: nie ma ogłoszenia, nie ma zakazu.

Ośmielam się Szanownej Radzie zaproponować rozszerzenie punktu 4. par. 10 w art. V (Bezpieczeństwo Przeciwpożarowe) Regulaminu Spółdzielni o zapisy dotyczące zakazu palenia papierosów na balkonach i w otwartych oknach, oraz wyprzedzająco – grillowania.

I jeszcze jedna prośba. Jeśliby Pan Przewodniczący zechciał poinformować mnie o działaniach podjętych w przedstawionej sprawie, to proszę kontaktować się ze mną drogą meilową, zgodnie z deklaracją o kontaktach złożoną podczas wyżej wymienionego zebrania. Szkoda wydawać pieniądze na znaczek.

                                                           Z wyrazami szacunku
                                                           mgr inż. Bolesław Stawicki
załączniki:
- Ogłoszenie Spółdzielni mieszkaniowej w Dzierżoniowie.

do wiadomości:
- pan Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielawie.

            Na to pismo odpowiedź otrzymałem, co jest już pewnym osiągnięciem, jednak odpowiedź ta niczego nie zmienia. Oczywiście zaraz odpowiedziałem panu przewodniczącemu Rady Nadzorczej słowami determinacji, myślę jednak, że tego pisma nie załączę, licząc na to, że pan przewodniczący jednak przełamie się i zdanie zmieni, a okazja powrotu do tego tematu na pewno jeszcze będzie, tym bardziej, że w innych spółdzielniach już z tym tematem się uporali. Brać tylko przykład.











Palenie na balkonach zakazane!
RZESZÓW. Brawa dla władz Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowe Miasto” za mądrą decyzję. Mieszkańcy nie kryją zadowolenia.

Po naszym artykule dotyczącym wprowadzenia przez Spółdzielnię Mieszkaniową „Nowe Miasto” w Rzeszowie zakazu palenia na balkonach, w redakcji rozdzwoniły się telefony od zachwyconych mieszkańców nie tylko samej spółdzielni, ale i całego Rzeszowa. – To wspaniała wiadomość dla nas, osób niepalących, którzy byliśmy dotąd systematycznie podtruwani – mówiła pani Alicja. – Oby wszystkie spółdzielnie wzięły przykład z Nowego Miasta, bo przecież nasze zdrowie jest o wiele cenniejsze niż wygoda palaczy.

Dostaliśmy również mnóstwo telefonów i maili od mieszkańców innych rzeszowskich spółdzielni mieszkaniowych, którzy oczekują, że również ich budynki zostaną objęte podobnymi przepisami. Sprawa dotyczy oczywiście nie tylko spółdzielni, ale wszystkich wspólnot mieszkaniowych i zarządców budynków mieszkalnych.

O tym, że palący na balkonach i przez otwarte okna sąsiedzi są utrapieniem, nie trzeba nikogo przekonywać. W ostatnim artykule podaliśmy przykład pani Eweliny, która żaliła się nam na uciążliwość takiego sąsiedztwa.

Jest lato i palacze od samego rana wylegają na balkony lub palą przez otwarte okna. O godzinie 5.40 budzi mnie smród papierosów, który wdziera się do mieszkania – okazuje się, że dwa balkony dalej pali sąsiadka. Jej dym zwabia chyba innych palących, którzy jak na zawołanie też wychodzą na balkon, żeby zapalić. Kiedy jedni skończą, drudzy zaczynają. W tych warunkach nie da się normalnie egzystować. Chociaż jest duszno, chcąc nie chcąc trzeba zamykać okno i tak co pół godziny. Niestety, z balkonów sypie się też popiół czy pety, które wiatr zawiewa do wnętrza mieszkania. Niejeden raz tlący się jeszcze niedopałek lądował na pościeli czy na dywanie. Aż strach pomyśleć, co byłoby, gdyby pościel zajęła się od żaru. Jednym słowem horror – skarżyła się nam.

