I dobrze, jak mawiała pani Zosia
na Wykończalni w „Bieltexie”. Zakończyła się batalia o Warszawę. Zakończyła się
brudna gra, nawet najwyższych przedstawicieli naszych władz na czele z
prezydentem i premierem, z demokracją. Zakończyła się walka o to, czy obywatel
w Polsce, tak naprawdę, ma gwarantowane prawa. Czy zapisy w Konstytucji są przestrzegane
przez tych, którzy w jakiś sposób doszli do władzy.
Warszawa
jest od nas daleko i jest wielka. Miałem o tym sposobność przekonać się w tym
roku, gdy zabłądziłem samochodem szukając kierunku na Wrocław. Wielkie miasto –
wielkie problemy. Również problemy ludzi, którzy odważyli się powiedzieć, że to
wielkie miasto jest źle zarządzane. Że gospodarz nie daje już sobie rady.
Rządzenie już go przerosło.
Bielawa
– miasto małe, ale czy problemy w związku z tym – też małe? Jako Bielawianie też
możemy pochwalić się, że mieliśmy referendum odwoławcze burmistrza - 24 czerwca
zeszłego roku. Też były emocje i dramat burmistrza Dźwiniela, że może jednak
stołek stracić bo przecież łaska pańska
na pstrym koniu jeździ. Jakoś trzeba było ratować siebie i tych, którzy
pokładali w burmistrzu nadzieję.
W
zapiskach pod datą 25 czerwca 2012 roku zanotowałem:
Burmistrz jednak został na swoim stanowisku.
Na referendum poszło za mało osób. Na około 27 tys. mieszkańców uprawnionych do
referendum zagłosowało tylko 3368 osób. Żeby referendum było wiążące zabrakło
844 głosy. Taki naród.
Prezydent
Warszawy, pani Gronkewicz-Waltz, po wstępnych szacunkach dzisiejszego
głosowania, pozostaje na swoim stanowisku. Podobnie jak w przypadku pana
Dźwiniela został zastosowany myk, aby spróbować spalonego. Może się uda. Skoro
udało się w Bielawie, to może i uda się w Warszawie. Udało się. Nie idźcie na
referendum. To hucpa polityczna. Organizatorzy – to sfrustrowani politykierzy
rządni władzy i w tym pędzie do władzy zaślepieni. Czy przypadkiem pan
burmistrz nie jest zaślepiony swoją piętnastoletnią władzą? Czy ten mąż
opatrznościowy Bielawy, jak można wyczytać w jego liście, nie przyjmuje do
wiadomości, że władza to służba? Miał okazję nie raz to słyszeć.
W swoim pędzie do władzy są tak zaślepieni,
że nie zauważają nawet, jak bardzo szkodzą nie mnie, lecz właśnie Bielawie.
Okazuje się, że
nikt inny w Bielawie nie potrafi rządzić (służyć) tylko wciąż ten sam burmistrz
Dźwiniel.
Jeśli więc zależy Państwu na rozwoju naszego
miasta oraz skutecznym zarządzaniu bez politycznych awantur, apeluję – nie dajcie się Państwo oszukać i nie
bierzcie udziału w referendum.
Panie
Dźwiniel! Niech Pan mi więcej takich listów nie przysyła. Ja wiem, jak
mam głosować i nie potrzebuję Pańskiej podpowiedzi. Piszę już o tym teraz, na
wypadek gdyby Pan zechciał podjąć to trudne zadanie zostania burmistrzem
Bielawy na następną, piątą już chyba kadencję. Raczej niech Pan sobie odpocznie
od tych „złych” ludzi, którzy ciągle o coś do Pana mają pretensje.
A to list w całości. List pełen buty i arogancji.
A to list w całości. List pełen buty i arogancji.
Urzędujący burmistrz z
zażenowaniem obserwował działania, jak to określił, niewielkiej politycznej
grupy, która próbuje walczyć o władzę w naszym mieście. Walczyć o władzę!? Nie
oddanie tej władzy za wszelką cenę jest niczym innym jak walką o władzę, walką
o utrzymanie władzy. A władza dla pana Dźwiniela to jest to, co go kręci. Znamienici
ludzie związani z naszym miastem, popierający odwołanie burmistrza zostali
potraktowani jak ci, którzy wywołują polityczną awanturę. Ci obywatele, którzy
poparli referendum, przeciwstawiając się tym samym polityce, jaką prowadzi
burmistrz Bielawy widoczni byli w informatorze inicjatorów referendum.
W miejskiej gazecie – Wiadomości
Bielawskie – inicjatorzy referendum nie mogli publikować swoich materiałów.
Wiadomości Bielawskie wydawane za nasze pieniądze, a nie pana Dźwiniela są
zarezerwowane dla informacji nie budzących sprzeciwu burmistrza. Na okres przed
referendum miały określone zadanie – ukazać w aureoli pana Burmistrza na tle
„burzliwie” rozwijającego się ekologiczno-turystycznego miasta, jakim podobno
jest Bielawa. I nie wolno mówić o zaoranym przemyśle, bezrobociu, walką
mieszkańców o przetrwanie do następnego miesiąca w zaniedbanych przez miasto
domach. Lepiej mówić o elegancko wyglądających budynkach, zorganizowanych
zabawach na świeżym powietrzu i ciągle w irracjonalnej rzeczywistości wiszących
ambitnych planach burmistrza na wiele następnych kadencji.
Zabrakło
miejsca w pogrubionych (12 stron) Wiadomościach Bielawskich na opisanie
osiągnięć, jakie zanotowała przed referendum Bielawa (czytaj burmistrz) i szybko trzeba było
wydać następny numer.
Ile
kasy na referendum wydał pan burmistrz i z czyjej kieszeni? Swojej, podatników
czy może sympatyków?
Czy referendum w Bielawie to, jak uważa burmistrz, zmarnowane pieniądze mieszkańców Bielawy? Na co zmarnowano pieniądze nasze i unijne w Bielawie? Czsami o tym opowiem, na podstawie rozmów z mieszkańcami naszego miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.