13 października 2013

I dobrze !

            I dobrze, jak mawiała pani Zosia na Wykończalni w „Bieltexie”. Zakończyła się batalia o Warszawę. Zakończyła się brudna gra, nawet najwyższych przedstawicieli naszych władz na czele z prezydentem i premierem, z demokracją. Zakończyła się walka o to, czy obywatel w Polsce, tak naprawdę, ma gwarantowane prawa. Czy zapisy w Konstytucji są przestrzegane przez tych, którzy w jakiś sposób doszli do władzy.
            Warszawa jest od nas daleko i jest wielka. Miałem o tym sposobność przekonać się w tym roku, gdy zabłądziłem samochodem szukając kierunku na Wrocław. Wielkie miasto – wielkie problemy. Również problemy ludzi, którzy odważyli się powiedzieć, że to wielkie miasto jest źle zarządzane. Że gospodarz nie daje już sobie rady. Rządzenie już go przerosło.
            Bielawa – miasto małe, ale czy problemy w związku z tym – też małe? Jako Bielawianie też możemy pochwalić się, że mieliśmy referendum odwoławcze burmistrza - 24 czerwca zeszłego roku. Też były emocje i dramat burmistrza Dźwiniela, że może jednak stołek stracić bo przecież łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Jakoś trzeba było ratować siebie i tych, którzy pokładali w burmistrzu nadzieję.




           
             W zapiskach pod datą 25 czerwca 2012 roku zanotowałem:
            Burmistrz jednak został na swoim stanowisku. Na referendum poszło za mało osób. Na około 27 tys. mieszkańców uprawnionych do referendum zagłosowało tylko 3368 osób. Żeby referendum było wiążące zabrakło 844 głosy. Taki naród.
            Prezydent Warszawy, pani Gronkewicz-Waltz, po wstępnych szacunkach dzisiejszego głosowania, pozostaje na swoim stanowisku. Podobnie jak w przypadku pana Dźwiniela został zastosowany myk, aby spróbować spalonego. Może się uda. Skoro udało się w Bielawie, to może i uda się w Warszawie. Udało się. Nie idźcie na referendum. To hucpa polityczna. Organizatorzy – to sfrustrowani politykierzy rządni władzy i w tym pędzie do władzy zaślepieni. Czy przypadkiem pan burmistrz nie jest zaślepiony swoją piętnastoletnią władzą? Czy ten mąż opatrznościowy Bielawy, jak można wyczytać w jego liście, nie przyjmuje do wiadomości, że władza to służba? Miał okazję nie raz to słyszeć. 
            W swoim pędzie do władzy są tak zaślepieni, że nie zauważają nawet, jak bardzo szkodzą nie mnie, lecz właśnie Bielawie.
            Okazuje się, że nikt inny w Bielawie nie potrafi rządzić (służyć) tylko wciąż ten sam burmistrz Dźwiniel.
            Jeśli więc zależy Państwu na rozwoju naszego miasta oraz skutecznym zarządzaniu bez politycznych awantur, apeluję – nie dajcie się Państwo oszukać i nie bierzcie udziału w referendum.
            Panie Dźwiniel! Niech Pan mi więcej takich listów nie przysyła. Ja wiem, jak mam głosować i nie potrzebuję Pańskiej podpowiedzi. Piszę już o tym teraz, na wypadek gdyby Pan zechciał podjąć to trudne zadanie zostania burmistrzem Bielawy na następną, piątą już chyba kadencję. Raczej niech Pan sobie odpocznie od tych „złych” ludzi, którzy ciągle o coś do Pana mają pretensje.
               A to list w całości. List pełen buty i arogancji.


     
                       

        Urzędujący burmistrz z zażenowaniem obserwował działania, jak to określił, niewielkiej politycznej grupy, która próbuje walczyć o władzę w naszym mieście. Walczyć o władzę!? Nie oddanie tej władzy za wszelką cenę jest niczym innym jak walką o władzę, walką o utrzymanie władzy. A władza dla pana Dźwiniela to jest to, co go kręci. Znamienici ludzie związani z naszym miastem, popierający odwołanie burmistrza zostali potraktowani jak ci, którzy wywołują polityczną awanturę. Ci obywatele, którzy poparli referendum, przeciwstawiając się tym samym polityce, jaką prowadzi burmistrz Bielawy widoczni byli w informatorze inicjatorów referendum.



           W miejskiej gazecie – Wiadomości Bielawskie – inicjatorzy referendum nie mogli publikować swoich materiałów. Wiadomości Bielawskie wydawane za nasze pieniądze, a nie pana Dźwiniela są zarezerwowane dla informacji nie budzących sprzeciwu burmistrza. Na okres przed referendum miały określone zadanie – ukazać w aureoli pana Burmistrza na tle „burzliwie” rozwijającego się ekologiczno-turystycznego miasta, jakim podobno jest Bielawa. I nie wolno mówić o zaoranym przemyśle, bezrobociu, walką mieszkańców o przetrwanie do następnego miesiąca w zaniedbanych przez miasto domach. Lepiej mówić o elegancko wyglądających budynkach, zorganizowanych zabawach na świeżym powietrzu i ciągle w irracjonalnej rzeczywistości wiszących ambitnych planach burmistrza na wiele następnych kadencji.


            Zabrakło miejsca w pogrubionych (12 stron) Wiadomościach Bielawskich na opisanie osiągnięć, jakie zanotowała przed referendum Bielawa (czytaj burmistrz) i szybko trzeba było wydać następny numer.
            Ile kasy na referendum wydał pan burmistrz i z czyjej kieszeni? Swojej, podatników czy może sympatyków? 
                  Czy referendum w Bielawie to, jak uważa burmistrz, zmarnowane pieniądze mieszkańców Bielawy? Na co zmarnowano pieniądze nasze i unijne w Bielawie? Czsami o tym opowiem, na podstawie rozmów z mieszkańcami naszego miasta.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.