Wszyscy powinni brać przykład z Nowego Miasta

Teraz to się jednak zmieniło, bo spółdzielnia w swym regulaminie porządku domowego wprowadziła zapis: “Zabrania się palenia papierosów, tytoniu, strzepywania popiołu przez okna, wyrzucania niedopałków oraz używania ognia otwartego na balkonach, strychach, (…)”.

Co grozi palaczom za niestosowanie się do przepisów? – Jeżeli ktoś notorycznie łamie regulaminy, przepisy obowiązujące w spółdzielni, naraża się na sankcje nawet do licytacji mieszkania włącznie – mówił dziennikarzom TVN 24 wiceprezes SM “Nowe Miasto” Jerzy Kustra.

W tym materiale pojawiło się mnóstwo przychylnych opinii mieszkańców dotyczących nowych przepisów w przeciwieństwie do tendencyjnego przedstawienia sprawy w materiale wyemitowanym przez Program 1 Telewizji Polskiej. Również ten wątek został poruszony przez naszych czytelników, którzy dzwonili do nas oburzeni.

- Ten materiał został zrobiony jednostronnie, widać, że autorem była osoba paląca – mówi pan Andrzej. – Mało tego, uważam, że złamano zasady sztuki dziennikarskiej, poprzez subiektywne przedstawianie problemu.
Większość mieszkańców jest zdania, że zakaz powinien obowiązywać w każdej spółdzielni mieszkaniowej w naszym mieście. Dlaczego tak nie jest?  Być może bierze się to z przekonania, balkon jest własnością prywatną, tak jak całe mieszkanie. Trzeba jednak rozdzielić balkon od powietrza, które nie jest przecież własnością prywatną, tylko należy do wszystkich mieszkańców. Jest przecież oczywiste, że właśnie z tego powodu nie można na balkonie trzymać np. wychodka, szczególnie smrodliwego kompostu z pokrzyw czy hodować świń albo gołębi.

Bierne palenie jest bardzo szkodliwe

Na wdychanie dymu produkowanego przez palaczy są narażeni wszyscy mieszkańcy bloku, w tym szczególnie małe dzieci, osoby chore, wrażliwe i starsze. Tak przecież być nie może, bo palenie bierne prowadzi do wielu poważnych chorób i powikłań.  Udowodniono, iż wdychanie cudzego dymu papierosowego, czyli tzw. bierne palenie jest równie groźne jak bezpośrednie zaciąganie się własnym dymkiem.

- Bierne palenie jest ogromnie szkodliwe dla organizmu – potwierdza dr n med. Ryszard Olesiejuk, specjalista chorób płuc. – Aż 80 proc szkodliwych substancji, które znajdują się w dymie papierosowym wdychają właśnie bierni palący. Zaledwie 20 proc. trafia do płuc palacza. Niestety wciąż zbyt mało osób zdaje sobie sprawę z tego, jak wielkie spustoszenie w organizmie powoduje wdychanie dymu papierosowego, nawet jeżeli samemu nie jest się palącym. Bierne palenie powoduje częstsze występowanie chorób płuc, sprzyja zawałom serca, udarom mózgu, występowaniu chorób nowotworowych jak rak nerki, jelita grubego czy żołądka. U małych dzieci bierne palenie powoduje częstsze występowanie przewlekłych chorób płuc w wieku dorosłym, zapalenia ucha środkowego, zapalenia płuc czy gorszy przebieg i leczenie astmy oskrzelowej – podkreśla.

  No cóż, kończę pisanie, choć właściwie tylko tego tematu dotknąłem. I jeszcze raz powtórzę: nie chodzi mi o to, żeby namawiać kogoś do niepalenia, ale, jeśli taki palacz jest otwarty na drugiego człowieka, jeśli jest świadomy, że paleniem może komuś wyrządzić przykrość, to niech tej przykrości nie wyrządza. OK?